niedziela, 15 marca 2015

Od Chrissy


   Siedziałam z Allie która dawała mi wykład o tym, jak powinnam się zachować. Widocznie ona już wie, bo wygląda na to, że jej dar to czytanie w myślach czy coś w ten deseń. Było dwadzieścia osiem stopni i cudem Allie wyciągnęła mnie na zewnątrz. Zaczynałam chyba powoli tęsknić za zimnym i deszczowym Forks, ale nie chcę ani nie mogę tam mieszkać już dłużej.
-Musisz iść do adwokata.
-Na razie nie mam po co.
-Jak to nie? By przechwycić Christopha, no i wziąć...
-Nie kończ. Wiem, ale na razie nie obchodzi mnie mój ''związek'' i przeszłość z Christianem.
-Nie jest przeszłością, w tym problem. Co będzie jak Ethan ci się na przykład oświadczy?
-Żartujesz sobie?
-A czemu niby nie?
-Bo Ethan chyba nie chce się oświadczać jak na razie. Jesteśmy zwykłą parą...
-Jesteście dla siebie stworzeni, a on ma jakieś przeciwwskazania ku temu?
-Allie, to skomplikowane, chodzi o Christiana.
-Od kiedy liczysz się z jego zdaniem?- oburzyła się.
-Nie liczę, tylko... oj, wiesz o co mi chodzi!
-Zrobiłabym to dopóki Ethana nie ma w Rio.
-Łatwo mówić trudniej zrobić. Sprawa nie trwa dzień, poza tym nie wie, że Christoph to mój syn ani nic nie wie o tych moich kłamstwach. Chcę zrobić to tak by się nie dowiedział.
-Czemu się tak boisz?
-Boję się jego i reakcji na te kłamstwa.
-Mogłaś mu powiedzieć...
-Na razie ani o dziecku ani o... wiesz czym nie mam zamiaru mówić. Dowie się ale kiedy ja stwierdzę, że jest odpowiedni moment.
-Chociaż skontaktuj się z adwokatem... co możesz zrobić.
-Wiem co mam zrobić. Tylko... muszę wymijać Ethana z wymówkami w sprawie mojego syna.
-Boisz się, że cię zostawi. Jesteś śmieszna.-Parsknęła.
-To samo mówiłaś jak ty byłaś w ciąży!
-A mówiłaś mi, że rozsądniej jest mówić prawdę.
-Ale teraz nie możesz mi powiedzieć, że to dobry pomysł cokolwiek mówić.
-No... To może pójdziemy do tego adwokata?
-Dobrze. Ale nie teraz.
-A kiedy chcesz to zrobić?Kiedy wraca Ethan?
-Jutro ma wrócić.
-A poniedziałek... czyli masz dzień na to by pogadać z adwokatem. Mam znajomego adwokata, Dębski...
-Polak?
-Tak. Jest świetny. Zadzwonić? Młody przystojny i z klasą, na pewno coś wykombinuję, a na dodatek mu się podobam. Mogę nawet zauroczyć sędzie o wydanie wygodnego dla ciebie...
-Nic nie będziesz robić swoimi wampirzymi umiejętnościami.-Gestykulowałam niebezpiecznie blisko twarzy Allie.
-Dobrze... ale pójdziesz teraz.
-Niech będzie.
   Pojechałyśmy do tego Dębskiego, chociaż nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Christian wyciągnie na mnie brudy i nie będę mogła przejąć opieki nad Christophem, najpierw musiałabym zobaczyć reakcję Ethana. Na Szczęście pomyślałam o tym, że mógłby przetrzepać głowę Allie w poszukiwaniu jakiś informacji, więc tak jak Christianowi, założyłam także Allie barierę. Nic nie sprawdzi, jestem na razie kryta i bezpieczna... do czasu.
   Dębski był wysokim wysportowanym 28 latkiem, zastanawiałam się skąd Alyson go zna... Nigdy na oczy nie widziałam faceta, ale wyglądał rzeczywiście na porządnego. Jednak wygłupiał się z Allie jak ze starym dobrym kumplem, mówił do niej zdrobniale, co pewnie nie spodobałoby się Dantemu... Własnie, czemu Allie jest tu bez niego?
-Fillip.-Przedstawił się.
-Chrissy.
-No, to powiedz mi o co chodzi. -Usiedliśmy a ja myślałam od czego zacząć.
-Zacznę od delikatniejszej sprawy na początek. Chodzi o to, że chcę przejąć opiekę nad moim synem Christophem...
-Ile ma lat?
-Trzy.
   Wygląda na sześć...
   Ale co mogłam powiedzieć?
-A dlaczego ojciec ma nad nim opiekę?
-Ponieważ kiedy urodziłam miałam szesnaście lat a to był wypadek... Rodzice nie chcieli mnie z nim przyjąć, a sama nie dałabym rady.
-Mhm... A cokolwiek robiłaś, wpłacałaś pieniądze dla niego?
-Tak.
-Czy masz może pracę?
-Nie, idę na studia...
-A ojciec dziecka ma?
-Tak. Jest DJ-em.
-Czyli godziny nocne? Ktoś się opiekuje dzieckiem?
-Ja od rozpoczęcia wakacji. W wyznaczonych przez niego godzinach odprowadzam go do Christiana.
-Wiesz... sprawa jest trochę pokręcona. Tak samo Christian może ją wygrać jak i ty.
-Tylko tyle chciałam wiedzieć.
-Jesli chciałabyś iść z tym do sądu z chęcią wygram kolejną sprawę.
   Uśmiechnęłam się lekko.
   Potem spoważniałam biorąc pod uwagę to, że Christian naprawdę się wkurzy. Zabroni mi kontaktu z dzieckiem... ale ja także mam na niego niezłe niepodważalne fakty które z łatwością mogłabym wyłożyć w sądzie.
   Jest alkoholikiem, palaczem i ma nocki jako DJ w jakiś klubach nocnych. Nie ma go, a nikt nie pilnuje małego, nawet nie wiadomo czy w ogóle dzwoni po opiekunkę dla Christopha.
   Allie zawiozła mnie do galerii na zakupy. Rozerwałam się przy okazji i nie myślałam tak dużo o tym wielkim problemie z sądem i Christianie. Wiedziałam, ze łatwo nie będzie ale postaram się wstrzymać co do latania po sądach z adwokatami i Allie pod ręką.
   W poniedziałek rano miałam odwieźć Christopha do Christiana. Allie siedziała u mnie i czuwała nad moim synem kiedy chciało mu się jeść czy coś, dzięki czemu ja mogłam się wyspać.
   W kuchni popijałam kawę i szykowałam się do natychmiastowego wyjścia przed przyjazdem Ethana, żeby wszystko wyglądało na to, że jest normalnie i zwyczajnie jak zwykle. Allie weszła do kuchni i usiadła koło mnie.
-Ach... jak ja bym chciała tu mieszkać. Boże, zazdroszczę ci bogatych rodziców.
  Zaśmiałam się.
-A ja sobie nie. Wszystko miałam podawane na srebrnej tacy i teraz to się na mnie będzie odbijać. Christian może wyłudzić kasę ode mnie jak tylko będzie chciał i jak będzie chciał. A i tak to mieszkanie jest ojca.
-Powiesz Ethanowi, że tu zostajesz na zawsze?
-Jeszcze to mam mu mówić...-Westchnęłam zmęczona kłamstwami.
-To jest najdelikatniejszy temat.
-Chodź, zaraz dwunasta.
   Kiedy odwiozłam Christopha nawet nie rozmawiałam z Christianem. Patrzyliśmy się na siebie nienawistnie tak jak to zawsze było. Dlaczego ja z nim musiałam być i mam z takim kimś dziecko? Co w nim widziałam kiedyś?
-Nie dam rady mu powiedzieć.-Odwróciłam się w stronę Allie.
-Jak to nie? Ethan nie jest taki że zwieje, prawda?
-Nie wiem. Nawet jeśli to go zrozumiem. Trzy kłamstwa na raz to za dużo. Będzie wściekły... ale mu minie. Jednak nie chcę mu mówić, naprawdę nie chce.
-Dasz radę. Nie musisz teraz mu mówić.
-Zacznę od tematu z przeprowadzką tutaj.
-Może się domyślił? Kazałaś mu przywieźć rzeczy więc pewnie coś podejrzewa, że tu zostajesz. Nie jest głupi.
-Wiem o tym, chodzi o to... że nie wiem czy chce tu ze mną zostać. Do póki jest tu mój syn jestem też ja. Dlaczego nie ma z tobą Dantego?
-Jest. A raczej był, jak zobaczyłam jak jakaś blonydneczka się do niego ślini wściekłam się i zniknęłam im z oczu.
-Mogłaś go zwinąć.
-Uważasz, że mogli się przespać ze sobą?
-Wiesz, wampiry mają wiele lasek i każda na jeden numerek. Potem się zmywają jak wypiją z ofiary wszystko.
-Skąd wiesz, że Dante taki jest? A jakbym narzuciła to Ethanowi?
-Ethan pewnie też to robił.
-A może robi nadal?
   Parsknęłam śmiechem i wsiadłyśmy do samochodu.
-Dajże spokój.
-Mówię poważnie.
-Weź idź znajdź lepiej Dantego.
-Dobrze, ale wrócę.
   Wyszła i zniknęła mi z oczu.
   Siedziałam w hotelu biorąc swoje rzeczy. Nie byłam tu od tygodnia, a bez sensu płaciłam kasę za to miejsce. Miałam pięć minut na spakowanie się, a było tych rzeczy mało.
   Poczułam za sobą zimny powiew, od razu wiedziałam kto to. Spojrzałam w bok i ujrzałam Ethana. Ucieszyłam się na jego widok, dobrze go widzieć znowu tutaj.
-Czemu chciałaś, żebym przywiózł resztę rzeczy tutaj?
-Przecież się domyśliłeś, po co pytasz?-Szepnęłam.
-Bo chcę się upewnić, że dobrze myślę. Dlaczego tutaj?
-Bo mam tu pewne sprawy i muszę je zakończyć teraz. A poza tym jest tu niezła uczelnia...
-Nie zakrywaj się uczelnią, masz na wybranie jej miesiąc.
-Ale zrobiłam to teraz.
-Daj spokój.-Pokręcił głową.-Chcesz tu zostać?
   Spojrzał na mnie a ja się tylko uśmiechnęłam.
-Chcesz czy nie?
-Chcę. Jeśli nie chcesz tu ze mną być... to odejdź.
-Wybierasz jakieś miejsce a mnie odsuwasz?
-Zrozumiałbyś gdybyś wiedział tyle ile powinieneś o mnie wiedzieć.
-A czego nie wiem jeszcze? Dlaczego blokujesz umysł Allie,swój i tego twojego byłego?
-Bo oni znają prawdę. A wiem, że moja bariera jest dość silna by cię blokować. Daj mi czas na powiedzenie prawdy. Nie jestem gotowa na to. Nie szukaj prawdy, ja ci ją powiem ale potrzebuję czasu.
-Dobrze. Ile?
-Nie wiem.-Wzruszyłam ramionami i poszłam do samochodu ze swoimi rzeczami.
   Anulowałam pobyt w hotelu i pojechałam do swojego... teraz - nowego mieszkania.
   A co będzie dalej...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: