Zamurowało mnie, stałam jak wryta obserwując zegar i powoli uświadamiając sobie, jak długo stoję w milczeniu ze słuchawką w dłoni. Zamrugałam kilka razy i wróciłam do rozmowy z Katherine.
-Jak to jesteś w ciąży? To pewne?
-Tak...
-Ale... Czekaj. Musisz przyjechać. Najlepiej zaraz.
-Po co, czy to źle, że...
-Ojcem jest Nathan?
-A kto inny!
-O cholera... przyjedź natychmiast. Pierwszym samolotem, niech Elise cię zawiezie, albo mój tata. Tak, mój tata prędzej. Nikt o tym się nie dowie, po prostu nikomu nie mów i bądź tu. Przyjadę po ciebie na lotnisko.
Rozłączyłam się i czekałam na sygnał od Kat. Miałam nadzieję, że to nie prawda. O ile wiem, to złe połączenie człowieka z wampirem lub wilkołakiem by mieli razem dziecko. To chyba nie jest dobre rozwiązanie, musi tu być, muszę mieć ją przy sobie. Jest dla mnie jak siostra i Allie też się ucieszy na jej widok. Z tego co mi mówiła, chciałaby poznać Katherine.
Martwiłam się, a raczej byłam wściekła na Ethana którego nie było na noc tutaj ze mną. Jak był u innej to nie ręczę za siebie, jak Boga kocham zabiję tą sukę a Ethana najlepiej wywalę stąd jak najdalej.
Katherine dawno nie widziałam, poza tym chciałabym ją tu zobaczyć. Mam nadzieję, że przyleci sama, potem mogę ją odwieźć nawet pod sam dom byle by była cała i zdrowa. Myślę, że przyda jej się trochę odpoczynku i wakacji. A Ethana nie ma, więc to dobry pomysł na zabranie mojego synka tutaj do mnie. Opowiem wszystko Katherine.
Kiedy dostałam sygnał od niej zabrałam Allie i pojechałyśmy po nią. Moja przyjaciółka była cała rozpromieniona, nie mogła się doczekać spotkania z Kat. Naprawdę zadziwiała mnie czasem, chociaż zawsze lubiła zawierać nowe znajomości. Zastanawiałam się, czy między nią a Dante jest w porządku...?
Oczywiście przed wyjściem przebrałam się, bo można było umrzeć z gorąca. Ściskałam kierownicę cała w nerwach... bałam się o Katherine. Miałam nadzieję, że to jednak pomyłka z tą ciążą... no fajnie że dziecko itp... ale... nie z istotą jak wampir czy wilkołak, to przechodzi ponad wszelkie granice.
Na lotnisku akurat wylądował samolot. Kiedy zobaczyłam Katherine byłam szczęśliwa, że ją wreszcie widzę. Uściskałam ją delikatnie, a Allie podążyła moim śladem i zrobiła to samo.
-Jestem Alyson, mów mi najlepiej Allie.-Uśmiechnęła się.
-Katherine.
Spojrzałam na nią uśmiechając się szeroko.
-Ale ślicznie wyglądasz!-Zaśmiała się Kat i przytuliła mnie.
Widziałam, że płakała. Allie nie obeznałam z tą sytuacją chociaż pewnie sama to zrobiła, czytając Katherine w myślach.
-Ale tu ślicznie, byłam tu dobre 40 lat temu.
-Nocą jest jeszcze lepiej. Ale może jesteś głodna?-Zaproponowała Allie.
-Zawiozę twoje rzeczy do mojego mieszkania, są dwa piętra, mieszkam niestety na szesnastym, ale to i tak nisko jak na Rio.-Uśmiechnęłam się.-Są wolne dwa pokoje więc na spokojnie się zmieścisz.
-A Ethan?
-Jego nie ma. Nie wrócił na noc.
Wsiadłam za kierownicę a Kat przy mnie, Allie z tyłu.
-Dlaczego?
-Ja jej mówiłam, że spał z inną.-Szepnęła Allie.
-No coś ty.
-Dobrze, że go nie ma. Powiedziałam mu tylko tyle, że mam kilka tajemnic których mu nie powiem.
-No weź...
-Załatwię sprawę z moim synem jak tylko się da.
-Twoim synem?!
-Mam synka, ma trzy latka, ale rośnie zbyt szybko i wygląda na pięć. Jednak maskuję to i staram się zatrzymać jego rozwój zaklęciami. Daje radę, powinno być już dobrze. Miałam z nim przyjechać po ciebie ale mój...
-BYŁY.-Wyprzedziła mnie Allie.
-Tak... tak,tak... mój były mi to uniemożliwia. Chcę walczyć o pełne prawa opieki nad Christophem, ale boję się Christiana.
-Ale namieszałaś!-Parsknęła Kat.
-I jesteś tu z nami - odezwała się Allie - jeśli tu jesteś ZERO płaczu i ZERO biadolenia, tu jest pięknie, my jesteśmy piękne i mam nadzieję, że żadna z nas nie ma nic przeciwko małemu wakacyjnemu szaaleństwuuu!
-Właśnie.-Poparłam słowa przyjaciółki.
-Ciąża dla mnie to nie nowość... chodzi o to, że nie chciałam i nie planowałam dziecka.
-Moja droga, zaszłam w ciążę w wieku szesnastu lat a w tych czasach dziewczyny są tak głupie, że wychodzą za mąż kiedy osiągają 18 lat by mieć ustawione życie, myśląc do dobru dziecka i okłamując siebie, że to wszystko wyjdzie na dobre całej trójce, że się zakocha jak w księciu z bajki, a po miesiącu wakacji odchodzi kiedy wraca do rodzinnego miasteczka.
-Czy ty coś... -Zmrużyła oczy Kat.
-Nie.-Wyrwało się Allie.-Ona tylko mówi tak bo... bo tak jakoś.
-Aha...
-No! Jesteśmy.-Przerwałam rozmowę parkując przed wielką restauracją.
Usiadłyśmy do przedzielonego stolika i Kat zamurowało. Rzeczywiście, było tu pięknie, jak i równie ceny były cudownie wielkie, jednak co nas to obchodziło?
-Niedawno ceny nie grałyby dla mnie roli.-Westchnęła.
Była cudowna, to prawda.
-Zamów co chcesz.
-Nie mam na to kasy...
-Nie ma sprawy,ja mam.
-Ale ja nie chcę od ciebie kasy na jedzenie...!
-Katherine!-oburzyłam się.
-To ja zamawiam...-podniosła rękę by zawołać kelnera.-... chciałabym przystojniaku... hmm... to czerwone wino,tak, to najdroższe. No i prosiłabym o danie szefa kuchni. To samo dla moich cudownych towarzyszek.-Puściła zalotnie oczko do kelnera a ten zakłopotany odszedł.
Tak, zdecydowanie nie było z nią dobrze. Może się pokłóciła z Dante? Ale przecież mówiła, że tu jest... nie rozumiem... Powinnam się tym nie interesować... tak, stop z wtrącaniem się w takie sprawy.
-Nie będe tego jeść.
-Wyrzucisz moje pieniążki w błoto, jak możesz złamać mi skamieniałe serduszko?-Zrobiła smutną minę Allie a ja się roześmiałam.
-Dobrze. Ale oddam to.
-A se oddawaj, ja i tak tego nie przyjmę!
Po cudownie spędzonym czasie wstałyśmy i Allie zapłaciła flirtując dla zabawy z kelnerem, wiedziałam z czym to się wiąże. Chciała go oczywiście posmakować. Nie miałam przeciwko temu żadnych uwag. To jej życie, niech sobie zabija, potrzebuje raz na jakiś czas ludzkiej krwi. Przywykłam do takiego zachowania mojej przyjaciółki.
Podszedł do nas ten kelner, a ja stanęłam jak wryta. Spojrzałam na niego i pomyślałam:
Czy ty facet chcesz umrzeć z rąk tak pięknej wampirzycy?
Jednak zaraz potem zjawił się Dante. Na jego widok aż mi ciarki przeszły po plecach. Spojrzałam na niego i kątem oka wypatrywałam Allie.
-Nigdzie nie idę.
-Idziesz.Nie pytam się o zgodę.-Parsknął śmiechem Dante.
-Spałeś z tą barmanką to teraz rób jej kolejne dzieci cudowna z was para.
Aha... o to poszło... Rozumiem! Popieram cię Allie!
-Sorry, ona idzie ze mną. Potrzebujemy jej.-Kat rozpłakała się na zawołanie.
-Co ty tu robisz w ogóle?
-Stoję, płaczę... UMIERAM Z ROZPACZYYY!
Kat zrobiła cyrk za co byłam jej wdzięczna. Zabrałam obie przyjaciółki wsiadając w samochód i ruszając do mojego mieszkania.Wsiadłyśmy do windy a Allie dosyć przestraszona trzymała bagaże Katherine.
-Przespał się z inną?-Spytała Kat.
-Tak!
-Widziałaś to?-Uniosłam brwi.
-Nie... ale...
-Nie masz dowodów.
Umilkła ale i tak była wściekła. Z nią to jak z osłem, upartej od niej nie ma.
U mnie w mieszkaniu nadal świeciło pustkami, a nastał już wieczór. Ethan chyba nieźle ''zabalował''. Mam to gdzieś, a może mnie zostawił? Musiałam niestety dalej go okłamywać... Nie mogłam powiedzieć prawdy. Będzie na mnie naprawdę wściekły... Nie zdziwię się, jeśli odejdzie.
Z dziewczynami bawiłyśmy się świetnie. Dobrze, że są tutaj. Pomagają mi przetrwać ten okres tutaj... i te kłamstwa stają się coraz trudniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz