piątek, 3 kwietnia 2015

Od Jo

   Stanął przed moim domem, miałam się zbierać do wyjścia. Zatrzymał mnie.
-Nie gryzę panno Steele. 
   Przegryzłam wargę wpatrując się w niego zakłopotana. 
-Jest pani spięta. - stwierdził. 
-Zgadza się, odrobinę. Proszę mi mówić Jo. 
   Nie wiedziałam, czy stosownie jest prosić go o to, ponieważ był kimś wyższym, nigdy nie miałam z kimś takim do czynienia, jednak wiedziałam doskonale jak z takim kimś rozmawiać. 
-Pełne imię?
-Jocelyne.
-Myślę, że ja nie muszę się przedstawiać. 
-Nie, znam pana... 
-Przejdźmy na ty? - zaproponował. 
-Tak, chętnie. - uśmiechnęłam się lekko. - Muszę już iść. 
-Do zobaczenia Jocelyne. 
   Wyszłam z samochodu i gdy weszłam do domu uświadomiłam sobie co powiedział. ''Do zobaczenia''... Na pewno się przejęzyczył. Takie osoby według mnie nie zwracają uwagi na kogoś takiego jak ja. 

   Rano spotkałam się z Eleną, właśnie pakowałyśmy bagaże i kartony do nowego mieszkania. Ona wybierała, czyli wiadomo... podcierać można się złotym papierem toaletowym. 
   W Seattle w nowym mieszkaniu rozmawiałam z nią o moim spotkaniu z Alanem.
-Jaki jest? - spytała. - Przystojny nie?
-Owszem. - szepnęłam. - Jest błyskotliwy...
-Mów od rzeczy! - zaśmiała się.
-Nie wiem, nie da się go opisać...
-Aż tak z nim źle?
-Nie, wręcz przeciwnie. Gdy odbierałam dyplom i zobaczyłam go na żywo... wyglądał tak cudownie... Ale tajemniczo. Nie wiem czy rozumiesz miej więcej o co mi chodzi...
-Trudno to pojąć, nigdy nie rozumiem nic z tego jak chaotycznie tłumaczysz. A szczególnie gdy rozmawiamy o facetach. Zaraz, ty nigdy o nich nie mówisz.
-Bo nie potrafię o nich opowiadać w słowach... Jestem oczarowana nim, naprawdę. Zrobił na mnie wielkie wrażenie, jeszcze gdy czytałam o nim... osiągnął wiele, jestem zaskoczona i pod wielkim pozytywnym wrażeniem tego człowieka.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: