niedziela, 29 marca 2015

Od Chrissy

   Byłam bardzo zmęczona po zajęciach. Miałam je do osiemnastej, gdy Allie mnie odwoziła, ja zdążyłam zasnąć. Poczułam jej lodowaty uścisk który przywrócił mnie do żywych natychmiast. Otworzyłam oczy, płakałam przez sen...? Nigdy mi się to nie zdarzyło.
-Wszystko w porządku?-Spytała zmartwiona Gery siedząca z tyłu.
-Nie wiem.-Szepnęłam.-Nie mam pojęcia...
   Spojrzałam na Allie a ona uśmiechnęła się lekko. Chciała mnie pocieszyć, ale w tej sytuacji nie umiała.
-Uśmiechnij się.No dalej.-Odgarnęła moje włosy na bok.
-Nie mam powodu. Udaję od dwóch lat, że jest wszystko w porządku, mam robić to dalej?-Prychnęłam i pożegnałam się z dziewczynami.
   Weszłam do domu i przybrałam twarz ''Wszystko jest dobrze, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie''. Jednak... było wręcz odwrotnie. Byłam najgorszą osobą na świecie która była na dodatek nieszczęśliwa. Nie wiedziałam jak potoczy się dalej moje życie. Chodziło mi tylko o dobro syna. Gdyby nie on... nie wiem jak by wyglądała moja sytuacja. Czy bym żyła, czy nie.
   Leon siedział w pokoju czekając na mnie.
-Gdzie Chris?-Spytałam i starłam łzy z policzka.
   Przy nim nie musiałam nic ukrywać. Był osobą, która doskonale wiedziała jak się czuje. Widział to i nie dało się go okłamać. Od razu wyczuwał kłamstwa i kręcenie. Jednak mnie nie wspierał, czego nie wymagałam od niego. Chociaż można powiedzieć, że z tym wszystkim jestem sama i nie dam rady dłużej tego ukrywać. Ale musiałam. Musiałam ukrywać emocje jak najlepiej... Nie dać się im. Tak żyję dwa lata. Przeżyję jeszcze ostatni rok.
   Tak, rok. Ponieważ mój syn rośnie w zaskakującym tempie. Za rok stanie się nastolatkiem, wtedy Allie powinna się nim zająć. Nie powinnam odchodzić... ale i tak wiedziałam ile zostało mi czasu. Na moją śmierć czeka mój najgorszy wróg - Riley. Nie odpuści... Wiedziałam, że mnie zabije. Groził mi, że jeśli nie mnie to zabije Chrisa. Nie pozwolę mu na to. Dla Chrisa byłam w stanie się poświęcić. On się teraz dla mnie liczył bo tylko on mi został.
-Śpi.-Odparł Leon.-Idę spać.

   Dziś sobota. Minęły dwa tygodnie. Przez ten czas wiele zdążyłam zrobić. Spełnić moje jedyne marzenie które nie zostało zburzone przeze mnie lub czas. Dziś spotkałam się z Damonem,Allie,Elise,Jess,Samem,Gery i Katherine.
   Przez te cholernie ciężkie dwa tygodnie zmagałam się z problemami dotyczącymi Rileya. Codziennie go widywałam a on przypominał mi o swojej obietnicy, że jeśli nie zrobię tego co do mnie należy przez 3 tygodnie, to zabije mojego syna albo go zabierze. Byłam zrozpaczona, ale dla mnie było oczywiste co muszę zrobić.
   Znów przybrałam twarz szczęśliwej, ale wiedziałam, że niektórych osób nie uda mi się oszukać. Takich jak Allie,Gery i Elise. Elise chyba od razu się domyśli, że jestem nieszczęśliwa. Gery to wyczuła już dawno...
-No co chcesz powiedzieć?-Spytała podekscytowana Kat.
-Wiedzieliście, że pracowałam nad książką...
-No i?!
-Wysłałam ją do kilku z najlepszych wydawnictw w Nowym Jorku... No i... Moja książka spodobała się Stephanowi King'owi...
   Wszyscy mi gratulowali. Damon wraz z Allie najbardziej krzyczeli by zrobić mi wiochę, ale byli też podekscytowani moim osiągiem. Tak, to było moje ostatnie marzenie które jeszcze we mnie istniało. Stephen King był moim ulubionym pisarzem, uwielbiałam jego książki.
   Elise mnie przytuliła.
-Gratulacje za zrealizowanie marzenia.
-Ostatnie jakie mi zostało w tym roku.
   Zmrużyła oczy.
-Co masz na myśli.
-To, że został mi miesiąc.
-Słucham?-Zjeżyła się.
   Wymusiłam na twarzy uśmiech i spojrzałam na nią.
-Nic takiego. Po prostu... odreagujmy.-Szepnęłam i odeszłam szybko od przyjaciółki.
   Gdy po spotkaniu z nimi wracałam do domu, jakiś młody chłopak... o cholera. Znałam go!To ten, którego zaatakowałam w łazience na imprezie u Jess. Podał mi moją książkę i poprosił o autograf. Zaszokowana wpatrywałam się w niego ale podpisałam.
-Znam cię.
-Nie, zapewniam pana, że nie.-Zaśmiałam się nerwowo.
-Ale poważnie... czasem nie u tej dziewczyny... tej... Jessica miała na imię, prawda?
-Musi mnie pan z kimś mylić, naprawdę nie kojarzę. Nie chodzę na imprezy. Mam sześcioletnie dziecko i nie sądzę, bym latała po imprezach jak nieodpowiedzialna gówniara.
   Tym go odstraszyłam. Podziękował za autograf i zmył się. Tak jak myślałam, dodanie dziecka do konwersacji z podrywaczem powinno zadziałać.
   Spotkałam się w domu z Gery. Jutro miałam podpisywanie książek. Chirs był w przedszkolu, więc na razie mogłam odpocząć od nauki,zajęć i opieki nad dzieckiem. To powoli zaczynało być męczące, nie umiałam tego pogodzić. Ale kochałam to wszystko i nie chciałam tego kończyć. Co ja mówię... Przecież został mi miesiąc.
-Muszę przeczytać to mojej cioci.
-Nie sądzę żeby jej się to spodobało. Jest tam dużo seksu i wulgaryzmów.
-Kryminały takie są?
-To nie kryminał... no... trochę fantasy...
-Jeśli się spodobał najlepszemu pisarzowi to chyba jednak musiało mieć to coś.
-Uważam jednak, że nie spodoba jej się taka książka.
-Jest szczera, to chyba nie jest źle. A wulgaryzmy czasem się przydadzą w dobrej książce. A mojej cioci to nie przeszkadza, lubi seks.
-Aha, dobrze wiedzieć.-Zaśmiałam się.
   Wszystko było wymuszane. Śmiech, uśmiech, to w jaki sposób starałam się być miła na siłę.

   Dziś miałam wolne od zajęć i zaczęłam podpisywanie książek. Była ze mną Gery która wiedziała jak się zachować. Była milion razy na podpisy książek i sama to robiła. Przecież teraz wychodzi jej druga książka. Ona nie pisze szczerze, a ja tak.
   Stałam i rozmawiałam z ciekawymi czytelnikami mojej książki. Nie wiedziałam, że aż tak się ona im spodoba.
   Podszedł do mnie Damon. Niespodziewanie się tu zjawił.
-Lubię seks, lubię wulgaryzmy... lubię kryminały i fantasy. Napisałaś to dla mnie?-Spytał a ja się zaśmiałam.
   Ponownie. Zmusiłam się do tego.
-W tej sukience wyglądasz seksownie.-Skomentował jeszcze.-Ale nie jesteś w moim typie.
-Ciesze się. Za godzinę muszę iść. Spotkanie z Kat.
-Luz. Mam popilnować twojego brzdąca?
-Jeśli byś mógł.-Szepnęłam i powstrzymałam łzy.
-Coś nie tak?-Od razu zareagował.
-Em... Wszystko jest pod kontrolą.-Zapewniłam przyjaciela.

   Gdy poznałam córkę Katherine byłam zaskoczona. Wow,po takim czasie się spotkały... Niesamowite.
-Wkurza mnie Nathan... czasami myślę, że mnie nie kocha.
-Nawet tak nie mów.-Wzięłam łyk kawy.
-Poważnie. Wkurza mnie... Cały czas mną rządzi. Wiesz co mi powiedział? Że mnie zahipnotyzuje bo... Em...
-Byś nie spotykała się ze mną.-Dokończyłam za nią.
-Skąd wiesz?
-Kazał mi się od ciebie odsunąć... To nawet dobrze... Nie chciałabym być problemem. Pasujecie do siebie, ostatnio wiele rzeczy psuję... Jedyną rzeczą która mi się udała to wydanie książki.
   Pokręciła głową zrozpaczona.
-Dasz radę.-Zapewniłam ją.
-Jesteś nieszczęśliwa.-Zauważyła.
-Nie.-Pokręciłam głową.-Jestem bardzo szczęśliwa. Tylko... Nie okazuję tego w taki sposób jak powinnam...

   Przyjechałam po Elise i Allie, które siedziały w domu Woodów. Nie lubiłam tu przyjeżdżać, wiadomo dlaczego. Byłam dawnym problemem Ethana, jestem problemem dla Nathana... Nie chciałam im przysparzać kłopotów. Emilie tylko uśmiechnęła się do mnie przelotnie, gdzieś jechała. Jednak nie odwzajemniłam uśmiechu. To były moje ostatnie dwa tygodnie życia.
   Czekałam pół godziny. Zdenerwowana wyszłam z samochodu a kiedy miałam pukać do drzwi otworzyła mi Elise.
-Przepraszam, już idę.-Uśmiechnęła się El a za nią zobaczyłam Allie.
   Całowała się z Dante. Dobrze, że była szczęśliwa...
-To kierunek dom Kat?
-Tak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: