wtorek, 31 marca 2015

Od Chrissy

   Po zajęciach na uczelni wróciłam szybko do domu. Christopha odebrałam z zerówki, nauczycielka podeszła do mnie jakaś nie w humorze. Ona zresztą zawsze taka była.
   Wyczułam jej zapach krwi. Zacisnęłam zęby i starałam się powstrzymać pragnienie. Gdy byłam blisko człowieka od razu pojawiało się pragnienie. Na uczelni prawie zaatakowałam wykładowcę.
-Proszę pani... em...-Przeczesała swoją długą blond grzywkę.
-Słucham.-Uśmiechnęłam się.
-Pani syn sprawia wiele problemów...
-Problemów.-Powtórzyłam, dalej się uśmiechając.
   Nauczycielka była bardzo młoda, nie raz słyszałam, jak wydziera się na dzieci.
   Mój syn podszedł do mnie gotowy do wyjścia, pokazał pani język a ja zaraz go skarciłam. Zignorowałam młodą dziewczynę i poszłam do nowego samochodu. Musiałam zakupić nowy, bo nie miałabym jak dojeżdżać do uczelni w Seattle. Kosztował fortunę, ale musiałam mieć dosyć wytrzymałe i szybkie auto.
-Co znowu źrobiłem?-Spytał Chris robiąc słodkie oczka.
-Na mnie to nie działa.-Roześmiałam się.
   Zapięłam mu pasy z tyłu i usiadłam za kierownicą. Miałam nie jeździć... Ale nie bardzo obchodziło mnie to co mówiła Lili.
   Zadzwonił mój telefon, którego nigdzie nie mogłam znaleźć. Szukałam go w stercie papierów na przednim siedzeniu obok, ale nic nie znalazłam. Dzwonił kolejny raz, zajrzałam pod siedzenie i przypadkowo nogą nacisnęłam klakson.
   Kobieta która przechodziła przede mną pokręciła wystraszona głową, a gdy ja znalazłam wreszcie telefon wyprostowałam się i uderzyłam głową o dach samochodu. Za bardzo odskoczyłam do góry. Odebrałam telefon.
-Auć...-Szepnęłam.-Słucham...
-No, nareszcie odebrałaś!-Westchnęła Allie.-Ja biorę ślub, co z tobą?!-Zaświergotała.
-Oj, ale współczuje Dantemu...-Zaśmiałam się.
-Mamo, jedziemy? Głodny jestem.
-Tak, za chwilę.
   Nie rozmawiałam przez telefon jadąc samochodem. Byłam ostrożniejsza i korzystałam z tego, że Riley jest zamknięty u łowców. Oby tak zostało. Jak wyjdzie... po mnie. A nie chcę przed nim uciekać.
-No... Jestem u Woodów. Wiesz, że Sophie nie żyje?
-Słyszałam od Elise.-Chrząknęłam.-No i co ja mam zrobić Allie? Dzwonisz na pewno w jakimś konkretnym celu.
-Ach! Tak,tak. Elise namawia mnie na kupno odjazdowej sukienki, pojedziesz z nami?
-Dzisiaj?
-No!
-Nie dam rady... Przepraszam... Mam Chrisa na głowie, muszę zrobić obiad... pouczyć się na egzamin...
-Jesteś pół wampirem, zrobisz to w zaskakującym tempie.
-Właściwie to nie bardzo. Nie mogę z nich korzystać po ostatnim wypadku. Udaję człowieka. Co jest najlepsze? Nie mogę opanować się przed krwią ludzką. Chris jest hybrydą, więc nie pragnę jego krwi... na szczęście...
-No weź!- poprosiła Allie.
-Nie mogę, chciałabym. Muszę lecieć, Chris głoduje. Cześć.
 
   W domu zrobiłam mu spaghetti. Stałam się mistrzem kuchni. Chris uwielbiał jak gotowałam. Kiedy jadł ja poszłam do samochodu na szybko używając wampirzego tempa. Bałam się na sekundę zostawić Chrisa samego. Przecież ma tylko sześć lat...
   Byłam przewrażliwiona na tym punkcie.
   Gdy wróciłam z papierami ze studiów, z zeszytami... Chris kończył jeść. Lubił się ''modlić'' nad jedzeniem godzinami.
-Mamo kup mi psa.- poprosił.
-Psa?- zdziwiłam się. - A co cię naszło na psa?
-Bo lubię psy.
   Westchnęłam i gdy odłożyłam papiery mój syn zdjął swoją bluzę i wtedy zobaczyłam odciski, jakby siniaki, ktoś go mocno ścisnął. Zaskoczona i przerażona kucnęłam przed nim i spojrzałam na to.
-Kto ci to zrobił?
-A to? Em... Kolega.
-Aha... Kolega? Wydaje mi się, że to ktoś inny.
-Nie, no mówię ci, że kolega. - poszedł do swojego pokoju a ja byłam załamana.
   Kto mu to zrobił? Miałam ochotę zamordować tą osobę.
   No i Allie będzie na mnie zła, olałam sprawę z jej wybieraniem sukni. Ale po prostu nie miałam jak. Byłam jej druhną... Musiałam się po prostu zająć synem i nauką.
   Do domu usłyszałam pukanie. Ślizgnęłam się na parkiecie i doleciałam prosto do drzwi.
-Dante? Allie nie ma...
-Ja do ciebie smarkulo. - zaśmiał się.
-W takim razie wejdź.
-Czuję jaka jesteś słaba... Cholera, co się z tobą stało?
-Dziecko, uczelnia...
-Nie wykręcaj się. Słyszałem od Allie jak mówiła, że wilczek wrócił. Dałaś mu popalić?
-Za bardzo nie miałam jak. Straszył, że zabije Chrisa... Damon go zamknął u łowców. Na razie jestem bezpieczna.
-Moja narzeczona skarży się na to, że masz ją gdzieś.
-Nie mam, zrozum... od jakiegoś czasu nie mogę pogodzić uczelni z opieką nad Christophem.
-Na dodatek ten wypadek...- dodał z uśmiechem.
-Skąd ty to wiesz?! A... Allie...
-Dobrze mieć wszystko wiedzącą narzeczoną.
   Pokręciłam głową zaskoczona zachowaniem Allie. Rozpowiada na lewo i prawo to wszystko.
-Ale widzę te zadrapania. Przecież jesteś pół wampirem, powinno ci szybko znikać.
-Moją większą częścią jest człowiek. Po wypadku wszystko się zmieniło... Jestem słabsza... Ale dwa lata dawałam radę to teraz też muszę.
   Jasne... Wmawiaj sobie bajkę.
   I tak niedługo zdechnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: