Dziś piątek, więc jak co rano o ósmej musiałam pomóc mamie. Dla siostry przygotowywałam śniadanie, no i dla taty. Mama podskakiwała po kuchni szczęśliwa, a tata gdy zszedł na dół od razu wziął kanapkę z pomidorem... i zniknął za drzwiami. Usłyszałam tylko dźwięk silnika.
Siostra zaspana zeszła na dół. Od razu miała problem z kanapkami. Nie lubiła akurat tej szynki, więc była na mnie wściekła. Zignorowałam to i zaczęłam jeść swoje płatki gdy wraz z mamą zasiadłyśmy do stołu.
Spojrzałam na zegarek. Już ósma czterdzieści. Elena ma po mnie przyjechać, więc czekałam na przyjaciółkę cierpliwie wpatrując się w swój pusty talerz. Po chwili usłyszałam trąbienie pod domem, więc wsadziłam talerz do zmywarki,pożegnałam się z mamą i siostrą a następnie poszłam do samochodu.
-No nareszcie!
-Czekałaś dwie minuty.- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Za długo!- zaśmiała się i pojechała.
Pod szkołą, na parkingu było mnóstwo ludzi i samochodów. Poznawałam większość, ale nie znałam ich osobiście. Elena wręcz przeciwnie - znali ją w całej szkole - była popularna i lubiana. Jej chłopak, Harry, jest strasznie opiekuńczy. Ostatnio się często kłócą... Elena często przez niego płacze.
W szkole nie myślałam o nauce, w ten dzień akurat nie to mnie zastanawiało. Wraz z Eleną i Beatrice siedziałyśmy w szkolnej stołówce, rozmawiałyśmy o pracy i innych sprawach. Elena była zmartwiona, znów pokłóciła się z Harrym.
-Nie mam do niego siły.
-Dobrze, że nie mam faceta. - westchnęła Beatrice. - Dziś widzimy się w pracy, Jo?
-Jasne. - błysnęłam zębami popijając sok pomarańczowy.
-Praca to strata czasu. - machnęła ręką Elena.
-Jakieś pieniądze zawsze są...- wzruszyła ramionami Bea. - W kawiarni wiele się nie dzieje, ale są dodatkowe pieniądze.
- Moje życie jest czasem nudne. - westchnęła Elena.
Gdy wróciłam do domu zajęłam się nauką. Był późny wieczór, skończyłam pracę w kawiarni... została mi tylko nauka. Ale gdy dostałam telefon od Eleny...
-Zerwał ze mną...- płakała w słuchawkę przyjaciółka.
-Ech... Przestań płakać, zaraz tam będę dobrze?
Rozłączyłam się i wyszłam z domu. Nie miałam prawa jazdy, więc musiałam iść z buta do miejsca gdzie mieszkała moja przyjaciółka. Przeszłam przez dwie ulice i zakręciłam w lewo, no i zobaczyłam znajomy mi biały dom Eleny. Zapukałam do drzwi, a przede mną pojawiła się jej wysoka, szczupła mama.
-Dzień dobry proszę pani. - uśmiechnęłam się do niej.
-Cześć Jocelyne. Proszę, wejdź. Do Eleny, prawda?
-Tak. - kiwnęłam głową i zdjęłam buty.
-To nie muzeum, na litość boską, Jo! - westchnęła mama Eleny.
Ja tylko się zaśmiałam i poszłam na górę do pokoju Eleny. W prawdzie można było uznać ten dom za muzeum, bo było tu wiele kosztownych pamiątek i dekoracji które miały na pewno swoje lata. A dom wyglądał bajecznie...
Na górze Elena przywitała mnie mocnym uściskiem. Odsunęła się ode mnie i wytarła policzki mokre od łez. Czekała na to co powiem ale... akurat w sprawach miłosnych byłam niedoświadczona. Co jej powiem? Jakąś tanią,skopiowaną gadkę z idiotycznego filmu o miłości? Chciałabym jej coś powiedzieć by ją pocieszyć... ale co?
-Na pewno do ciebie wróci. - zapewniłam ją. - Co ci powiedział?
-Że ma dość naszych kłótni... i nie chce tego ciągnąć...
-Na pewno pożałuje tego co zrobił.
-Nie wiem... Pierwszy raz tak mnie potraktował...
-Może był pijany albo coś?
-Nie wiem...! Pijani ludzie mówią często co myślą naprawdę...
-Dasz radę, jesteś silna baba. - dałam jej kuksańca z uśmiechem.
Przytuliła mnie bez słowa.
-Obejrzysz jakiś film ze mną?
-Nie romantyczny.- zaśmiałam się.
-No dobrze... To może dramat?
-Może o obejrzymy pogrzeb mojej babci! - zaproponowałam ze śmiechem. - Komedię.
-Dobra. Chodź, zrobimy popcorn.
-Proponuję babeczki czekoladowe twojej mamy.
-Może Olga zrobi?
-Tak!
Zeszłyśmy na dół. Olga tu gotowała, chociaż czasem zachowywała się jakby to był jej dom. Tu traktowali ją jakby była z rodziny. Była kochana. Miała pięćdziesiąt pięć lat. Nie należała do chudych osób. Miała cudowne serce.
Na dole przybiłam z nią piątkę i zrobiłyśmy z nią babeczki.
Gdy wróciłam do domu oczywiście tata zrobił mi awanturę. Weszłam do domu niczego się nie spodziewając.
-Gdzie to się było młoda damo?- tata stał przy blacie w kuchni.
-U Eleny.
-A patelnią w ten blond pusty łeb chcesz?
Zaśmiałam się. To był mój kochany tata. Przytuliłam go i westchnęłam głęboko.
-Kocham cię.
Zostawiłam go zdziwionego na dole i poszłam spać. Jutro sobota... Wyspać to się nie wyśpię... bo praca mnie czeka z samego rana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz