Pierwszy raz od parudziesięciu lat zasnąłem. Bardzo rzadko mi się to zdarzało... I tej nocy akurat się przytrafiło.
Gdy ocknąłem się rano, nie miałem kaca. Tylko straszną pustkę w głowię... Tak się czasami działo.. Musiałem nieźle wczoraj zabalować.
Poszedłem do łazienki i wszedłem pod prysznic. Przez myśli przemknęła mi postać mojej dziewczyny. Szczerze? Nie miałem ochoty z nią gadać. Instynkt mówił mi, że gdy tylko się z nią zobaczę, coś złego mi się przytrafi. Postanowiłem więc, jeszcze dziś odpuścić.
Zszedłem na dół, na "śniadanie". W recepcji przywitała mnie miła blondynka.
- Witaj Ethan - uśmiechnęła się lekko.
Uniosłem zdziwiony brwi... Wydawała mi się znajoma. No tak przecież tu pracuje debilu - pomyślałem, jednak dziwnie wydawało mi się jej poufałe zwracanie się do mnie. Ale no nic.
- Cześć... - utknąłem. Nie mogłem sobie przypomnieć jak na na imię. Samanta? Sarah? Gdzieś chyba słyszałem jej imię...
Sophie! No tak.
- Masz ochotę coś zjedz? - spytała patrząc mi nietypowo w oczy.
Dziwne...
- W sumie... Nie jestem głodny - mruknąłem i nie żegnając się z nią, wyszedłem na słoneczną ulicę Rio.
Długo szwendałem się po ulicach. Głowę miałem pełną myśli. Z Chrissy przyjechaliśmy tu na wakacje... A ona nagle chciała tu zostać? Czemu blokowała ten cholerny umysł? Co mi chciała powiedzieć? No i ... kiedy...?
Ehh... Tęskniłem za Forks. Może słońce nic mi nie robiło... Ale jednak było dla mnie bardzo nieprzyjemne.
Zastanawiałem się czemu tu jeszcze jestem. Czy nie powinienem wracać ?
"Jeśli nie chcesz tu ze mną być to... odejdź".
Musiałem najpierw porozmawiać z Chrissy... Tak... A potem... ewentualnie...
Wrócić.
Przeszedłem przez ulicę i niespodziewanie drogę zastąpił mi Dante.
Przewróciłem oczami.
- A już miałem nadzieję, że cię dziś nie spotkam - mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Dotrzymywał mi oczywiście kroku.
- Ethan... Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
Westchnąłem.
- Tak, tak... Allie uważa, że ją zdradziłeś... Mówiłem ci już...
- Nie o to chodzi Ethan! - syknął.
- Powinieneś z nią porozmawiać. Jeśli sobie ufacie... - ciągnąłem dalej ignorując jego wypowiedź.
Złapał mnie mocno za ramię.
Mimowolnie się zatrzymałem.
- Musimy porozmawiać - wypowiedział każde słowo z naciskiem.
Znów westchnąłem.
- O co chodzi?
- Chrissy - rzucił tylko i ruszył przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz