Siedziałam mu już trzy dni, a miałam być dwa. Denerwowało mnie to, coraz bardziej miałam dość tego miejsca. Gdy zjawił się Damon... zdziwiłam się. Patrzył na mnie zadowolony z siebie. Miał wielkie zadrapanie na policzku.
-Co ci się stało?
-Riley był troszkę zdenerwowany na mnie, że chcę go unieszkodliwić...
-Zabiłeś go?
-Powiedzmy.
-Co zrobiłeś?
-Dałem go tym idiotom z lasu.
-Nie zabili cię?
-Znają mnie, z Flynnem mam nie ciekawą przeszłość, zna mnie.
Kiwnęłam głową. Na reszcie mam od niego spokój... No, jeśli nie ucieknie łowcom. Nie mają prawa trzymać wilkołaka i go zabić. Niedługo wyjdzie... lub nie.
-Zająć się młodym?
-Nie... Dziś wychodzę ze szpitala i muszę zabrać go do siebie. Nie wiesz gdzie jest teraz z Allie?
-Prawdopodobnie w domu Woodów.
-Em... Powinnam go odebrać...
-Zawiozę cię. Słyszałem jak Lili mówiła twojej mamie, żebyś pod żadnym pozorem nie wsiadała za kółko.
-I tak wsiądę.
Po dwóch godzinach zahipnotyzowałam Lili by mnie wypisała. Wiedziałam jak bardzo będzie zła na mnie ale nie miałam wyjścia. Musiałam wyjść ze szpitala w końcu, kontynuować naukę i zająć się synem.
Kiedy wyszłam ze szpitala zakręciło mi się w głowie. Damon cały czas powtarzał, że nie powinnam wychodzić ale i tak go nie słuchałam. Czułam się fatalnie. Spojrzałam na lusterko w samochodzie, miałam rozciętą dolną wargę z prawej strony, kilka zadrapań na szyi, parę siniaków na rękach. I zabandażowany brzuch.
-Głodna?-Spytał roześmiany Damon.
-Chcę widzieć Chrisa. -Odparłam wpatrując się w drogę.
Wysiadłam z samochodu. Znów zakręciło mi się w głowie. Zapewniłam Damona, że dam radę. Christoph wyleciał z domu i przytulił mnie. Zatrzymałam powietrze w płucach by szybko zakryć grymas bólu.
-Cześć kochanie.-Powiedziałam słabo.
-Co ci jest mamo?
-Nic.-Zapewniłam synka.
Allie dopadła mnie natychmiast z jakimś błyskiem w oku.
-Zgadnij zgadnij!!!-Pisnęła.
-No, co takiego?-Spytałam słabo się uśmiechając.
Wyprostowała się, odrzuciła blond włosy do tyłu i dumna pokazała mi dłoń. Palce, a raczej pierścionek.
-Oświadczył mi się!-Zaśmiała się i uściskała mnie skacząc.
-Za mocno...-Szepnęłam jej na ucho a ona syknęła.
-Przepraszam!Jedź do domu, pewnie jesteś zmęczona...
-Trzy dni leżenia w szpitalu i mam jeszcze odpoczywać w domu jak jakieś krówsko, żartujesz sobie.
Zaśmiała się. Damon został bo był tu Nathan. Coś z Kat... Martwiłam się, tylko jak powiedziałam, że nie odezwę się do niej by była szczęśliwsza... tak będzie. Nie chciałam nic więcej psuć.
W domu Chrisowi zachciało się jakiegoś wielkiego plakatu na ścianie. Obiecałam mu, że to zawieszę jeszcze dziś. Jednak miałam zamiar zrobić to wieczorem... byłam zbyt zmęczona, na dodatek ominęłam kolejne zajęcia. Nie miałam z kim zostawić Christopha na dzisiaj, Leon zniknął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz