Wstałem rano równo o 5. Ubrałem się w dresy i wyszedłem pobiegać. Padał deszcz lecz to mi nie przeszkadzało.
Dopiero o 6.30 wróciłem do domu. Wykąpałem się i przebrałem w garnitur. Zawiązałem krawat i wyszedłem z garderoby. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę oraz kanapkę. Kiedy zjadłem i wypiłem dochodziła 8.30. Byłem typowym perfekcjonistą i zawsze co do minuty planowałem każdy dzień. Zjechałem windą do podziemnego parkingu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do biura.
Personel przywitał mnie z szacunkiem a moja sekretarka od razu powiadomiła mnie o wszystkim co zostało zaplanowane na dziś.
-O 10 przyjdą dziennikarze zrobić wywiad. O 10.30 ma Pan sesję zdjęciową. O 12 jest spotkanie w sprawie reklam. O 14 jest spotkaniew sprawie wręczania dyplomów uczniom na zakończenie roku a o 17 jest spotkanie w sprawie budowy szpitala na które daje Pan pieniądze.
-Dobrze. Dziękuje Diano.
Wszedłem do swojego biura i wreszcie zostałem sam. Dzisiejszy dzień wbrew pozorą nie zapowiadał się pracowicie. Bywało gorzej. Jednak byłem właścicielem tej firmy więc musiałem zadbać o wszystko.
****
Pod koniec dnia kiedy byłem już wolny postanowiłem coś jeszcze załatwić.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem w pewne miejsce. A mianowicie na cmentarz gdzie była pochowana moja matka. Po drodze kupiłem kwiaty.
Podeszłe. Do grobu. Zodtawiłem kwiaty i w ciszy wpatrywałem się w napisz.
"Katherine Pierce"
Kochałem ją. Niestety los mi ją odebrał. Przyzwyczaiłem się. Z resztą rodziny nie utrzymywałem kontaktu.
-Witaj braciszku-usłyszałem za sobą.
-Witaj siostrzyczko.-odparłem nie odwracając się.
-Dawno cię nie widziałam.
-A ja dawno nie słyszałem o tobie. Czyżby odwyk?
-Co ty szalony?
-A już miałem nadzieję.
-Ja to nie ty i ludzkie jedzenie mi nie wchodzi.
-I dlatego zabijasz ludzi.
-Oj przesadzasz.
-Ja? Nigdy.
Kochałem moją siostrę lecz nie pasowało mi to że wyłaczyła człowieczeństwo. A to wszystko zaczęło się od śmierci matki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz