piątek, 20 marca 2015

Od Chrissy

   Moje życie wyglądało następująco: 1.wstać 2.lekarze zabierają mnie na pobranie krwi dla odżywiania wampirów, ponieważ jestem jedynym człowiekiem trzymanym w tej agencji. 3. prysznic 4.operacje  5.lekarze przypinali mnie do krzesła elektrycznego i próbowali wyciągnąć ze mnie informacje dotyczące moich przyjaciół z przeszłości.
   Nic nie mówiłam, mogliby mnie zabić ale nie wydam ich. Poza tym chcieli znać ich tożsamość tylko po to by mnie złamać, żebym przypomniała sobie to wszystko, te cudowne chwile z nimi by oni mogli je zlikwidować. Chcieli mnie złamać i zdołować bardziej, wiedzieli, że to mnie trzyma przy świadomości. Nie zapomnę o nich nigdy. Chociaż ostatnimi czasy demon posłany przez Naomi zrobił wszystkim z życia piekło. Teraz jestem... nikim.
   Zakrywałam uszy by odciągnąć się od tego miejsca na chwilę. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie mamę... Katherine... Emilie,Elise... Ethana. Chociaż zepsułam to co było między nami... nadal czułam coś niewyraźnego w sercu. To gasło wraz z moim życiem. Bo cierpiałam... nawet stałam się odporna na ból... pewnie niedługo wymyślą coś innego bym cierpiała.
   Usłyszałam pisk otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy. Muszę wstać.
   Więc tak zrobiłam. Podążyłam powoli do ochroniarza. Innych więzionych tutaj musieli wyganiać siłą albo nawet trzech musiało trzymać wilkołaki bo za bardzo się rzucały. Nie mogły się zmieniać, lekarze tutaj wynaleźli jakby antidotum dla nich by nie zmieniały się i były bardziej człowiecze. Ja tu jestem bo Naomi tak chce, a jestem jej wdzięczna że tu się znalazłam. Dzięki niej zauważyłam swoje wszystkie błędy i to, jaka byłam.
   Odliczałam dni,byłam tu już 293 dni. Szłam z ochroniarzem przez białe korytarze, weszłam do zadbanej lśniącej windy. Ochroniarz kliknął guzik na 5 piętro. Ruszyła.
   Wysiadłam z niej i szłam jak pies przy ochroniarzu. Liczyłam z nudów kroki.
   Czterdzieści pięć, czterdzieści sześć, czterdzieści siedem...
   Weszłam na salę i spojrzałam na znanych lekarzy.
-Jesteś jak silna, jak na swój stan. Musimy cię przerażać, a tak na ciebie nie działamy.
-Ponieważ to wszystko jest rutyną. - odparłam obojętnie wpatrując się w lekarza.
-A więc zmienimy plany operacji. Będą to tortury i eksperymenty na tobie. Najpierw zobaczymy jak zareagujesz na to.
   Pokazał mi zdjęcie Ethana z jakąś dziewczyną.
-Po co mi to dajesz?-Spytałam.
-Pokazuję ci to. Spójrz na datę tego zdjęcia.
-Wczoraj. Ta dziewczyna...
-Znasz ją?
   To była Elise. Ale nie mogłam tego powiedzieć.
-Nie. Śledzicie go?-Warknęłam.
-Musimy dręczyć cię zdjęciami twoich przyjaciół z przeszłości byś straciła kontrolę. Mielibyśmy powód do drastycznych środków eksperymentów. Wiemy, że coś czujesz do niego.
-Czułam i będę czuć do niego zawsze coś. Ale nie zbliżajcie się do tej rodziny na krok.
-Grozisz nam? Pacjent nie może tego robić.
   Usadzili mnie na elektrycznym krześle.
-Po co to robicie? Dlaczego ich śledzicie?
-To na polecenie Naomi. -Odparł ochroniarz.
-Przestańcie. Zostawcie ich.
   Czułam, że zaraz wybuchnę histerią.
   Nacisnął przycisk i kazał mi się zamknąć. Jednak nie zrobiłam tego. Nie pozwolę by ktokolwiek ruszył tą rodzinę dlatego, że ja tu jestem by mnie rozwalić psychicznie. Allie też nie tkną. Nikogo. Zabili moją rodzinę, nie zasługują na to by ich spotkał taki los jak mnie w tej chwili.
   Leon pewnie wychowuje się teraz u dalekiej ciotki. Jest bezpieczny.
   Uciekłam przez otwarte drzwi by pokazać im, że niby mnie złamali w ten sposób.
   Przeraziło mnie to, kiedy zobaczyłam zdjęcia Ethana i Elise. Oni ich śledzili naprawdę. Powoli zaczynałam się martwić. Musiałam nie dopuścić by stała się im krzywda. Nie pamiętali o mnie, nie mogli pamiętać. Nie chciałam, by pamiętali o takim kimś jak ja szczególnie, że pewnie nie wiedzą że demon był mordercą w moim ciele. Mieli pewnie teraz lepsze życie od kiedy zniknęłam. Nie chciałam psuć niczego więcej w ich życiu. Nie zasługiwali na to w przeciwieństwie do mnie.
   Ochroniarze mnie złapali. Rzucałam się grając dla nich by uwierzyli w to, że naprawdę mnie tym przerazili. Chodziło im o mój strach i ból.
-Udaje.-Zaśmiała się Naomi podchodząc do nas.-Widzę to gołym okiem.Znam takie coś, sama tak załatwiałam sprawy. Udawaniem...-prychnęła.
-Zajmiemy się nią jak należy.
-Mam nadzieję. Mam w dupie co z nią robicie. Byle cierpiała.
   Wstrzyknęli mi coś przez ramię.
   Zemdlałam.
   A może i nie?
   Zgłupiałam. Nawet nie wiedziałam co się dzieje w okół mnie, co mówi lekarz i ochroniarze. Ale szybko odzyskałam świadomość. Siedziałam na krześle, chyba byłam w jakiejś sali tortur. Były osobne sale, bo za ścianami słyszałam krzyki innych istot. To jakieś ryczenie, to płakanie i wycie.
   Bałam się, strach rósł i rósł... Wpatrywałam się w lekarza. Zbliżył się do mnie z igłą...
-Co Naomi chce zrobić?-Warknęłam słaba.
-To nie powinno cię interesować. Zaczynamy piekło.
   Robił mi rzeczy... które... nawet nie umiałam ich opisać. Ból czułam wszędzie. Bałam się, krzyczałam i wrzeszczałam najgłośniej z tych sal tutaj. Chciałam naprawdę umrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: