Obudziłam sie po paru dniach. Nathan był wtedy przy mnie.
-Gdzie dziecko?
-W domu.
-Jest całe i zdrowe?
-Alanowi nic nie dolega.
-Skąd wiedziałeś jak chcę dać mu na imię?
-No wiesz.. wampirze sztuczki.
-Domyślałam się. Kiedy go zobaczę?
-Zawołam lekarza.
Po chwili lekarz był już w mojej sali.
-Poród cie wykończył i prawie umarłaś mimo iż w czasie ciąży piłaś wilczą krew. Musisz zostać pod obserwacją parę dni.
-Chcę wrócić DZIŚ do domu.
-To nie możliwe.
-Kati zostań lepiej. -powiedział z troska mój narzeczony.
-Nie, chcę wrócić do domu. Jestem dorosła i mogę wypisać sie na własne żądanie.
-Tak jednak radziłbym zostać.-powiedział lekarz.
-Nie ma takiej opcji.
-Pomyśl o dziecku.-odparł Nat.
-To właśnie robię.
****
I tak wieczorem wróciłam do domu. Od razu poszłam do pokoiku synka. Stanęłam w drzwiach patrząc sie na kołyskę. Nathan stanął obok mnie.
-On też tęsknił.
Podeszliśmy do kołyski. Zobaczyłam moje dziecko, mojego małego synka. Do oczu napłynęły mi łzy szczęścia. Wzięłam go na ręce.
-Jest śliczny.
-Tak jak jego mamusia.
-Kocham was. -powiedziałam.
Nathan mnie pocałował a mały Alan złapał mnie rączka za włosy.
Zaśmiałam się. Wreszcie mam to o czym marzyłam a mianowicie rodzinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz