Zażenowany spojrzałem za nią i uśmiechnąłem się lekko. Co ta dziewczyna z siebie zrobiła...
Bez słowa odwróciłem się i ruszyłem do domu. To chyba było wszystko ponad moje siły.
- Wracamy - powiedziałem, gdy tylko wróciłem do wynajmowanego przez nas mieszkania.
Elise zaskoczona uniosła brwi.
- Wracamy ? A co z Chrissy? Ona wybije całe miasto!
Wzruszyłem ramionami.
- To już nie nasza sprawa. Wkrótce zajmie się nią ktoś z góry.
- Ethan! - sarknęła oburzona Emilie, która przyjechała parę dni temu.
- No co? To już nie ta sama Chrissy, tylko jakiś...
- Kochasz ją przecież - mruknął nieoczekiwanie Dante.
Spojrzałem obojętnie w okno.
- Szczerze? Już nie.
Wszyscy zaszokowani wpatrywali się we mnie.
Co, miałem kłamać?
Zmęczony ich natarczywymi spojrzeniami wyjaśniłem.
- Nie chce się już w to bawić. Dawno temu wiedziałem, że lepiej będzie jak zniknę z jej życia... I miałem rację. Jest oszustką. I to nie w błahej sprawie. Ma męża alkoholika i bachora z nim.
- Jest rozwódką - przerwała mi nagle Elise.
- Ale była mężatką - odparłem.
- Była - podkreśliła siostra, ale zignorowałem to.
- W każdym razie... Okłamała mnie. To może i bym jeszcze po pewnym czasie wybaczył... Ale to jak się teraz zachowuje? Lata po mieście i myśli że jest fajna jak wymorduje iluś tam ludzi. Mnie to już naprawdę nie interesuje - zakończyłem - Może i kiedyś coś między nami było... Ale teraz? Chyba się wypaliło...
Wszyscy zamilkli. Nikt się chyba po mnie tego nie spodziewał.
Ja po sobie też nie...
Ale nie tylko Chrissy się zmieniła.
Ja również.
Poszedłem do pokoju i spakowałem wszystko. Czując atmosferę panującą w domu, niedowierzanie i strach moich bliskich, postanowiłem wyjść z domu.
Na ulicy czekała już na mnie Sophie.
Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok i przytuliłem od razu.
- Sophie - wyszeptałem czule.
- Ethan - odparła powoli.
Była moją bliską przyjaciółką. I mimo iż poznaliśmy się w niefortunny sposób, gdy pijanego odprowadziła mnie do pokoju, położyła na łóżku i znikła, to naprawdę się z nią zaprzyjaźniłem.
- Ethan... Martwię się trochę. To niebezpieczne tak chodzić po ciemku... Zwłaszcza, gdy ten bandyta szaleje...
Westchnąłem. Niestety Sophie nie miała pojęcia o wampirach.
- Nie martw się moja droga. Przy mnie nic ci nie grozi - uśmiechnąłem się i wziąłem ją za rękę dla otuchy.
Spacer jednak nie był przyjemny. Zewsząd słyszałem krzyki ludzi. I mimo że większość nie krzyczała z powodu Chrissy... To właśnie z nią mi się to kojarzyło.
Sophie od razu wyczuła mój nastrój.
- Ethan, co się dzieje? - spytała lekko.
- Nic Sophie... Po prostu... Będę musiał stąd wkrótce wyjechać - nie okłamałem jej. Może troszkę nagiąłem prawdę, czyli powód mojego smutku....
Zatrzymała się gwałtownie.
- Jak to wyjechać...? - otworzyła szerzej oczy - Gdzie?
Uśmiechnąłem się lekko.
- Wiesz, że będę cię...
Weszła mi w słowo.
- Ethan, gdzie jedziesz?
Westchnąłem.
- Wracam do mojego miasteczka. Do Forks.
Nie wiem czy mi się wydawało, czy w jej oczach stanęły łzy.
- Na zawsze...?
- Wiesz, że będę tu wracał...
Nic nie powiedziała, tylko odwróciła się i odeszła.
A ja bez słowa wpatrywałem się w jej oddalające plecy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz