Usiadłam z Rileyem na ziemi, był jakiś dziwny. Spacerowaliśmy długo i dużo rozmawialiśmy, w końcu przypomniałam sobie to, że przecież mówił u mnie w domu, że miał jakieś problemy, zaciekawiło mnie to.
-Jakie miałeś problemy, że nie było cię przez większość czasu w szkole i w ogóle... w moim życiu?
-Em... Nie chodziłem do szkoły w której ty jesteś, musiałem być w rezerwacie.
-Dlaczego?-Spytałam zdziwiona.-Przecież byłeś na przerwach...
-Tylko na lunchu a na balu byłem... powiedzmy dla bezpieczeństwa Allie. Temu kretynowi nie można ufać.
-Co się działo? Powiedz.
-Przechodziłem trudny okres... jako wilkołak... musiałem się pilnować... przechodziłem przemiany, pełnie... sfora musiała mieć na mnie oko.
-Jesteś... wilkołakiem...?-Wydusiłam z siebie.-Od kiedy?!
-Paul był pijany, kiedy odprowadzałem go do domu wyczuł niedaleko wampira... chciał zaatakować, jako pijany wilkołak traci kontrolę bardzo łatwo niż przeciętny... Udrapał mnie i nieźle poturbował. Byłem zbyt blisko i zakaził mnie.
-Można się tym zakazić?
-Tylko od alfy lub jego syna czy córki.
-Paul jest synem...
-Sama.
-Kiedy to było?
-Jakoś pięć miesięcy temu. Musiałem się z tym kryć i to nie było łatwe. W szkole czasem byłem na lunchach żebyś myślała że jestem w szkole cały czas lub często choruję, dlatego mnie nie ma. Nie pytałaś o nic, więc zniknąłem ze szkoły miesiąc po przemianie.
-Nic nie zauważyłam... miałam tyle spraw.-Byłam zaskoczona.
Uśmiechnął się i puścił mi oko.
-Ale ty jesteś rzeczywiście ślepa.-Mruknął.
-Ale nie głucha kretynie!-Zaśmiałam się i lekko uderzyłam go w ramię.
-Nie mów swoim wampirom o tym, że masz przyjaciela wilkołaka. Pewnie i tak mnie wyczują od ciebie.
-A to coś zmieni?-Spytałam nie rozumiejąc.
-Jak wiesz, wampiry i wilkołaki się nienawidzą. Nie mogą włazić na teren rezerwatu, kiedy jestem tu mogą mnie wyczuć.
-Ale oni są w porządku, nie powinno dojść do spięcia między wami...
-To natura tak działa, nie to czy jesteśmy w porządku czy nie. Poza tym jest coś takiego jak... wpojenie. To coś silniejszego niż zakochanie się w kimś. Chce się chronić tą osobę, być z nią cały czas...
-Mówisz to tak, jakbyś znał to uczucie.-Szepnęłam.
Uśmiechnął się lekko, miał coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Elise.
-Słucham?
-Chrissy... Allie ma zamknięte drzwi... nie wiem co się dzieje...
-To wyłamcie moje drzwi i wejdźcie, zaraz tam będę. Odzywa się czy coś?
-Nie...
Spoważniałam.
-Zaraz... zaraz tam będę...-Szepnęłam i zwróciłam się do Riley'a.-Odwieziesz mnie pod mój dom?
-Nie ma sprawy.-Podniósł się i podał mi dłoń by pomóc mi wstać.
Wyskoczyłam z samochodu i zobaczyłam wyłamane drzwi... tak, na moje pozwolenie jednak je wyłamali. Chociaż ładnie z boku postawili...
-Dziękuję, Riley. Do zobaczenia.-Pocałowałam go w policzek i pożegnałam się z nim.
Weszłam do domu a raczej wbiegłam. Na dole w salonie siedzieli wszyscy, tylko nie Dante. Zdziwiona stanęłam przed nimi i wpatrywałam się w Elise. Spojrzała się w moją stronę i wstała.
-Miał miejsce wypadek...-Szepnęła.
-Jaki wypadek?!-Podniosłam głos.
Poczułam, jak Ethan próbuje swoim darem pomóc mi się uspokoić.
-Przestań!-Wrzasnęłam na niego.-Co z nią?
-Dante z nią jest...
-CO-Z-NIĄ?
-Ktoś tu był... jakiś wampir.-Odezwała się Emilie.
-Jaki wampir?!
Spojrzałam na Ethana i znałam ten wyraz twarzy, wiedziałam o kim myśli i kogo podejrzewa, na dodatek z kim podzielił się swoją złotą myślą.
-To nie Damon...
-Tylko on tu był.
-To nie on. Nie mówcie, że wierzycie w to, że Damon to zrobił...-Spytałam reszty, jednak milczeli.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-I...- kontynuowała Emilie -... ugryzł ją...
-Przemienił... Allie...?
-Przez przemianę... dziecko umarło... Kiedy jej ciało przestało...
-Stop... stop!-Mruknęłam i poszłam do Allie na górę.
Dantego nie było. Wiedziałam, że poszedł albo skopać Damona, albo zrobić coś równie głupiego. Allie leżała na łóżku, zmieniła się. Było to widoczne na pierwszy rzut oka.
Na dole nadal byli wszyscy.
-Ile potrwa przemiana?-Spytałam cicho.
-Trzy dni, może cztery.-Odparła Emilie.
-Dante zniknął.-Powiedziałam to, jednak każdy z nich udawał, że tego nie słyszał.
Patrzyłam na nich z niedowierzaniem.
-Spokojnie...-Szepnęła Elise.
-NIE MACIE DOWODÓW ŻE TO ZROBIŁ DAMON!-Krzyknęłam zła.-Przestań z tym pieprzonym darem!-Warknęłam do Ethana.
Podszedł do mnie jednak odepchnęłam go. Wyciągnęłam telefon i próbowałam dodzwonić się do Damona. Nie odbierał. Więc został mi tylko Riley.
-Co tam młoda?-Usłyszałam jego głos.
-Potrzebuję cię.-Poszłam w stronę wyjścia.-Teraz...Gdzie jesteś?
-W domu, mogę zaraz być pod twoim domem.
-Okej... ile ci to zajmie?
-Jako człowiek, czy jako wilk?
-Zmień się w wilka i bądź jak najszybciej. Postaraj się wyczuć Damona...
-Znajdę go, bądź spokojna.
-Spotkamy się przy ratuszu.-Rozłączyłam się.
-Chrissy - usłyszałam za sobą Elise - idziesz gdzieś z wilkołakiem, tak?
-Tak. To mój przyjaciel...
-To niebezpieczne.-Spoważniała Emilie.
-To tylko Riley.-Złagodniałam.-To mój przyjaciel. Nic mi nie grozi.
-Wiesz, że nie mogę wkroczyć do rezerwatu w razie czego.-Stanął przede mną Ethan kiedy się odwróciłam.
-Wiem. Nic mi nie grozi. Ufasz mi?
-Jemu nie ufam.-Spiął mięśnie.
Pokręciłam głową i wyszłam.
Po całej akcji i całej próbie odnalezienia Damona byłam spokojna, że Dantemu nie udało się go znaleźć. Byłam spokojna, że nic mu nie grozi.
-Co jesteś taka zła?-Spytał.
-Uuu, królowa lodu idzie uwaga ludzie!-Krzyknął Riley a ja minęłam go.
-Przepraszam cię... dziękuję za znalezienie Damona.
-Trochę był zły, że jest w jednym pomieszczeniu ze mną...
-Chciał cię zaatakować?
-No i zaatakował...
-Co mu zrobiłeś?-Spytałam.
-Ehm...
-Co zrobiłeś?-Wyostrzyłam ton.
-Zadrapałem mu trochę twarz... wygląda okropnie. Zadrapanie wilkołaka na twarzy wampira schodzi nie łatwo, może za dwa miesiące zejdzie...
-Jak mogłeś to zrobić?
-A ty byś dla wszystkich chciała dobrze, co?
-Tak.-Syknęłam.-Musze wracać... do zobaczenia.-Przytuliłam go i odszedł zmieniając się w wilka. Zniknął za drzewami a ja zadzwoniłam po Ethana.
Wsiadłam do jego samochodu i ignorowałam jego marszczenie nosa. W końcu zdenerwowało mnie to.
-Czego się tak krzywisz?
-Smród wilkołaka nawet tak piękny zapach jak twój potrafi usunąć.
-Zawieziesz mnie do domu taty...?
-Czemu do niego?
-Bo u ciebie nie mogę cały czas mieszkać. Miało to być na jedną noc, teraz muszę trochę pobyć z ojcem i bratem. U mnie jest Allie jako wampir... jak się obudzi będzie chciała mnie zeżreć.
-No to wiem, chodziło mi raczej o to czemu nie chcesz mieszkać u mnie.
-Odpowiedziałam na to... Nigdy więcej nie kontroluj mojego nastroju.
Bez słowa ruszył, ale nie pod mój dom. Starał się ze mną porozmawiać, miałam z niego ubaw, że denerwuje go to jak cuchnę wilkołakiem.
-Dobrze, że tego nie czuję...-Westchnęłam zadowolona i napisałam tacie że będę w domu o dziewiętnastej.
Jednak było dłużej, niż planowałam. Straciliśmy poczucie czasu. Kiedy weszłam do domu usiadłam koło taty oglądającego mecz. Leon już dawno spał, przecież jest pierwsza w nocy.
-Ten młody działa mi na nerwy.-Mruknął ojciec.
-Młody ma imię.
-Boję się o ciebie...
-Ethan nic mi przecież nie zrobi.
-Lepiej, żeby ten twój ''Ethan'' odwoził cię regularnie.
-Mam dziewiętnastkę na karku tato.-Zaśmiałam się.
-I dlatego wolałbym, by bardziej miał na ciebie oko i odwoził cię tu punktualnie o wyznaczonej godzinie.
-Wiem, że nie chcesz stracić mnie jak straciłeś mamę.
Zignorował to i rozpoczął inny temat.
-Co z Rileyem? Kiedyś spędzałaś z nim więcej czasu niż teraz.\
-Miał kłopoty... musiał uporządkować swoje życie, teraz znów się spotykamy.
Wyczułam, że ojciec wolałby bym była z Rileyem niż Ethanem, ale nie ruszało mnie to.
Rano wyszłam z łazienki zdenerwowana na brata, który właśnie zakosił moje ubrania. Zacisnęłam zęby i owinęłam się ręcznikiem. Wyszłam by pójść do pokoju po nie, ale przede mną stanął Ethan.
-Ten widok zdecydowanie bardziej mi się podoba.-Uśmiechnął się.-Tylko bez ręcznika.-Dodał.
Młody wyszedł z mojego pokoju i stanął koło Ethana.
-Ten koleś jest dziwny.-Odezwał się Leo.-Wszedł przez okno.
Podrapałam się po głowie uśmiechając się do Ethana.
-Tez tak mogę?-Spoważniałam.
-Nie. Idź na dół.
Ojciec pojechał do pracy a mój brat zniknął u swojego kolegi na noc, więc miałam dom dla siebie.
Odwróciłam się od Ethana w poszukiwaniu ubrań.Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-Dokąd to?
-Po ubrania...
-Skoro dom mamy dla siebie...-Mruknął i pocałował mnie w szyję.
-Zmień mnie.
-Znowu ta sama śpiewka.-Roześmiał się i delikatnie pchnął w stronę drzwi.
Zatrzymałam się i zamknęłam oczy.
-Martwię się o Allie.-Szepnęłam.-Przez jaki czas nie będę mogła jej widzieć?
-Dwa tygodnie. Musimy dopilnować żeby potrafiła opanować głód.-Westchnął i powąchał moje włosy.-Świetnie, że nie cuchniesz już wilkołakiem. I uważaj na niego... jak ci coś zrobi to go zamorduje.
-Nic mi nie zrobi.
-I tak mam na niego oko.-Spoważniał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz