-Gdzie mnie zabierasz?-zapytałam Nathana.
-Zobaczysz. To niespodzianka.
-Będąc człowiekiem chyba przestałam lubić niespodzianki. -powiedziałam.
-Dlaczego?
-Idziemy już trochę... nogi mnie bolą! Pierwszy raz od dawna a już nie lubię tego.-odparłam dąsając się.
-Oj nie marudź. Wziąć cie na ręce? -zapytał.
-Jestem człowiekiem a nie kaleką.
-Oj cicho.-odparł biorąc mnie na ręce.
-Chcę być znowu wampirem.-odparłam.
-Człowiekiem też nie jest źle być.
-Łatwo ci powiedzieć. To nie ty z minuty na minutę zbliżasz sie coraz szybciej do grobu.
-Nie mów tak.
-A tak nie jest?
-Oj cicho proszę. Nie psuj tego wieczora mówiąc o śmierci.
-Łatwo ci powiedzieć bo ona nie dotyczy ciebie. A przynajmniej nie w takim stopniu ale dobra. Na dziś przestanę marudzić.
-I to mi opowiada. Dziś nie rozmawiamy o niczym smutnym.
-A powiesz mi gdzie idziemy?-zapytałam z uśmiechem.
-Nie.-odparł.
-A sie tajemniczy zrobiłeś.-zaśmiałam się.
-Uczę sie od ciebie.
Szliśmy gdzieś przez las. Nagle Nathan skoczył i zaczęliśmy spadać. Krzyknęłam zamykając oczy.
Poczułam nagłe uderzenie zimna... zdążyłam złapać tylko trochę powietrza. Wypłynęłam na powierzchnię i nabrałam głęboki oddech. Ciężko jest potrzebować tlenu po tylu setkach lat życia bez niego.
Nathan wypłynął obok mnie. Wpadłam na wspaniały pomysł. Zaczęłam udawać że nie umiem pływać i sie topie.
-Nie umiem pływać.-wykrzyczałam udając ze sie topie.
Nathan szybko przestał sie śmiać i podpłynął do mnie "ratując" mnie. Kiedy byłam już w jego objęciach zaczęłam się śmiać.
-Wcale nie nie umiesz pływać?
Pokiwała mgłową na tak z uśmiechem.
-Jaka cwana. -zaśmiał się.
-A jaki ty kochany. Szybko uratowałeś mnie. -powiedziałam.
Spojrzałam sie mu prosto w oczy. Czułam jakieś dziwne napięcie między nami jednak jeszcze nie rozumiałam o co chodzi.
Nathan złapał mnie w pasie i nagle znów byliśmy na klifie cali mokrzy.
-Z ludzkiej perspektywy wygląda to całkiem inaczej.-zaczęłam sie śmiać.
-Naprawdę?
-Tak.. i wiesz co? Zimno mi
Nathan kazał mi wdrapać sie do niego na plecy po czym pobiegł do domu ojca Chrissy gdzie aktualnie mieszkałam z nią. Muszę sobie znaleźć dom... i to koniecznie.
Już lekko wysuszeni weszliśmy do domu.
-Idę sie przebrać. Dać ci jakieś ubrania ojca Chrissy? Na pewno sie nie obrazi.
-Nie trzeba. Wampirom nie jest zimno zapomniałaś?
-To było wredne!-rzuciłam wchodząc do pokoju który należał do mamy Chrissy.
Zdjęłam mokre ubrania. Wytarłam ręcznikiem włosy. Założyłam suche ubrania. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam.
Drzwi sie otworzyły a do środka wszedł Nathan.
-Chrissy nie ma w domu. Pewnie jest z Ethanem. -odparł.
-I co teraz?-zapytałam.
Może i już nie byłam wampirem jednak z charakteru byłam tą sama osobą. Podszedł do mnie i pocałował mnie. Zaczęliśmy sie namiętnie całować. Po chwili zdjęłam mu koszulkę.
-A jak wróci Chrissy lub przyjdzie ktoś?-zapytałam.
-Usłyszę.-odparł miedzy pocałunkami.
Nie wiem dlaczego to wszystko zaczęło sie dziać. Po prostu to napięcie które było miedzy nami.. tak działało. Nathan położył mnie na łóżku.
-Tak dziwnie.. tu w pokoju mamy Christy to robić.-odparłam.
-Ciiii...-powiedział.
Czułam sie cudownie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz