Wróciłam do domu po zajęciach i napiłam się kawy.
-Po co ją piję?-Szepnęłam sama do siebie.-Moje serce nadal jest człowiekiem.
Do drzwi ktoś zapukał. Wyczułam Elise, w mgnieniu oka otworzyłam drzwi szczęśliwa, że ją widzę.
-Przekazuję ci tylko zaproszenie, nie żebym popierała twój pomysł.
-Zaproszenie na ślub... Dobijasz mnie.
-Prosto w twoje martwe serce.-Szepnęła i odeszła.
Przewróciłam oczami i dogoniłam ją.
-No czekaj no! Nie strzelaj we mnie tak swoimi pociskami bo to boli.
-Podobno nie masz uczuć.
-Ale potrafisz dogryźć.
-Uczę się od mistrza.-Wskazała na mnie.
-Mam klęknąć i błagać o przebaczenie?
-Tak!-Zaśmiała się.
-Dobra.
Tak też zrobiłam. Elise zaczęła się śmiać i kazała mi wstać.
-Ludzie patrzą.
-Są tolerancyjni.-Odparłam powstrzymując śmiech.-Poważnie, zaakceptują to.
-Dobra, wybaczam. Gdzie twój brat?
-Wysłałam do Seattle. Zrobiłabym mu krzywdę... nie umiem się opanować... pragnienie mnie wykańcza. Gdy czuję głód nie jestem sobą.
-Przyzwyczaisz się. To... przyjdziesz?-Wskazała na zaproszenie.-Wiem, że to nie problem...
-To nie zadziałało.-Przerwałam jej.-Zaklęcie nie działa.
-Poważnie?-Zaśmiała się.-Gratulację na czarownicy.
-Ale... mówiła, że to uczucie jest zbyt silne by je usunąć.-Przegryzłam wargę.
-Czyli nie powinnaś iść...
-Dam radę.-Zapewniłam ją.-Ile razy cierpiałam przez facetów? Przyzwyczaiłam się...
-Ale Ethan nie jest dla ciebie jakimś tam facetem.
-Drążysz temat. Po prostu zamknijmy to.
-Mam dla ciebie sukienkęęę!-Powiedziała śpiewnie przypominając sobie o tym.
-Pokażesz?
Allie oczywiście została zaproszona, Dante sam po nią miał przyjechać. Nathan wraz z Katherine także mieli być. Kat była u mnie, teraz miałam to gdzieś, że mi zabrania spotykania z nią. Co on jest jej ojcem?
Mogłam wyłączyć człowieczeństwo ale po ostatnich przeżyciach bałam się to zrobić. Dla mnie wyłączenie tego było niedopuszczalne i przerażające.
Na ślub pojechałam wraz z Allie i Dante. Byliśmy wcześniej, Dante nalegał byśmy tak się zjawili. Siedziałam na krześle wraz z Allie rozmawiając, a do nas podeszła Emilie. Matko, jak dawno jej nie widziałam.
Za nią stał Ethan. Patrzył się w naszą stronę.
-Chrissy!-Uśmiechnęła się.-Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Rozważałam to.-Zaśmiałam się.
Wstałam a Elise stanęła obok mnie i przekazała mi telepatycznie Nieźle to maskujesz. Długo tak potrafisz?
Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Co u ciebie?-Spytała Emilie.
-Studiuję.
-Jaki kierunek wybrałaś?
-Dziennikarstwo.
-Filologia Angielska brzmi bardziej zaawansowanie.-Poprawiła mnie Allie.
-Miałaś iść na prawo...
-Nie mogłam się zdecydować. Potem zmieniłam na medycynę, a następnie na dziennikarstwo. Teraz wiem czego chcę.Idę tak poszła moja mama...
Emilie uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Jesteś wampirem, jak mówiła mi Elise.
-Tak...
-Dlaczego?
-Byłam chora... i... miałam problemy...-Starałam się odpowiadać tak, bym brzmiała poważnie.
Dlaczego? Bo miałam dość człowieczeństwa, miałam dość uczucia którego nie umiem się pozbyć? Bo kocham Ethana? Bo mi go brakuje? -Pomyślałam.
-No,no, Howl wyglądasz cudownie.-Uśmiechnął się Dante.
-A ja to co?-Allie wstała i pocałowała go.
Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok.
Czekałam na Katherine. Byli wszyscy, tylko nie ona. Był Nathan... Nie było Alana. W końcu po kilku minutach zobaczyłam ją. Od razu podeszła do mnie i przytuliła.Nie wiedziała, że jestem wampirem. Na razie powinno tak zostać.
-Ale jesteś cieplutka.-Uśmiechnęła się Kat.
-Jak to ciepła?
Powinnam być LODOWATA.
Spojrzałam na Allie przerażona.
-Przepraszam cię Kat.
Podeszłam do Allie. Nie umiałam kontrolować jeszcze tego tempa wampira. Poczułam tą Sophie... Zacisnęłam zęby. Cholernie mnie kusiła jej krew. Słyszałam jak pulsuje w żyłach...
Nie! Jej nie mogę.
-Co się stało?-Spytała Allie.-Jak to jesteś... O cholera, jesteś naprawdę ciepła.
Nagle wróciło wspomnienie z agencji. Przypomniałam sobie co mi wstrzykiwali kiedy byłam nieprzytomna. Coś z jakimś niewyraźnym napisem... Coś musieli mi dać bym zachowała człowieczeństwo po przemianie.
-Widz...
-Widziałam.-Szepnęła także przerażona Allie.
-Co ze mną nie tak?-Wycedziłam.-Zaraz wrócę.
Weszłam do środka i skierowałam się do łazienki. Gdy z niej wyszłam spotkałam Ethana. Starałam się go ignorować. Nie patrzeć na niego. Jednak on mnie zatrzymał.
-Coś nie tak?
-Powinieneś przy niej być.-Spojrzałam na Sophie.
-Nie muszę być cały czas.
Dotknął mnie i zdziwił się. Wiedział, że jestem wampirem bo to wyczuwał, ale zdziwił się temperaturą.
-C...
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Ale...
-Ethan, idź do swojej narzeczonej, dobra?-Spojrzałam mu w oczy i wylało się ze mnie to wszystko.Mówiłam ciszej.-NIE potrafię zapomnieć o tobie. Ty zapomniałeś. Z nami się nie udało, sam to zakończyłeś więc powinieneś być z nią. Kocham cię, ale myślę, że Sophie będzie zła, że ktoś taki zakłamany i okropny jak ja z tobą rozmawia. Nie chcę cię ranić za każdym razem. Ja nie mogę zapomnieć o tobie, nie daję rady.Udaję, że mnie to wszystko nie rusza.Nie mogę być szczęśliwa... ty spróbuj. Bo ja nie jestem i nie będę. -Starłam łzy z policzka.-Dziś twój dzień. Idź i świętuj...
Poklepałam go po ramieniu delikatnie i odeszłam.
Trudno było mi opanować to wszystko. Musiałam być silna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz