Patrzyłem z niedowierzaniem na masę różowej serpentyny, balonów i kokardek. Cały pokój przypominał jedną wielką różową plamę. Nawet Nathan i Dante zmuszeni przez Emilie i Elise ubrali sobie różowe czapeczki.
Gdy siostra ruszyła w moim kierunku, ze śmiechem cofnąłem się.
- Nawet nie próbuj...
- Ethan, psujesz zabawę! - syknęła i wcisnęła mi tą obrzydliwie różową czapkę.
Ubrałem ją na chwilę... Gdy Elise pokiwała mi z zadowoleniem głową, a potem się odwróciła i poszła do kuchni, zdjąłem ją natychmiast i cisnąłem w kąt.
Niestety była wampirem i doskonale wszystko słyszała, ale usłyszałem tylko westchnięcie.
Była szczęśliwa jak nigdy. Nie poznawałem jej. Dzięki Chrissy znikała ta cicha i opanowana Elise. Z jednej strony dobrze... a z drugiej źle (sytuacja sprzed paru minut).
Wyszedłem tylko na sekundę... A gdy wróciłem znowu się zmieniło.
Stos prezentów leżał na stoliku. Na szczęście nie wszystkie były r ó ż o w e. Elise uwijała się przy nich najbardziej, a Emilie wydawała jakieś polecenia Nathanowi i Dantemu, którzy biegali z miskami.
Załamałem się dosłownie.
- Myślicie, że to wszystko spodoba się Chrissy?
Stanęli przede mną, a Elise spytała.
- Zależy ci na jej szczęściu czy nie?!
- Tak - odparłem machinalnie.
- Więc się nie czepiaj - mruknęła i jakby na jakiś niewidzialny znak wszyscy się rozeszli.
Ledwo mrugnąłem a już Nathan wnosił wielki, czekoladowy tort chyba z milionem świeczek.
Nic nie powiedziałem, tylko wyobraziłem sobie minę Chrissy.
Parsknąłem śmiechem.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
Odwróciłem się i rozkojarzony przez chwilę myślałem, że to moja ukochana, więc machinalnie pochyliłem się by ją pocałować...
Dopiero gdy uderzył mnie jej zapach ocknąłem się, że to Katherine i w ostatnim momencie cofnąłem się.
- Mmm Et nie hamuj się - mruknęła z nutką rozbawienia.
Przewróciłem oczami i odsunąłem się.
- Kat, jednak z ciebie to straszna kokieterka - roześmiałem się i poszedłem na górę mijając ją. Czy mi się wydawało czy mrugnęła?
Na piętrzę podszedłem do drzwi sypialni Chrissy.
- Gotowa już jesteś kochanie? - spytałem uchylając je.
- Pomóż mi zapiąć sukienkę - poprosiła gdy wszedłem do środka.
Zobaczyłem jej nagie, blade plecy i wstrząsnął mną dreszcz, bo jako wampir reagowałem mocniej od przeciętnego mężczyzny. + jej zapach, do którego zdążyłem się przyzwyczaić, ale nadal musiałem się kontrolować.
Opanowałem się szybko, tak jak zwykle. Miałem w tym wprawę. Tylko raz pozwoliłem sobie na zapomnienie reguł... Wtedy, w tym hotelu.... Wiedziałem, że źle zrobiłem, bo teraz nie mam żadnej wymówki, aby nie kochać się z Chrissy (pragnąłem tego, ale jej bezpieczeństwo...).
Westchnąłem pod nosem. Podszedłem do niej, a ona przesunęła włosy z pleców na przód. Wyprawnym ruchem zasunąłem zamek i pocałowałem ją w szyję.
- Mam dla ciebie niespodziankę dziś w nocy mruknąłem.
- Ciekawe jaką - odparła niewinnym tonem, a ja roześmiany obróciłem ją i szepnąłem.
- Pięknie wyglądasz.
- Dobra, dobra... Chodźmy - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Ruszyliśmy na dół, a ja w duszy zacząłem się śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz