wtorek, 17 marca 2015

Od Chrissy

   Gdy się obudziłam siedziałam w kuchni napawając się cudownym spokojem. Allie i Kat wyparowały i zostałam sama w domu. Usiadłam wygodnie na parapecie na balkonie i zamknęłam oczy popijając kawę. Słońce grzało moje ciało, czułam się tu cudownie. Właśnie tutaj.
   Usłyszałam trzask drzwi, szept Dantego i... Ethana. 
   Od razu mnie zmroziło, przestałam czuć to ciepło promieni słońca... cała byłam lodowata z gniewu.Odstawiłam kubek i wstałam, wychodząc z balkonu dostrzegłam Ethana i Dantego. Zacisnęłam zęby powstrzymując się od wybuchu złości.
-Co ci się stało?-Spytał zauważając ślady po ataku.
-Ja może przyjdę później.-Mruknął uśmiechnięty Dante i zniknął za drzwiami. 
-Odpowiesz mi...
-A może ty mi odpowiesz?!- nie umiałam się powstrzymać.-Powiesz mi, gdzie byłeś cały ten czas?! TRZY DNI cię nie było! TRZY! 
-Chrissy...
-Mam w dupie to co robiłeś! Nie chcę wiedzieć z jaką laską się przespałeś, ile ludzi zabiłeś! Czekałam na ciebie dzień w dzień i zamartwiałam się co się z tobą dzieje! ZERO wiadomości! ZERO! 
   Czułam jak płonie mi dłoń ale kiedy kątem oka na nią spojrzałam, nic się nie działo. Zignorowałam to.
-To powiesz mi może co takiego ukrywasz?!
-Nie mogę.
-DLACZEGO!?
-Boję się.
-Mnie?-Wydusił z siebie zdziwiony.
-Nie. Twojej reakcji na to wszystko. 
-Powiedz mi część. 
-Powiem ci jedną trzecią. 
   Oparłam się o ścianę. Starałam się na niego patrzeć, ale nie umiałam. Chociaż analizowałam jego zachowanie i wyraz twarzy co chwilę. 
-Kłamałam z tym usunięciem ciąży. Tak naprawdę... Christian którego poznałeś na imprezie to nie mój przyjaciel, tylko mąż mojego dziecka. 
-Mąż?!-Wycedził. 
   Zacisnęłam zęby. 
-Zaszłam w ciążę w wieku 16 lat a potem zaraz po ukończeniu  osiemnastu lat wzięłam ślub z Christianem. Rodzice grozili mi, że wywalą mnie z domu jeśli wybiorę dzieciaka, kiedy dali mi ostatnią szansę... Zostawiłam Christiana. Tak naprawdę nigdy go nie kochałam, dbałam o dziecko. W tamtym czasie nie myslałam logicznie. A potem kiedy chciałam się rozwieźć Christian mi groził, że odda dziecko do Domu Dziecka albo zrobi mu krzywdę. Potem kiedy płaciłam na jego wychowanie z tego co zarabiałam w kawiarni... wysyłałam mu pieniądze na syna ale wszystko przepijał. Bałam się go i nie mogłam wziąć rozwodu, żyłam z tym a kiedy zjawiłeś się ty myslałam, że z czasem to rozwiążę... ale pogorszyłam sprawę. Dlatego nie chciałam ci mówić i dlatego mówiłam ci, żebyś odszedł. Okłamałam cię a dziecko spada na mnie bo w tej chwili jestem  w trakcie rozprawy o prawo opieki nad dzieckiem a potem zajmę się rozwodem. Sprawy o dziecko mogę nie wygrać bo... ma na mnie tyle samo brudów co ja na niego. Wszystko było kłamstwem... z tamtą usuniętą ciążą... Blokowałam umysł każdego żebyś nie dowiedział się przez nich. Chciałam ci to powiedzieć ale teraz nie sądzę, żeby był inny pomysł. 
   Milczał, zaszokowałam go totalnie. Czułam jego wzrost energii i agresji. Próbowałam wcisnąć się w ścianę i zniknąć, zaszyć tam. Ale nic z tego.Byłam skazana na awanturę. 
   Odwrócił się i powiedział tylko jedno.
-Wracam do Forks. 
   I zniknął.

   Moim błędem było okłamywanie każdego. Jednak dziś miałam zamiar nie wspominać tamtego dnia. Od tej chwili minęło pięć dni, a Christian miał wiele do zarzucenia. Także piłam, on też. Jednak to co zrobiłam było słuszne, bo pierwsza wyłożyłam jego błędy a on już nie mógł. Dziecko byłoby stracone. 
   Dębski był tak zadowolony z obrotu sprawy, że chciał to świętować. Jednak odmówiłam. Kiedy Christoph zamieszkał u mnie a było już po rozwodzie zaczynałam choć odrobinę wierzyć w to, że może być lepiej. Chociaż czułam się fatalnie. 
   Elise przyjechała na następny dzień po rozprawie. Wypytywała o mnie, jak się czuję... Było ze mną źle po utracie Ethana. Czułam się jak wrak statku.
-Czyta moje myśli, bada jak się czujesz... ale... do nikogo się nie odzywa. 
   Zaczęłam płakać. Christoph podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach, zaczął bawić się moimi włosami. 
-Wiedziałam, że odejdzie... Mogłam nic nie mówić, wiedziałam... 
-Dobrze, że mu powiedziałaś. Nie przejmuj się...
-On jest dla mnie wszystkim... Nie wybaczy mi. 
-Chrissy... daj mu czas. Radzisz sobie jakoś z tym mieszkaniem i dzieckiem na głowie? Ze studiami?
-Daje radę. Christian ma zero opieki nad moim synkiem, chyba, że będę przy tym spotkaniu ale nie chcę go widzieć. 
-Chris za nim nie tęskni?
-Nie. Dobrze mu u mnie. Allie i Kat chętnie się nim opiekują, jest jak aniołek.-Wytarłam łzy.-Studia na prawo są na razie niezłe... strasznie mnie ta praca zadowala. 
-Ale się podjarałaś tym prawem!-Zaśmiała się. 
   Od czasu odejścia Ethana nie uśmiechałam się, nie śmiałam... Jedynie maskowałam przed swoim synem, że jest wszystko dobrze... Czułam, jakbym nie miała serca. 

   Pewnego wieczora... Thomas znów zaatakował. Nie odpuszczał. Jednak dzięki Allie, która od czasu do czasu mnie obserwowała... przeżyłam jego atak dzięki przemianie. Byłam w śpiączce kilka dni, ominęłam dni na studiach, ale dziewczyny wkręciły, że jestem chora udając moją matkę.
   Kiedy się przebudziłam... 
   Poczułam wielkie pragnienie któremu nie umiałam się oprzeć. Jednak zainteresowałam się tym, że mieszkanie było puste, a był wieczór. Widocznie dziewczyny zabrały Chrisa do mieszkania Allie, więc od razu wyskoczyłam na zewnątrz. Szłam po pustej drodze... czułam pustkę. Bez Ethana nie miało znaczenia zupełnie nic, jednak Christopher... on... on mnie trzymał przy życiu. 
   Kiedy podjechał jakiś samochód z daleka wyczułam woń krwi. Czułam się cudownie, chciałam pożreć moją ofiarę, i wiele innych. 
   Tak zaczęłam zabijać ludzi w Rio...
   Dużo krwi, tak wielkie pragnienie... 
   Nawet w TV było o moich wyczynach w mieście, byłam zadowolona z siebie, udawałam, że to nie ja i o niczym nie wiem. Udawałam zmartwioną, bawiłam się świetnie.
   Z Christophem było inaczej, nie czułam jego krwi, przy nim byłam jak stara ja. Ale wraz z Ethanem odeszłam stara ja, i jest nowa. Synem zajmuję się tak samo, nawet lepiej. Staram się być najlepszą matką pod słońcem, powoli dochodzę do celu.
   Z Ethanem musiałam się jakoś skontaktować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: