Siedziałam przy barku. Wyrzuciłam insulinę do śmietnika i szłam w stronę Gery. To była jedna z czarownic która chodziła ze mną na zajęcia. Podjęłam decyzję. W końcu musiałam to zrobić.
Stanęłam przed nią. Uśmiechnęła się do mnie i wstała z fotela. Miała jakieś... 165 cm wzrostu. Była malutka i drobna.
-Mam prośbę.
-Słucham cię.
-Możemy pogadać na zewnątrz?
-A czemu nie tu?
-Dobrze. Słuchaj...- spojrzałam na Elise i Allie, czy podsłuchują. W sumie miałam to wywalone. - Chciałbym prosić cię o pomoc... Wiem, że jesteś czarownicą...
-Dobrą czarownicą.-Zaznaczyła ze śmiechem ale zaraz zachowała powagę.
-Chciałabym... przestać czuć... coś... do kogoś.
-To chodź ze mną.-Pociągnęła mnie do łazienki.-Jesteś tego pewna?
-Nie chcę tego czuć do nikogo. Nigdy.
-Da się to zrobić...-przeczesała swoje króciutkie brązowe włosy.- Ale jeśli to nie jest silna miłość zaklęcie nie podziała.
-To uczucie jest bardzo, bardzo silne.-Odparłam szybko.- Czy to jest odwracalne?
-Tak. Wraca wtedy, gdy ten ktoś spojrzy na ciebie w taki sposób... przepełniony miłością. Masz jakieś wspomnienie, które jest silne... takie najwspanialsze?
-Jest ich mnóstwo.-Uśmiechnęłam się kiedy wspomniałam je wszystkie.-I czy... możesz przywrócić moje dawne... moce i to, że byłam wampirem?
-Mogę przywrócić tylko wampira, moce zniknęły.
-To o to też bym cię prosiła złota rybko.
Zaśmiała się i kazała mi zamknąć oczy.
-Nie chcesz czuć do nikogo nigdy... miłości?
-Takiej miłości... nie chcę.
-Dobrze.
Zaczęła mówić jakieś zaklęcia pod nosem... Trwało to chwilę. Przypomniałam sobie wszystkie wspomnienia z Ethanem... a potem... Uczucie z mojego serca się usunęło. Ta część serca zniknęła. Poczułam się... wampirem.
-Dziękuję Gery.-Przytuliłam ją.
-Nie ma za co.
-Przyjechałabyś po mnie jutro na zajęcia?-Uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy.
-To do jutra.
Wyszłam z łazienki, wzięłam piwo ze stolika i szłam w kierunku jakiegoś chłopaka. Jak szaleć...
-To szaleć.-Szepnęłam i wzięłam łyk piwa.
Zatrzymał mnie nagle jakiś chłopak.
-Zaczekaj.
-Co?-Warknęłam.
-Nie rób tego. Sypia z byle kim.Obudzisz się z wysypką.
Przekrzywiłam głowę.
-Dzięki za radę.
-Nie daj mu się oplątać - wzięłam łyk piwa. - Jesteś miłą dziewczyną.
-Nie jestem.-Zapewniłam go. -Przykro mi ale marnujesz czas.
-Na rozmowę?
-Flirtujesz ze mną, jesteś pijany. -Uśmiechnęłam się.-Uroczy jesteś, ale cuchniesz miłością i szlachetnymi zamiarami, nie szukam miłego, grzecznego chłopca. W ogóle nie szukam faceta. Nie chodzę ani na randki, ani nie gadam z grzecznymi chłopczykami.
-W kółko powtarzasz nie.
-Odmowa zapewnia bezpieczeństwo.-Odparłam i starałam się go minąć.
-Do zobaczenia na zajęciach.
Zatrzymałam się i odwróciłam do niego.
-Mamy wspólne?
-Powieściopisarstwo dla zaawansowanych. Chodziłaś na medycynę, no nie?
-Nie pamiętam cię.I tak, chodziłam.- Obojętnie spojrzałam na niego i wzięłam kolejny łyk.
-A ja owszem. I dlaczego zmieniłaś kierunek?
-Bo jestem wieczna.
-Tak myślałem.
Zobaczyłam z boku pistolet nabity werbeną. Zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Strzelaj. Czekam.-Wzięłam kolejną butelkę.
-Tu nie mogę.
-Ale ja mogę.
Spojrzałam mu w oczy i zahipnotyzowałam.
-Pójdziesz ze mną do łazienki.
Poszedł za mną. Gdy weszliśmy do niej, była pusta. Odwróciłam się do niego a on stał zahipnotyzowany wpatrzony we mnie.
-Smacznego.-Szepnęłam do siebie i ugryzłam go w szyję.
Gdy skończyłam pić... Odzyskałam świadomość tego, co robię.
Jeszcze żył. Dałam mu wypić swoją krew która uleczyła jego ranę i choć trochę przywróciła krew do organizmu.
-Żyj... błagam.-Szeptałam do siebie wystraszona.
Zadzwoniłam po karetkę, takim akcentem zakończyła się impreza u Jess.
Odwiozłam Elise pod dom. Była dwunasta, nieźle zabalowałyśmy. Spojrzała na mnie i wysiadła. Ja za nią.
-Oszalałaś. -Stwierdziła.
-Bo chcę zapomnieć?-Parsknęłam.
-O takiej miłości nie da się zapomnieć.-Zaśmiała się Elise.
-Próbuję zakryć to zaklęciem! Nie daję rady, kochałam go.
-Kochasz nadal. Po prostu usunęłaś z serca tą część którą się kocha!
-Elise, nie miałam wyjścia, wiesz o tym.
-Ale on nie kocha tej Sophie!
-I co? I tak nie bylibyśmy razem gdyby nawet tej dziewczyny nie było w jego życiu. On to skończył. Więc ja zrobiłam słusznie kończąc to w sercu.
-Był wtedy w szoku...
-Nie broń go! Jesteś jego adwokatem czy co? Teraz ma swoje życie.
-On nie może o tobie zapomnieć. Jemu jest ciężej. Przez swoją odporność nie ma jak zapomnieć!
-To już nie jest mój problem.-Wycedziłam przez zęby.
Poleciała mi jedna łza. Starłam ją szybko.
-Przestań Elise!-Krzyknęłam.-Nie chcemy o sobie pamiętać! Jemu jest milion razy łatwiej zapomnieć o mnie, bo NIC DO MNIE NIE CZUJE. Od kiedy to się skończyło!? ILE TO TRWAŁO?! Byłam w tej agencji rok czasu i uczucie do Ethana się wzmocniło, tęskniłam za nim! Teraz było mi ciężej. Nie było dnia którego nie przemyślałabym o nim. Teraz nie mam serca, wyłączyłam tą część. Przecież wiesz, że nic do mnie nie czuł.
-Ale nie musiałaś być znów wampirem! Usuwać to wszystko!
-Elise...-Szepnęłam zmęczona rozmową.- teraz on ma rodzinę, nie widzisz tego? Ja usunęłam to co było dla mnie wszystkim. Jestem wampirem bym nie była chora, bym nie miała tych problemów zdrowotnych! Razem z jego zdradą -kontynuowałam - zniknęło jego uczucie do mnie. A ja sprawdzam jak to jest żyć bez tych uczuć.
Wsiadłam do samochodu a ona pokręciła głową załamana.
W domu mój brat od razu zrobił mi awanturę o to kim jestem.
-Nie dbam o to.-Wzruszyłam ramionami.- To moje życie.
-Czemu nie mogłem go zabić!?
-Bo ci zabroniłam. Nadal ten zakaz jest, bo ma dziecko w drodze no i narzeczoną jak się domyślam. Zabijesz go, to ja zabiję ciebie.
-Co ty mówisz do kurwy nędzy?!-Wrzasnął zły.
-To co słyszysz.
-Totalnie jesteś zagubiona...-Opadł na krzesło załamany.
-Elise powiedziała to samo. Dam radę. Nie wrócę tu. Masz moje słowo. Zniknę z twojego życia by cię nie zranić. Masz pieniądze na blacie w tej puszce w kwiaty. To na wyprowadzkę do Seattle. Odwiozę cię jutro rano.
Jak powiedziałam, tak było. Wyprowadził się, a ja zostałam sama. Rano przyjechała po mnie Gery i pojechałam z nią na uczelnię.
-Mam sobie za złe, że to zrobiłam.
-Co takiego?
-Wiesz co. To zaklęcie usunęło uczucia, ale...
-Co?Mów.
-Uczucie do Ethana było zbyt silne... Nie udało mi się usunąć tej części z serca...
-Czyli nadal to czuję, tak?!
-Przepraszam... Teraz to czuję. Czuję jak wielka jest ta miłość... Nie da się tego usunąć. To jest jak w bajce...
-W jakiej bajce, o czym mówisz?
-Na takiej zasadzie... że jedna osoba może skraść serce. To właśnie on to zrobił. Skradł je. A ty jesteś zbyt uczuciowa by to porzucić.
Poleciały mi kolejne łzy. Poszłam na zajęcia pozostawiając Gery na korytarzu.
Byłam zaskoczona. Tego uczucia nie da sie usunąć... Nie wiem jak to możliwe...
Skupiłam się na zajęciach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz