wtorek, 17 marca 2015

Od Chrissy

   Wyszłam z mieszkania zostawiając w nim Allie i Dantego. Kac jeszcze mnie męczył, ale przechodził. Kiedy byłam na zewnątrz dostałam wiadomość od Thomasa, był jednym z tych lepszych lekarzy z San Francisco, znałam go od strony mamy. Sam był wampirem, jednak zawsze zachowywał się jak człowiek. Kiedyś nawet chciał wynaleźć lek na to by mógł stać się znów człowiekiem... całe życie go męczyło, aż do czasu kiedy poznał Esme, to jest teraz jego narzeczona. Nadal utrzymuję z nim kontakt, jest nie tylko lekarzem ale dobrym psychiatrą. Po śmierci mamy czasem potajemnie z nim rozmawiałam. Ojciec nie pozwalał na to, bo zawsze mówił, że Thomas jest niebezpieczny... tylko nigdy nie chciałam go słuchać.
   Miałam nadzieję, że pomoże Katherine i powie nam coś o ciąży z wampirem lub wilkołakiem. Pojechałam po Katherine, była w mieście. Dopytywałam czy jadła odpowiednie rzeczy, ale zapewniała mnie, że tak. Uniosłam brwi pokazując swoje wątpliwości, jednak ona tylko ze śmiechem odwracała wzrok.
   Umówiliśmy się w kawiarni, raz go widziałam na żywo. Zaledwie cztery lata temu kiedy odwiedzał mamę. Byli przyjaciółmi, jednak mój ojciec należy do tych zazdrośników. Mama zawsze miała gdzieś zaloty innych kobiet które były zawsze kierowane na siłe w stronę ojca.
-O co chodzi Chrissy?-Spytał zapraszając mnie do środka.
   Zmienił się. Zdecydowanie przypakował.
-Moja przyjaciółka ma dziecko z wampirem...-Kat dźgnęła mnie w brzuch z łokcia.
-Co ty robisz?-Syknęła zła.
-On też jest wampirem, spokojnie. Zna się na tym.
   Usiadłam na krześle wraz z Kat. Czekałam na to, co powie.
-Zawsze według mnie było jedno rozwiązanie. Śmierć. Ale to było w 1649 roku, wtedy władzę sprawowało Volturii. Starszy ród wampirów, jakby hybrydy. Trzy w jednym, jednak teraz są tylko i wyłącznie hybrydy -wilkołaki-wampiry... A nawiązuję dlatego bo chcę wiedzieć który miesiąc.
-Nadchodzi drugi tydzień.-Odparła Kat.
-Po pierwszym miesiącu twój brzuch będzie wyglądać jak w piątym miesiącu. A potem to dziecko będzie karmić się twoją krwią ludzką. Niestety, po urodzeniu będzie stu procentowa śmierć... a przemiana nic tu nie da. Ponowne takie posunięcie doprowadzi do ożywienia cię, ale umrzesz powoli - trwać to będzie tydzień.
-Co mam zrobić? Nie chcę stracić dziecka.
-Nie masz wyjścia. Na miejsce Volturii stawiły się wilkołaki. Między wampirami a wilkami jest umowa, której nie można złamać, Katherine. Jeśli dziecko przeżyje... wilkołaki i tak zabiją.
-CO MAM ZROBIĆ?-Podniosła głos Kat.
   Przewróciłam oczami znudzona tą kłótnią.
-Uważam, że trzeba spróbować z krwią wilkołaka.-Odezwałam się wreszcie.
-Tak, ale to ryzykowne.
-Jako wilkołak wytrzyma bóle i to wszystko związane z taką ciążą.
-Czemu nie poszłaś na medycynę,Chrissy...-Pokręcił głową Thomas.
-Prawo mnie kręci.
-No to jak?-Kat nerwowo stukała palcami w blat.
-Nie ma sprawy, tylko wiesz, że to ryzykowne.
-Pod jakim kątem ryzykowne?-Spytała.
-Kiedy będziesz wilkołakiem, no i w ciąży, proces się przyspieszy. Będziesz chciała pić dużo krwi ludzkiej, albo bezpośrednio albo z torebki, będziesz miała skoki agresji i stresów, no i ostatni minus...-westchnęłam.-... będziesz mogła się wpoić w kogoś, a wiedz, że to trudne. Nie wpoisz się w Nathana... to koniec szczęśliwego życia. Wpojenie to coś gdzie kłamstwa zaślepiają cię.Kochasz tą osobę... itp, a powoli... to przeradza się w obsesję kiedy dana osoba cię odrzuca.
-Zaryzykuję.
-Przemyśl to.-Ostrzegłam ją.-Przemyśl sto razy zanim podejmiesz decyzję. Możesz usunąć dziecko.
-Nie! To okropne!
-Katherine... tu nie chodzi o zwykłą aborcję.-pokręciłam głową.

   Kat czekała na mnie w samochodzie a ja poszłam za nią, miałam pewne rzeczy mamy które miały być przekazane Thomasowi. Kiedy wychodziłam... stało się coś dziwnego.
   Można ją zabić. Można... zrobić krzywdę...
   Spojrzałam w jego stronę zdezorientowana. Co to było?
   Odwrócił wzrok chowając się przed moim spojrzeniem. Podążyłam do samochodu i złapałam się za nadgarstek i zauważyłam, że brakuje mi czegoś.
   Bransoletka od mamy zniknęła. Ostatni raz miałam ją w hotelu.
   Pojechałam tam natychmiast, jeszcze bardziej wkurzona. Na dodatek Ethana nadal nie widywałam w domu. Przyzwyczajałam się do myśli, że zniknął. A jak wróci to nie oszczędzę mu opierdzielenia go.
-Przepraszam, zostawiłam tu bransoletkę.
-Jak wyglądała?-Spytała dziewczyna za ladą.
-Srebrna, obwieszona brylantami...
-Bogaci zawsze wkręcają, że coś zginęło.-Mruknęła.
-O boże, kobieto, czy tu widziałaś moją rzecz?
-Nie.
   Odwróciłam się zrezygnowana. Jedyna pamiątka zniknęła mi z oczu. Jedyna rzecz po mamie.
   Ja go mam. Wyjdź z hotelu. Tak, dobrze. Teraz w lewo, idź prosto, teraz... stój. 
   Stałam przed ciemną uliczką i ujrzałam Thomasa.
-Nie musiałeś używać swojego daru by mnie tu ściągnąć.
-Wolałem użyć taką metodę. Czułem dreszczyk emocji?
-Nie, słyszałam twój głos.
   Milczał, a następnie rzucił mnie na ścianę. Upadłam i zanim zdążyłam zrobić jakiś krok by go odsunąć od siebie, on złapał mnie za ręce i rzucił na drugą stronę i znów uderzyłam w ścianę.
   Dopiero Katherine się zjawiła, wtedy za nią Dante.
-Co tu się stało?!-Warknął zły Dante.
-Nic...-Wydusiłam.-Nic o czym warto by mówić.
   Pomógł mi wstać ale ja się wyrwałam.
-Zo-staw MNIE.
   Ruszyłam do samochodu i odjechałam.
    Siedziałam w swoim pokoju, nagle weszła Allie z Kat. Spojrzałam na nie.
-Zamorduję gnoja jak zobaczę.-Wściekła Alyson usiadła koło mnie.
-Thomas ma problemy psychiczne, od jakiegoś czasu miał problemy... przerwał pracę... Już wiem co miał na myśli ojciec...
-Jesteś posiniaczona.-Zmartwiła się Kat.
-Nic mi nie jest. Dzięki za troskę... jesteście super. Moje zaklęcia załatwią sprawę.
-Jesteś za słaba na to...
-Spokojnie, nie jestem. Prześpię się.
-Oczywiście.
Wyszły a ja się położyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: