sobota, 21 marca 2015

Od Chrissy


  Dziś mijał 300 dzień pobytu w piekle. Nie traciłam świadomości, pamiętałam wszystko, na razie nie zamierzałam tego zmieniać. Moja głowa zamieniła się w dziennik zapisów każdego dnia pobytu dzięki czemu kodowałam wszystko jak robot. Jednak zachowując się jak urządzenie udawało mi się uciekać od tej rutyny. Te 340 dni temu kiedy ostatni raz rozmawiałam z Emilie... ten dzień pamiętałam jakby to było wczoraj. Widocznie nie udało jej się uzyskać pomocy żadnego z wiedźm czy kogokolwiek. Może ten ktoś wiedział co się ze mną dzieje i nie chciał ryzykować? Nie zdziwiłabym się. Nikomu nie życzę spędzenia reszty swojego życia w takim miejscu jak to. Ja tu jestem na wieczność, teraz żałowałam, że jestem nieśmiertelna. Zaklęcie trwałe ma swoje minusy. Jednak kiedyś cieszyłam się z tego, że mogę spędzić tą wieczność z miłością mojego życia.
   ''Numer 421 proszony na salę'' - słyszałam to codziennie kiedy ochroniarz mnie wołał. Wstawałam posłusznie i szłam przy nim jak codziennie. Przechodząc przez korytarze słyszałam krzyki tych istot, prosiły o pomoc. Zawsze kiedy tam chodziłam płakałam. Wiedziałam co czują, wiedziałam i znałam ich doskonale. Nie tylko byli tu dorośli ale dzieci także. Nie chciałam myśleć co oni im robili. Wiedziałam też, że te dzieci niedługo zostaną zlikwidowane na zawsze, zazdrościłam im tego, że niedługo przestaną cierpieć. Też bym tak chciała. 
   W myślach powtarzałam sobie to co codziennie kiedy budziłam się po torturach które odbywały się na dole w piwnicach. 
-Nazywam się Chrissy Howl, mam dwadzieścia lat, jestem z Forks...
   To było codziennością, dzięki temu nie zatracałam się całkowicie w rutynie i nie poddawałam się. Mój stan psychiczny nie był taki zły jak się przypuszcza. Tylko mam cięcia na ciele od wyjmowania mi różnych rzeczy, wkładania tam narzędzi i innych rzeczy. Ból był dla mnie normalnością, niczym nadzwyczajnym. Wiedziałam, że od tego nie ucieknę i wiedziałam za co to jest. Za moje kłamstwa, za moje błędy, za to ilu ludzi zabiłam, chociaż zrobił to demon, ale ciało należy do mnie. 
   Codziennie myślałam o tym, czy Christoph jest bezpieczny i szczęśliwy, czy nic nie zagraża jemu i Woodom. Mimo tego, że mnie pewnie nie pamiętają... nadal o nich myślałam. Nigdy nie przestanę o nich myśleć. 
   Może przyjdzie taki dzień, kiedy umrę? 
   Rzadko kiedy się odzywałam. Używanie mowy było dla mnie obce od kiedy tu jestem. Lekarze sądzą, że straciłam głos jakimś cudem, jednak z Naomi czasem rozmawiam, kiedy o coś pyta. Była mi obojętna jak wszyscy tutaj. Oczywiście nie mam na myśli więźniów. Mój mózg stał się stertą zapisanych kartek. Miałam pełno informacji na temat tego budynku, na temat wszystkich pomieszczeń. Nie byłam zepsuta w jakiś sposób, po prostu lekarze mnie złamali. Już dawno to zrobili, kiedy zaczęli pokazywać mi zdjęcia które robił jakiś szpieg Elise,Ethanowi czy Christophowi, komukolwiek z mojej przeszłości... Wtedy musiałam zrobić coś by zajęli się tylko mną a nie nimi. Mimo tego, że ból i cierpienie odczuwałam codziennie z powodu ochrony ich... nie mam do siebie żalu o to. Robiłam to by nie trafili tutaj jak ja i nie przechodzili tego samego. Kochałam ich wszystkich nadal, nigdy to się nie zmieni. Byli dla mnie jak rodzina, Emilie jak matka, rodzeństwo Ethana jak moje rodzeństwo... Ethan jak miłość mojego życia. Katherine była całym światem, była dla mnie siostrą którą zawsze chciałam mieć tak samo Allie. Nigdy nie uważałam inaczej i nie miałam wątpliwości. 
   Mam żal do siebie. Żal, że wyłączyłam człowieczeństwo i pozwoliłam by Naomi przyczepiła się do mnie tak łatwo, że nieświadomie pozwoliłam demonowi wniknąć we mnie. Pozwoliłam, by zniszczyła wszystko kiedy mogłam naprawić wszystko między swoim ojcem, Ethanem... No i moim synem. Planowałam wszystko dokładnie, swoją przyszłość. A Naomi zaplanowała zniszczenie mi tego wszystkiego... 


   Naomi weszła do klitki z uśmiechem i kucnęła przy mnie. Przechyliła delikatnie głowę i obserwowała mnie.

   Siedziałam na ziemi patrząc na nią bez wyrazu. Była mi tak bardzo obojętna...
-No uśmiechnij się.-Zaśmiała się.
-Mam uśmiechać się do diabła?-Szepnęłam.-Prędzej umrę niż zrobię coś z twojego rozkazu.
-O boże, jednak się odzywasz.
-Bo tylko z tobą aktualnie rozmawiam przez te 300 ileś dni.
-Liczysz ile tu jesteś? Ciekawe!
-Czemu mnie nie zabijesz?
-Bo lubię patrzeć na twoje cierpienie bardziej niż na tych wszystkich innych. Śmieszy mnie to kiedy chronisz tak bardzo swojego synuusia, swoją miłość którą udało mi się tak łatwo odsunąć od ciebie... Myślałam, że trudniej mi będzie go wywalić z twojego życia. Wiedziałam, że to cię złamie. Myliłam się?
-Nie. Może i w jakiś sposób zabiłaś część mnie kiedy odrzuciłaś Ethana i mojego syna. Ale nigdy nie przestanę ich chronić.
-Wiesz, że kiedy chcę mogę ich tu przyprowadzić.
-Część mnie wymarła, czego oczekujesz? I tak wiem, że nic nie zdziałam, ale mogę się zabić tu na różne sposoby. Mogę robić wszystko, by tylko ich obronić przed wami.
-Jesteś TYLKO CZŁOWIEKIEM.
-Może, ale zawsze będę chronić osoby które kocham.
-Ich nawet by nie ruszyło co tu z tobą robię. Po co to robić?
-Bo ich kocham nadal.
   Wstała i odeszła.

   Jest tu tak cicho. W moim umyśle... jest tak przyjemnie cicho. Wystarczy się zamknąć. Wystarczy się wyciszyć... ma się spokój od rzeczywistości. 


   Kiedy szłam na salę, dopiero co wychodząc z klitki zauważyłam Naomi. Uśmiechnęła się do mnie i spytała.

-Kogo wybrać? Elise? Dantego? Może Nathana? Aaa może synusia lub twoją przereklamowaną miłość?
   Uśmiechnęłam się lekko.
-Kogo?-Spytała ponownie dumna.
-Mnie.-Odparłam i ruszyłam przed siebie.
   Niech mnie gonią. Niech mi robią różne rzeczy, nawet te najgorsze. Nie mogłam dopuścić by coś stało się moim przyjaciołom, Emilie... Ethanowi... mojemu synowi. Nigdy do tego nie dopuszczę.
   Przy windzie skręciłam w lewo. Korytarz prowadzący w przeciwną stronę od wyjścia. Nie, nie ucieknę. Nigdy stąd nie wyjdę własnymi siłami, a wiedziałam, że nikt mnie stąd nie wyciągnie bo nikt o mnie nie chce słyszeć. Dlatego chociaż tyle mogę zrobić dla nich.
   Biegłam korytarzami i nacisnęłam przycisk wypuszczenia wszystkich istot z tego korytarza nr. 23. Jak mówiłam, wiedziałam gdzie jest wszystko i znałam ten budynek od góry do dołu. Jeśli trzeba zrobię naprawdę wszystko bym ja była obserwowana i torturowana najbardziej ze wszystkich istot. Oni mają cudowne życie, niech ta pieprzona agencja tego nie spieprzy.
   Istoty pouciekały na różne sposby, przez okna czy drzwi, windy... Ja zostałam schwytana, sama czekałam aż przyjdą. Zabrali mnie na salę tortur od razu i tam zostałam modląc się, by nic im się nie stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: