Mijały tygodnie a ja byłam w coraz gorszym stanie. Zaczynałam zapominać co miałam zrobić na przykład szłam dziś po schodach na górę a jak weszłam zapomniałam po co szłam. A po co szłam? Nadal nie pamiętam.
Miałam ludzkich 26 lat a wyglądałam na 36. Nie było tak źle mimo iż wydawałam co parę dni kasę na kosmetyczkę i fryzjerkę. Włosy siwe wyłaziły spod farby a zmarszczki pojawiające sie na moim ciele nie dawały mi spokoju.
Poszłam z Alanem na plac zabaw. Za tydzień "kończy 5 lat". Była bardzo inteligentny jak na swój wiek.
-Mamo zobacz!-zawołał i zjechał ze zjeżdżalni.
-Super! Też mogę?
-No pewnie!
Wstałam i dla zabawy podeszłam do zjeżdżalni. Już miałam wejść po drabinkach kiedy poczułam ucisk w klatce piersiowej i ostry ból.
-Mamo?-usłyszałam.
Nie mogłam oddychać. Serce biło mi bardzo szybko i czułam sie tak jakby zaraz miało mi wyskoczyć.
Nie pamiętam za bardzo co sie działo potem.
****
Obudziłam sie w szpitalu. Znowu. Obok mnie był oczywiście Nathan.
-Co sie stało?
-Miałaś zawał.
-Co z Alanem?
-Nic mu nie jest. Mamy cudownego synka. Sam zadzwonił z twojego telefonu na pogotowie. Gdyby nie on umarłabyś.
-A gdzie jest teraz?
-W domu z Damonem i Allie.
-To dobrze. Boli..
-Wiem to normalnie ale spokojnie nie możesz sie denerwować. Lekarz mówił że był to poważny zawał. Jeśli nie będziesz ostrożna i będziesz sie przemęczać twoje serce może nie wytrzymać kolejnego zawału.
-Same ze mną problemy?
-I tak cie kocham.
-Gdzie Valentina?
-Siedziała z tobą parę godzin a teraz wysłałem ja by sie nakarmiła. Jest strasznie zmęczona musiała długo nie karmić się.
-Obiecaj mi coś.
-Wszystko.
-Jak mnie już nie będzie.. zaopiekuj sie jak najlepiej umiesz Alanem i Valentiną. Val może i udaje twardą sztukę która nie potrzebuje opieki i wsparcia jednak tak nie jest. To moja mała córeczka.
-Nawet nie mów że ciebie nie będzie. Będziesz żyła.
-Nathan wiesz jaka jest prawda. Ja umieram.
-Nie mów tak.
-Taka jest prawda.-zakasłałam.
-Nie. Będziesz żyła długo!
-Nathan..
-Nie! Rozumiesz? Będziesz żyła bardzo długo.
-Już przeżyłam nawet za długo. Jestem zmęczona..
-Kat..
-Proszę obiecaj mi.
-Ale..
-Proszę.
Spojrzał sie na mnie a w jego oczach widziałam głęboki ból.
-Obiecuję.
-Przypilnuj by nasze dzieci stały się dobrymi osobami.
Zasnęłam.
********************Od Valentiny*****************
Było mi bardzo szkoda Katheriny. Umierała, z dnia na dzień była bliżej tamtej strony. Nie po to ja odnalazłam by umarła. Postanowiłam że znajdę sposób by żyłą długo. Alan potrzebuje jej.
Może i chciałam na początku zrujnować jej życie.. ale do tego potrzebuje jej żywej.
Postanowiłam zacząć szukać od dziś. Na początku wybrałam sie do najlepszej w okolicy czarownicy. Oczywiście rasa czarownic nie przepada za wampirami i nie chętnie i bardzo rzadko z nimi współpracują ale jakoś ja przekonam.
-Moja matka umiera. -powiedziałam.-Była parę set lat wampirem a teraz jest znów człowiekiem i umiera. Jest sposób by żyła?
-Przykro mi ale nie pomogę.
-Dlaczego?!
-Taka jest kolej życia. Nikt nie powinien żyć wiecznie. Twoja matka przeżyła już za długo.
-Nie prowokuj. Nie jesteś niezastąpiona.
-Nic mi nie zrobisz.
-Zobaczymy.
Już ją miałam zaatakować kiedy nagle poczułam ostry ból w głowie. Jęknęłam i skuliłam się.
-Nie próbuj robić tego następnym razem.-odparła i wypchnęła mnie magia za drzwi.
-I tak cię dorwę! Albo mi pomożesz!-krzyknęłam.
Poszłam do lasu. Musiałam w końcu sie nakarmić. Byłam za słaba a musiałam mieć silę by uratować Kat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz