czwartek, 19 marca 2015

Od Chrissy

   Lekarze trzymali nie musieli nawet tego robić, bo stałam posłusznie koło nich. Dawałam im robić rzeczy których zwykle się nie widuje nawet w filmach. To co tu robili było brutalne, byłam ich zabawką. Robiłam to co kazali, byłam jak pusty człowiek. Część mnie umarła już dawno, a ta druga... zniknęła z tamtym życiem. Nie miałam już nikogo, na to sobie sama zapracowałam. Odsunęłam Allie i Kat... Ethana, Christopha, Elise i jej rodzeństwo... No i opuściłam tatę... mój brat? Ciekawe co się z nim stało... Stać mnie było tylko na łzy.
   Codziennie kiedy nie radziłam sobie ze strachem i bałam się tego miejsca... rozpaczałam za przeszłością, siadałam w kącie i powtarzałam kilka informacji o mnie, które... przypominały mi to kim jestem, bo tutaj większość istot była obłąkana.
   Na salę weszła Naomi, kiedy lekarze kazali mi usiąść i przypinali mnie do łóżka.
-Czego?-warknęła.
-Wiemy co z nią zrobić, ale musimy uzyskać pani zgodę.
-No, przedstawcie mi swoje błyskotliwe pomysły które zaraz skrytykuję.
-Więc może skorzystamy z najlepszego sposobu na zepsucie 421 doszczętnie.
   421 - tak na mnie mówili tutaj. Miałam swój numer, numer klitki i... numer wszystkiego. Mój numer to 421.
-Co to znaczy?-Zaciekawiła się.
   Interesowało ją tylko to, jak będę cierpieć i w jaki sposób to będzie się odbywać.
-Będziemy używać elektrowstrząsów i innych typów torturowania wpływając na jej psychikę. Za każdym razem widząc swoich przyjaciół z przeszłości będzie się bać. A można to wykorzystać, bo dzięki temu eksperymentowi będzie się ich panicznie bać. To ''znamię'' trudne do złamania nawet przez lekarzy.
   Może jestem słaba, umierająca i jestem wrakiem człowieka, ale nie pozwolę na żadne grzebanie żadnymi siłami tortur bym bała się swoich dawnych przyjaciół... swojej dawnej miłości... swojego dziecka. Jednak... oni mnie przerażali. Miałam rozcinaną skórę w wielu miejscach na żywca, oczywiście krzyczałam, zaciskałam palce i wtedy chciałam się wyrywać. Ale oni wiedzieli, że i tak wiem, że to nic a nic nie da.

   Kiedy obudziłam się w swojej klitce przysunęłam się do zimnej ściany i czekałam. Wpatrywałam się na zegar na końcu sali. Ściany tu były białe, a drzwi czarne z kratami. Ściany jednak były murowane, nie widziałam swoich sąsiadów.
   Byłam tu już 236 dni, tyle naliczyłam. Dzień w dzień patrzyłam na ściany, przypominałam sobie swoją przeszłość.Przeszłość sprawiała, że choć troszkę się uśmiechałam. Te wspomnienia z Elise,z Allie, Katherine,Dante... Moją mamą, bratem... ojcem.. No i Ethanem...To sprawiało, że czułam się jak wtedy. Chociaż wspomnienia mi zostały.
 Patrzyłam godzinami na oświetlony zegar.
   Kiedy przyszedł ochroniarz wstałam i podeszłam do niego, Nawet nie musieli mnie wołać, bo wiedziałam że mam iść i co mam robić. Byłam ich marionetką. Jednak byłam świadoma tego co robię... tylko było coś, czemu nie mogłam się przeciw wstawić... - Naomi mogła zrobić coś jeszcze, a mianowicie... złapać kogoś kto jest z mojej przeszłości, zacząć go okaleczać za jeden głupi wygłup z mojej strony. To mnie trzymało od ucieczek i panikowania. Cierpiałam, ale nie ryzykowałam życia dawnych bliskich. Chociaż oni nie przechodzą piekła jakie mam tutaj ja.
   Poszłam wzdłuż korytarza do białej sali. Usadzili mnie na krześle i zapięli mnie. Wprowadzili do sali mojego brata... MOJEGO BRATA?!
   Prosiłam Allie, żeby go chroniła!
   Lekarz trzymał w dłoni pilot, palec na czerwonym przycisku.
-Jeśli nas nie posłuchasz, to zrobimy mu krzywdę.
-Nie, błagam...
   Nacisnął przycisk a mój brat krzyknął przerażony. Poraził mnie prąd.
-Spokojnie... Leo... Zamknij oczy... Zakryj uszy, nie ma mnie tutaj. Jesteś w domu... Jest mama... My razem, pamiętasz...\
-ZAMKNIJ SIĘ!-Wrzasnął ochroniarz i uderzył mnie w twarz.
-Nie zasługuje na to!
-Zostawcie ją!
   No tak, miał już szesnaście lat... a nie widział mnie tyle czasu... Nikt mnie nie widział. Nikt o mnie nie pamiętał. Ale ja pamiętałam. I nie zapomnę. Nie dam sie tak łatwo.
-Uciekaj.-Szepnęłam zmasakrowana do brata.
   On nagle zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Zdziwiona... zmasakrowana... przerażona do granic możliwości zostałam ogłuszona. Zemdlałam.

-Nazywam się Chrissy Howl, mam dwadzieścia lat. Mój numer to 421, jestem na obrzeżach Forks... Jestem z Forsk... Miałam cudowne życie... Mój brat żyje. Jest bezpieczny. Ja... Ja tu jestem na... na zawsze.
   Szepnęłam i... i to co zwykle. Patrzyłam się w ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: