Wróciłam późno do domu, Leon słuchał głośnej muzyki i robił w kuchni sajgon. Śmierdziało przypalonym serem, ale on uważał, że to piękny zapach. Wkurzał mnie, ale i tak cieszyłam się, że tu mieszka ze mną.
-Jutro do szkoły pajacu.-Westchnęłam i przyciszyłam muzykę.
-Nie umiesz się bawić.-Machnął ręką.
-Umiałam. Teraz nie mam ochoty, Leo.
Podszedł i podkręcił muzykę z uśmiechem. Ugryzł tosta i odszedł.
Rano obudził mnie krzyk Leona. Budził mnie na uczelnię, jak to codziennie rano. Wstałam i gotowa od razu wyszłam. Mieszkanie z nim nie było takie straszne.
***Oczami Leona***
Wyszedłem rano do szkoły. Nie miałem ochoty tam łazić, ale musiałem żeby zdać ten pieprzony rok. Moi kumple podjechali po mnie. Dan i Jessy byli łowcami. Jessy prowadził, miał osiemnastkę i zakręcone życie. Jego dziewczyna ma cukrzycę, jest na jej punkcie zakręcony na maxa. Nie umiałbym tak latać w okół jednej dziewczyny bez przerwy. To nie dla mnie. Wolę imprezy, całować każdą inną na różnych imprezach. Mam dopiero siedemnaście lat, chcę się wyszaleć a nie biegać przy jednej lasce która cały czas zabrania mi robić to i siamto.
W czasie lekcji chłopaki odpierdalali niezłe szopki, znów się zjarali. Dan i Jessy byli jednymi z popularnych chłopaków w szkole, ja tak samo. Flynn szedł korytarzem i powiedział, żebym zjawił się na parkingu po lekcjach przy.
Tak zrobiłem, podszedłem do grupy łowców. Uśmiechali się szeroko na mój widok i poklepali mnie po ramieniu.
-Nieźle. Nowy. Na dodatek Niezgodny.
-Niezgodny? Muszę wiedzieć czym jestem czy nie bardzo?-Parsknąłem.
-To poważne wyzwanie, być łowcą.-Powiedział Flynn.
-Ta, jasne. Jakieś oderwanie od tej budy i rutyny.
-To rozumiem stary.-Zaśmiał się Peter.
-Zaczniesz szkolenie od dziś. Zobaczymy jakie masz umiejętności, zacznij z trenować z Garym.
-Się robi szefuńciu.
-Nie mów tak do mnie młody.
-Luz, może być księżniczko.-Zaśmiałem się.
-Wylecisz albo oberwiesz na treningu, jasne? Zamknij pysk i właź do samochodu.
-Lepiej go nie drażnij. Jest ostry i nieobliczalny.-Szepnął Szron.
Pojechaliśmy do wielkiej bazy podziemnej gdzie od razu zacząłem trening. Gary był przypakowanym dziewiętnastolatkiem mojego wzrostu. Wszyscy byli tu napakowani, więc nie za bardzo się wyróżniałem.
-Dawaj Niezgodny.
-Mam imię cukiereczku.-Roześmiałem się.
-Chyba nie znasz znaczenia tej nazwy.
-Nie znam, i co?
-Wyjaśnię ci mądralo. Niezgodny to ktoś, kto ma moce i jest najsilniejszy z nas wszystkich, jest niezwykle zwinny, szybki i wyczuwa wampiry i wilkołaki z daleka. Wiesz, że jesteś nam potrzebny i nie wykorzystuj tego. Pokaż na co cię stać księżniczko.
-Skoro jestem taki silny -Westchnąłem i wszedłem na matę. - to powinienem skopać ci dupę.
Biegłem na niego, wyczułem jaki ruch wybrał. Uniknąłem go prześlizgując się pod nim. Podciąłem mu nogi i zaśmiałem się. Nie trwało to długo, bo dostałem w z pięści w twarz. Pozbierałem się błyskawicznie i oddałem mu ale mocniej. Zatoczył się ale i tak nie poddawał się łatwo.
Nagle stanąłem w bezruchu. Wyczułem coś dziwnego, pachnącego tak... inaczej.
-Wampiry.-Szepnął Dan i wyszliśmy.
Oni z kuszami a ja zaklepałem sobie zajebisty pistolet.
-Nowy, lecisz w lewo.-Zarządził Flynn.
-Natalie, idziesz z Garym, ze mną i Karolem. Reszta z Flynnem.-Powiedział obojętnie i bez wyrazu Peter.
Poszedłem sam, a los tak chciał, że trafiłem na wampira. Wyluzowany wycelowałem w niego. Biegł naprawdę szybko, trudno było mi go trafić. Strzeliłem - dzięki moim darom wycelowałem idealnie w szyję. Wampir zwalniał, to była dziewczyna. Podszedłem do słabej pijawki i zadowolony z siebie stanąłem nad nią i wycelowałem w głowę.
-Szkoda, że jesteś wampirzycą.-Westchnąłem.
Dziewczyna podniosła się i walnęła mną o drzewo.
-Strzeliłeś do MNIE?-Warknęła.
-Mogę to powtórzyć słoneczko, jeśli tylko chcesz.
Podniosłem rękę i wycelowałem w jej brzuch.
-Co mi to zrobi, hę?-Parsknęła.
-Chcesz się przekonać co robi werbena laleczko?
-Nie laleczko!-Krzyknęła.
-Nie jestem sam.-Powiedziałem śpiewnie i odepchnąłem ją.
-Leon!
Spojrzała na mnie dziwnie i wysunęły jej się kły.
-Moja krew jest dla ciebie trująca złotko. Jestem Niezgodny. Poczytaj sobie w książkach co to znaczy.
Strzały poleciały w dziewczynę.
-Uciekniesz tchórzu?-Zaśmiałem się jej w twarz.
-Pierwszy raz słyszę tak chamskiego,pewnego siebie, zadufanego w sobie cwaniaczka.
-Oj, ale mi wygarnęłaś. Nieźle jak na wampirzycę. Pewnie masz setkę na karku, albo więcej. Fajnie, mam to gdzieś. Chcę wykonać swoją robotę więc leżeć.
Strzeliłem jej w głowę i upadła.
Moim zadaniem było pilnowanie jej. Reszta trenowała i patrolowała teren. Kiedy usłyszałem jej jęk, wiedziałem, że się wybudziła. Od razu przywarła do krat.
-To miało mnie wystraszyć? Nieźle. Próbuj dalej.-Westchnąłem i wpatrywałem się w innego więzionego wampira obok dziewczyny.-Skoro masz tu umierać powiedz mi jak masz na imię. Ułatwi mi to sprawę.
-Skoro mam umrzeć to po co ci moje imię?-Warknęła.
-Bo chcę wiedzieć co wyryć na nagrobku?-Parsknąłem.
-Valentina.
-Ładnie jak na wampira.
-Co masz do wampirów?
-Są bez serca. Nie mają go. Mają tak wyjebane w ludzi i ich uczucia...to jest niesamowite jacy są lodowaci.
-Skąd to wiesz?
-Bo moja siostra chodziła z jednym z nich. A kto zrani moją siostrę ma przejebane.
-Czy ty wiesz, że mogę cię rozszarpać gnojku?
-A ile masz lat ludzkich?-Zignorowałem ją.
-Szesnaście i pół.
-Fajnie.
-WYPUŚĆCIE MNIE STĄĄĄĄD!-Krzyknęła.
-Moje biedne uszy.-Zawyłem ze śmiechem -W sumie jestem od ciebie starszy w ludzkich latach małolato?
-Nie waż się tak mnie traktować!Skądś cię znam! Na sto procent.A wiem! Może zabić tą twoją koleżaneczkę?
-Nie nastraszysz mnie tak. Mam je gdzieś, same mi lecą do spodni.
-Dziwię się im.-Westchnęła.
-Czegoś ci potrzeba? Może krwi?
-Czy ty czasem nie możesz dokarmiać więźniów?
-Nie mam prawa, ale walą mnie zasady. To chcesz czy nie? Jest ludzka jak chcesz.
-Z woreczka? Nie dzięki.
-To głoduj, mnie to jebie.
-Dobra... może łyka.
-Marnuję czas na pilnowanie ciebie.
Podałem jej worek.
-Uwolnij mnie!-Zażądała.
-A, no i zauroczenie na mnie nie działa. Pamiętaj.
Zacisnęła zęby.
-Wypuść mnie.
-Nie. Dobra, zmienia mnie kumpel, bądź grzeczna pijaweczko.
Gdy wróciłem Cinna leżał na ziemi pozbawiony życia a kraty były wyważone.
-KURWA!-Wrzasnąłem wkurwiony że uciekła. Nie obchodził mnie ten koleś, jebie mnie to.
-Co jest?!-Przerażony Szron zjawił się przy mnie wraz z Flynnem.
-JAK TO UCIEKŁA?!
-No uciekła, nie widzisz idioto?-Westchnąłem obojętnie.-Ja ją pilnowałem, poszedłem i chuj. Teraz to wasza robota żeby ją znaleźć bo mnie się po prostu nie chce. -Wyszedłem obojętnie i zapaliłem po drodze. Siedziałem w domu i czekałem na kumpli żeby przyszli po mnie. Wyjdziemy do miasta, zabawimy się i Jessy'ego. Będą laski, picie i zabawa. To najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz