Nie myślałem normalnie. Naprawdę, gdy wracałem do domu, musiałem cały czas zaciskać zęby, aby nie rozniosła mnie furia.
Tak bardzo chciałem umrzeć.
Tak byłem blisko...
W tym momencie nic się dla mnie nie liczyło. Zrezygnowany wróciłem do domu.
Od wejścia usłyszałem że Elise z kimś trajkocze.
- Z kim gadasz? - spytałem.
-Z Chrissy. Ostrzega mnie, że chciałeś się zabić. Co ci odwaliło? - warknęła siostra.
Znużony odparłem.
- Nie mam ochoty gadać. Zaraz wracam.
W domu nie czekało mnie nic dobrego. Wyszedłem trzaskając drzwiami.
Nie uszedłem paręnaście kroków, a dogoniła mnie...
Sophie.
- Co ty tu robisz? - spytałem zaskoczony.
- Ethan, musimy porozmawiać - miała taki ogromny smutek w oczach, że zaraz zmiękło mi serce.
Jednak pamiętałem o tym, co mówił lekarz.
- Wracaj do środka.
- Ethan...
- Przeziębisz się - syknąłem.
Sophie aż się skuliła. Westchnąłem i pocałowałem ją w głowę, biorąc na ręce.
- Zaniosę cię..
- Ethan, naprawdę chcę z tobą porozmawiać.
- Potem, dobrze? - wyszeptałem i położyłem ją na łóżku w jej pokoju.
Gdy zamykałem drzwi, Sophie patrzyła na mnie z ogromnym żalem.
Jednak teraz naprawdę nie miałem ochoty do rozmowy.
Skierowałem się do lasu i szedłem tak cały czas.
Uświadomiłem sobie parę, naprawdę bardzo istotnych spraw.
Po pierwsze nadal, niezmiennie, mocno kochałem Chrissy.
Po drugie nic nie czułem do Sophie. Traktowałem ją wręcz jak siostrę.
Po trzecie to co chciałem zrobić było głupie.
W końcu miałem dziecko... Chrissy miała rację, nie mogłem mu odbierać ojca...
I w końcu po czwarte...
Nie mogłem się tak nad sobą wiecznie użalać. Bywa czasem ciężko w życiu i nic na to poradzić nie mogłem...
Ale musiałem żyć.
Jak nie dla rodziny i Chrissy...
To przynajmniej dla tego dziecka, które nic nie zawinilo.
Z nowymi postanowieniami wróciłem do domu.
Musiałem być silny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz