wtorek, 24 marca 2015

Od Chrissy

   Siedziałam w salonie zerkając na mamę która skakała radośnie po domu co chwilę mnie obserwując. Bała się, że coś sobie zrobię. Nie dziwiłam się jej, bo w takim stanie byłam zdolna do samobójstwa czy Bóg wie czego. 
   Katherine i Allie przyszły do mnie i obiecały, że będą z moją mamą w kontakcie jeśli coś się będzie ze mną działo. Nie denerwowało mnie to, że się tak o mnie troszczą. Było mi dobrze, że teraz ktoś się o mnie martwi. Miałam dość wyżywania się nade mną itp. 
-Rozmawiałam z Dante. 
-I jak?-Spytałam jednocześnie z Katherine. 
-Nijak. Nie chciałam przeszkadzać, bo słyszałam przed domem jak rozmawiali sobie po przyjacielsku. Faceci, wiecie o co chodzi. Nie chciałam ''przeszkodzić''.
   Przewróciłam oczami. 
-Ja tam bym miała gdzieś to, że sobie chłopczyki rozmawiają.-Wzruszyła ramionami Kat.
   Kiedy na nią spojrzałam zobaczyłam, że trzyma na rękach swojego syna. Rozczulona uśmiechnęłam się lekko.
-Masz rękę do dzieci, kto by pomyślał.-Przekrzywiłam głowę. 
   Moje wszystkie bluzki stały się stertą bluz i koszulek na długi rękaw. Chowałam siniaki i zadrapania, różne rany przed dziewczynami. Elise dość widziała. Nie chciałam by Allie i Kat się wypytywały o to. 
-Potrzymasz go.-Szepnęła Kat i podała mi Alana. 
   Poszła do łazienki a moja mama pomachała mi i wyszła do pracy. Jeszcze stała patrząc na mnie przez kilka sekund by dać radę i wyjść do roboty. Zwykle nigdy tego nie robiła, ale teraz bała się o mnie, już to mówiłam, prawda?
   Alan uśmiechnął się do mnie słodko. Uwielbiałam dzieci, a on był tak podobny do Nathana, że aż się zaśmiałam.
-Nathan jak malowany.
-Co nie?-Usiadła koło mnie Allie.-Jak się czujesz?
-Źle. 
-Dobrze, że jesteś szczera. To znaczy co źle?
-To, że w ogóle źle. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Nie mogę w nocy spać. Mam wrażenie, że zaraz wejdzie ten sam ochroniarz i zawoła mnie na salę tortur. Boję się zamknąć oczy. Boję się ciemności bo przypomina mi to tą ciasną klitkę. 
   Westchnęła i oparła głowę na moim ramieniu.
-Musisz przez to przejść.
-Nie dam rady, Allie. Wiem jakie są moje możliwości. 
   Kat wróciła i włożyła Alana do wózka wpatrzona w niego jak w obrazek. Dobrze, że była taka szczęśliwa. Zasługuje na to jak nikt inny. Też chciałabym być tak szczęśliwa jak moja mama czy Allie, Katherine... 
-Zaraz wrócę.
   Odeszłam od nich i zamknęłam za sobą drzwi od łazienki. Podwinęłam bluzkę i spojrzałam na ranę na brzuchu odwijając bandaż. Nie wyglądała dobrze. Lekko krwawiła, a nie powinno tak być.
   Kiedy weszłam do pokoju tam siedziała już Elise. Ona także mnie odwiedzała, chociaż mówiłam, żeby tego nie robiła wraz z dziewczynami. Spojrzałam się na nią znacząco a Allie zła spiorunowała mnie wzrokiem.
   Usiadłam na blacie przy barku. 
-Nie możesz pić!-Zareagowała natychmiast Elise.
   Zła westchnęłam.
-Tak, wiem. Nie chciałam pić, po prostu krzesełka barowe są tu bardzo wygodne. Jak się czujesz, Elise? Wszystko dobrze?
-Ja powinnam o to spytać.-Szepnęła Allie.
-Przestań grzebać mi w myślach, to denerwujące. 
-Nie. Wiesz, że to niebezpieczne! Miałaś się nie przemęczać!
-Sprzątanie kuchni to nie przemęczanie się. Nie róbcie ze mnie inwalidy bo to wkurzające. 
-Ale jesteś po załamaniu nerwowym, jesteś potłuczona, słaba i nie możesz tego robić.-Poparła ją Elise.
-Zapomnijmy o tym, co?-Zaproponowałam obojętnie. 
   Mój głos był zachrypnięty co bardzo mnie denerwowało. Co chwilę musiałam odchrząkiwać. Słychać było zmianę w moim głosie, w ogóle zmieniłam się. 
-Katherine?-Usłyszałam głos mężczyzny i spojrzałam za Kat. 
-Samuel?-Wykrztusiła przyjaciółka.
   Spojrzeli się na siebie... Samuela też widziałam. Widziałam jego napis na korytarzu w agencji. On żyje? Kat mi o nim mówiła sporo... Jednak Damon pomógł także jemu uciec kiedy pomógł mojej mamie. 
   Katherine i Samuel poszli by porozmawiać ze sobą. Elise namawiała mnie na wyjście gdzieś ale ja odmówiłam stanowczo. Bałam się wszystkiego. 
   Allie poszła ponownie spróbować porozmawiać z Dante... A Elise poszła kiedy się z nią pokłóciłam o to, by przestała mnie nadzorować. Powiedziałam jej, żeby nie zawracała sobie głowy takim kimś jak ja, kimś nic nie wartym. Tym ją przekonałam, a raczej wkurzyłam. Miała dość mojej ''głupiej gadki'' i powiedziała, że przyjdzie jutro. 
   Więc jestem sama, świetnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: