- I ostatnie - westchnąłem teatralnie z ulgi i wpakowałem pudło do bagażnika. Lekko sapnąłem dla pokazówki "jak człowiek", bo przecież takie kartoniki nic a nic mnie nie męczyły.
- No nie udawaj, że są aż tak ciężkie - prychnęła Chris sadowiąc się z przodu.
- Nie są ciężkie - zgodziłem się z nią siadając za kierownicą - Są bardzo ciężkie - roześmiałem się widząc jej minę i od razu wcisnąłem pedał.
- Człowieku, mówiłam ci, zwolnij! - syknęła kurczowo łapiąc się fotela gdy skręciliśmy z zawrotną szybkością na jakimś zakręcie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem na pierwsze słowo które w tym zdaniu wypowiedziała i zerknąłem na nią.
- Zapnij pasy dziewczyno! Co z tobą? - przewróciłem oczami.
- Jak się jedzie normalną szybkością nie trzeba zapinać - mruknęła pod nosem, ale posłusznie wykonała moje polecenie.
Obaj na chwile zamilkliśmy. Rozdrażniony tą ciszą włączyłem radio. Gdy usłyszałem bardzo stary kawałek Debussy'ego zacząłem śpiewać.
Chrissy rozdziawiła usta. Nie wiem czy z niewysłowionego uroku mojego głosu czy ze znajomości słów piosenki.
- Czy to.... - zaczęła, a ja dokończyłem za nią przerywając piosenkę.
- Debussy. Tak.
- Znasz go? - spytała zaskoczona.
Powróciłem pamięcią do pewnego, ciepłego wieczora kiedy to znudzony wraz z Emilie stałem na jego koncercie.
- To samo pytanie powinienem zadać tobie - uśmiechnąłem się do niej - Nie wyglądasz mi na taką, która słucha takich starych kawałków.
- Bo nie słucham - wzruszyła ramionami - Ale tego gościa akurat kojarzę... Mama go czasem puszcza w domu.
Znów powróciłem do śpiewania, ale tym razem tylko nuciłem pod nosem.
- Śpiewaj głośniej - powiedziała nagle Chrissy - Masz taki przyjemny głos - wypaliła i zalała się szkarłatem.
Roześmiałem się łagodnie.
- Wiele dziewczyn mi to mówi, spokojnie - puściłem do niej oko, a ona dalej czerwona, a na dodatek zażenowana uporczywie wpatrywała się we własne buty.
Cisza się przeciągała. Mój uśmiech się poszerzał, a Chrissy rumieniła się coraz bardziej gdy na nią zerkałem. Wreszcie powiedziała stanowczym głosem, w którym zabrzmiała histeryczna nutka.
- Zaraz skręć w prawo.
- Wiem jak jechać - odparłem spokojnie wiedząc że coraz bardziej ją irytuje.
Po parunastu minutach z ulgą wysiadła z samochodu i z impetem zatrzasnęła drzwi. Gdy stanąłem obok niej przy bagażniku, nerwowo zatknęła nieposłusznego loka za ucho, a gdy znów jej się wysunął nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem to ja.
Oczywiście zapach natychmiast mnie zdominował. Na szczęście najadłem się przed spotkaniem, więc nie byłem aż tak bardzo spragniony. Mimo wszystko nadal musiałem się kontrolować...
Chrissy zirytowana zrobiła krok do tyłu upuszczając przy tym książkę. Podniosłem ją i podałem jej, a ona ze złością warknęła.
- Musisz mnie podrywać?
- Jestem po prostu dżentelmenem - odparłem starając się tłumić śmiech.
- Dżentelmeni mają w zakresie obowiązków poprawianie dziewczętom włosy?
- Tak, tylko jeśli tym dziewczętom włosy wychodzą spod kontroli.
- Wiesz, że nie jesteś zabawny? Nie podrywaj mnie.
- Ty zaczęłaś - mrugnąłem do niej.
- Niby jak?!
- "Masz taki przyjemny głos" - odparłem parodiując jej cienki głosik.
Zrobiła się czerwona, ale tym razem nie ze wstydu, tylko złości.
Już otwierała usta żeby coś powiedzieć, lecz szybkim gestem wyjąłem jej klucz z ręki, wziąłem dwa kartony i ruszyłem w kierunku domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz