Allie stroiła się na ślub,była podekscytowana. Zawsze chciała wyjść za tego jedynego... To było jedno z jej marzeń. Teraz dokonała tego, co chciała. Tak, to był właśnie ten dzień. Ślub Allie i Dantego. Byłam oczywiście zaproszona, byłam jej druhną. Elise kazała mi się odstawić, wolałam jej posłuchać. ''Perfekcyjna Elise'' właśnie pomagała Allie z fryzurą.
Moja przyjaciółka miała nadzieję, że nigdzie nie zniknę ze ślubu, ja też miałam nadzieję, że nic mnie nie odciągnie od tej chwili. To dla niej ważna chwila w życiu, chciałabym przy tym być, chociażby dla niej. Christoph rozrabiał, podlizywał się Allie i robił słodkie oczka kiedy coś chciał zepsuć.
-Jak wyglądam?- spytała Allie.
-Seksownie, taki miałam zamysł... To do ciebie pasuje. - mruknęła pod nosem Elise.
Uśmiechnęłam się tylko. Chociaż jej się życie układa.
Dostałam telefon, odebrałam i odeszłam na bok.
-Słucham?
-Nie pamiętasz mnie? - zaśmiała się dziewczyna.
Spoważniałam i się rozłączyłam.
Zero kontaktu z Naomi.
To był błąd... to wszystko co zrobiłam. Że odebrałam telefon... Żałowałam tego do końca życia, miałam nadzieję, że trafię do piekła za to co się stało potem...
Telefony od Naomi były coraz częstsze. Gdy Chris wsiadł do samochodu, a ja podeszłam do miejsca kierowcy zobaczyłam Naomi.
-Wsiadaj tam.
Milczałam zaszokowana wpatrując się w jej twarz.
-Już. - warknęła. - Bo młodemu stanie się krzywda.
Wykonałam polecenie, a Naomi ruszyła z piskiem opon spod domu Woodów. Przegryzłam wargę. Allie będzie zła... Pewnie słyszała moje myśli, wiedziała, kto mnie zabrał. Może dopiero potem to do niej dotrze? Oby nic nie słyszała.
-Zniszczyłaś mi życie. - warknęłam wściekła. - Czego chcesz?
-Twojej śmierci. No i tego młodego. Łowcy mnie szukają, myślałaś, że nie zorientuję się, że to twój braciszek ich na mnie nasłał? W całym stanie jestem poszukiwana. Jeśli ja umrę, ty razem ze mną.
Ruszyła samochodem przed siebie i skręciła nagle. Samochód spadł w urwiska a potem do wody. To już koniec. Zawsze przeze mnie musi ktoś odejść. Teraz doprowadziłam do śmierci syna... i swojej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz