-I jak było u lekarza?-Spytała mama przez telefon.
-Dobrze.-Skłamałam.
Trzymałam w rękach papiery, moje wyniki badań.
-Na pewno?
-Tak. Na sto procent.
-No dobrze. Wiesz co, zadzwonię wieczorkiem dobrze słońce?
-Dobrze mamo.
Rozłączyłam się i walnęłam papiery na bok. Usiadłam na kanapie zastanawiając się, czy powinnam na nie spojrzeć. Przecież muszę wiedzieć na co choruję...
Nie. Nie spojrzę na to. Wszystkim powiem, że jestem zdrowa - tak będzie najlepiej.
Do domu złożył mi wizytę Damon. Uśmiechnęłam się na widok starego przyjaciela.
-Przyszedł morderca.
-Gdzie masz siekierę?-Spytałam.
-W spodniach.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się ścierając łzy z policzka.
-Coś nie tak Calineczko?
-Wszystko jest ok. Na pewno. Studiuję tutaj.
-Tak? To cudownie. Załapałaś się na rozpoczęcie roku.
-Tak, racja. Ale nie pójdę na prawo tylko medycynę. Mała zmiana planów.
-A czemu na medycynę?
-Już dość miałam do czynienia z prawem. Dość biegania po sądach... nienawidzę swojej przeszłości i dawnej siebie. Teraz czas na małe zmiany.
-Fajnie, tylko mam nadzieję, że nie będziesz się przemęczać? Allie skopała tyłek Nathanowi za te ślady na nadgarstku.-Zaśmiał się.
-Jest bardzo troskliwa... Nie powinna się tak mną przejmować.
-Wie, że coś jest nie tak. Widziałem te łzy, widziałem kartkę z badań.
-To nic, naprawdę. Jestem zdrowa.
-Zobaczymy co dalej będzie się dziać jak nie weźmiesz leków ćpunko.-Znów się roześmiał a ja rzuciłam w niego poduszką.
-Zawiózł byś mnie na uczelnię?
-Nie ma sprawy ćpunko.
-Zamknij się.-Rzuciłam i poszłam z nim do samochodu.
Nie zaczynałam od początku, bo nie miałam po co. Studia nie zmienią mojego stanu psychicznego i zdrowotnego. Nic nie zmienią. Po prostu chcę udawać przed mamą, że jest dobrze. Okłamywałam samą siebie, że pożyję jeszcze trochę. Czułam, że coś ze mną nie tak. Albo się mylę, albo naprawdę jest źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz