Ojciec zaczął coś podejrzewać, w sprawie mojej rany na ramieniu. Elise powiedziała mi, że nie widziała Nathana od dwóch dni, a wraz z nim zniknęła Katherine. Byłam zaskoczona, nikt mi nic nie powiedział kiedy Kat zniknęła kilka dni temu? Ethan jednak mało mi mówi.
Damon przyszedł do mnie a Katherine położył delikatnie na kanapie. Za nim wleciał Nathan, co mnie zaskoczyło jeszcze bardziej.
-Zrób czary mary żeby werbena zniknęła z jej ciała.
-Nie mam mocy...
-To przywróć.-Odezwał się zły Nathan.
-Potrzebuję na to czasu...
-Nie mamy czasu! - warknął Nat i złapał mnie z całej siły za ramiona.
-Auć, puść mnie Nathan!-Wrzasnęłam a on otrząsając się, zostawił mnie w spokoju.
Rana znów zaczęła krwawić, ale nie przejęłam się tym, mimo, że czułam ogromny ból. Gdyby Nathan jeszcze mnie tak trochę pościskał zmiażdżyłby mnie.
-Napraw to.-Zażądał.
-Nie jestem specjalistą od takich rzeczy... Spróbuję.
Usiadłam koło niej i zamknęłam oczy, skupiłam całą swoją moc na Katherine. To kosztowało mnie wiele, mogłabym werbenę zmienić w truciznę, która weszłaby we mnie. Byłabym otruta... nie powiedziałam im tego, bo chciałam jakoś uratować Kat. Były małe szanse na przemianę werbeny w truciznę, ale... zaryzykuję.
Kiedy otworzyłam oczy, Katherine wybudziła się, otworzyła oczy... i usiadła.
-Jak się czujesz?-Spytał Nathan a ja zaczęłam krztusić się krwią.
-Chrissy!-Podbiegł do mnie Damon.-Co zrobiłaś?!
-To efekt uboczny... nic takiego. Przejdzie mi.
Na razie nie wykazywało na to, że werbena przemieniła się w truciznę. Kaszlałam krwią, jak każdy czarodziej po wykonaniu trudnego zaklęcia, bo to należało właśnie do tych. Pobiegłam do łazienki i dopiero po kilku minutach było mi lepiej. Rana zaczęła bardzo mocno krwawić, więc zmieniłam bandaż by nie drażnić gości zapachem, chociaż i tak czuli zapach mojej krwi który według nich był cudownie kuszący.
-Jak się czujesz?-Spytałam, chociaż ja czułam się słabo.
-Jest... człowiekiem...- szepnął Damon.- czuję jej zapach.
-Jak to jestem człowiekiem?!- zdziwiła się Kat.
Wstała, ale sama się przekonała, że nie czuje mojej krwi. Nic nie może zrobić, biegać szybciej... Była rzeczywiście człowiekiem.
-Tylko cię oczyściłam z werbeny... gdzie się podziewałaś?
-Znów ją porwali. Uratowałem ją, wiedziałem gdzie jest od chwili kiedy zniknęła. Naomi chce mnie dorwać, zaczynam ją wkurzać. Na to wygląda. Mam tyle lat co ona, jakoś mnie nie rusza to, że mnie złapie. Jest Hunterem, bla bla bla. Na dodatek jest hybrydą, co oznacza, że jest wampirem i wilkołakiem w jednym. To najgorsza klątwa, jaka ją spotkała. Jednak ona widzi tylko dobre strony.Roland, to jej jakby szef, ale partner. Pewnie ją wykorzystuje, on nie odczuwa czegoś takiego jak miłość. Jak mnie dopadnie sam się stamtąd wydostanę. Werbena to gówno które mogę połykać litrami, a lekarze tam załatwiają wszystko przez werbenę, dzięki niej mają kontrolę.
-Katherine, co ci robili?
-Boże, czuję się jak nowo narodzony. Jestem człowiekiem, ale żenada. Teraz będę wszystko odczuwać jak ty - zwróciła się do mnie. -... będę tak słaba że to aż mi dupę ściska.
Zaśmiałam się z Damonem
-To co? Coś do picia? Jest piwo...- Damon zerknął do lodówki.-... i piwo, no i drinki, no i jeszcze wódka.
-Zimne piwo.-Powiedzieli w tym samym momencie Katherine i Nathan.
Miałam ślad od uścisku Nathana, który robił się fioletowy. Syknęłam z bólu i otworzyłam piwo telefonem.
-Stary dobry sposób Damona, polecam.- uśmiechnęłam się.
-Zdrowie naszej malutkiej Katherinki, żyj długo i szczęśliwie.-Zasmiał się Damon.
-Dziękuję za uratowanie mi kolejny raz tyłka.-Mruknęła i wypiła łyk.
-Nie ma sprawy, jesteś dla mnie jak wkurzająca siostra. Doleję ci mocnej wódki.
-Oszalałeś, mieszasz piwo z wódką?!- oburzyłam się.
-Ale dobre piwo... Ale wolę whisky.-Wzruszył ramionami Damon.
TO COŚ było okropne. Nie dało się tego pić.
-Gdzie będziesz mieszkać, Katherine?-Spytał Damon.-Skoro dzięki mnie masz teraz normalne życie jako człowiek co prawda, ale ważne że normalne życie.
-Czyli co, teraz jestem człowiekiem, śmiertelnikiem jako jedyna z was?
-A Chrissy?-Zaśmiał się Nathan.
-Ja... ja jestem człowiekiem, ale nieśmiertelnym. Moje zaklęcie podziałało tak jak chciałam, więc...
-Jesteś NIEŚMIERTELNYM człowiekiem?Bez jaj.-Roześmiał się Damon.
-Ważne, żebym była z Ethanem całe życie. Tylko on nie wie, że jestem nieśmiertelna... Nic mu nie mówiłam a myśli mam zablokowane.
-Jak to robisz?
-Co?
-Jesteś słabym człowiekiem a masz moce zaklęcia, jesteś potężna jak nikt inny.
-Ethan jest potężniejszy. Ja mam tylko moce, zaklęcia... a on ma to samo, tylko że jest wampirem którego nie można zabić, jest bardzo silny i ma taki ''zaszczyt'' że może wchodzić na teren rezerwatu do póki Riley stąpa po ziemi.
-Twój prześladowca? Kręcił się tu.- mruknął Damon.
-Widziałeś go?
-Czułem jego smród.
Uśmiechnęłam się lekko, ale zaraz spoważniałam. Riley nie da szybko za wygraną, jeśli wpojenie przerodziło się w obsesję... Wiedziałam, że Ethan go pewnie zamorduje, nie miałam tu nic do powiedzenia. W tej kwestii Ethan miał rację, nie ja. Utracę kolejną osobę...
Do domu wparowała Allie, wyważyła drzwi a ja przekrzywiłam głowę patrząc na biedne białe drzwi... ojciec mnie zabije.
-Nieeeeee... Znowu?
-Naprawię to.-Uśmiechnięty Damon poszedł do drzwi i wrzucił do środka Allie.
-Twoja krew jest cudowna, ale niestety, nie mogę cię pożreć przyjaciółko.-Westchnęła i usiadła na blacie.
-Allie...-Przytuliła mnie a ja poczułam jej lodowatą skórę.
-Sorry, nie przywykłam do tej wielkiej niewiarygodnej siły!-Roześmiała się.
-Jak na wampirzycę jesteś bardzo atrakcyjna.-Zauważył Damon.
-A dziękuję.
Kiedy Allie odsunęła się ode mnie złapałam ją za rękę, a wtedy stało się coś dziwnego. Zobaczyłam ją i jakieś dziecko, nie widziałam czy to chłopiec, czy dziewczynka, twarz była zamazana, słyszałam tylko śmiech.
-Allie...-Szepnęłam.-Jesteś... w ciąży...?-Spytałam zaskoczona.
-Nie...
-Właśnie wydaje mi się, że jesteś.
-Słucham? Jestem wampirem, moje dziecko zniknęła wraz z przemianą, halo!
-Właśnie... nosisz w sobie je nadal ale...
-... ale... ale... co?
-To nie dziecko.. Widziałam potwora w swojej wizji. To małe dziecko będzie mordowało i zabijało, zabije cię od środka, połamie kości...
-Dzieci takie nie są, daj spokój!Ja i ciąża?!
-Generalnie - zaczął Damon podchodząc do nas po naprawie moich drzwi - to dzieci wampirów są takie. Nigdy wampiry dorosłe nie pozwoliły by coś takiego się urodziło, zabijaliśmy je po porodzie albo kiedy rosło.
-Ale pieprzycie.-Warknęła i wybiegła.
-Na szczęście mi drzwi nie wyważyła.-Westchnęłam.-Tym razem zostawiam to wampirom... Nie wiem, czy Dante wie, że nosi potwora w sobie... Pewnie Ethan to przeczyta w jej myślach i będą przygotowani..
-Czemu się z nim nie spotkałaś?-spytała Katherine.
-Dopiero dwunasta a... wczoraj przepraszałam go milion razy ale widocznie musiał przemyśleć, czy mi wybaczyć, nie wiem z resztą co on myślał wtedy... Boję się, że będzie tak milczał w nieskończoność...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz