środa, 11 lutego 2015

Od Chrissy

   Usiadłam między Elise a Ethanem i przyglądałam się z rozbawieniem Dantemu i Allie. Na pewno Flynnowi się to nie spodoba, w sumie i tak nie są parą wiec Allie ma prawo do wszystkiego. I tak ''Guliwer'' mało czasu jej poświęcał a sam uważał się za nie wiadomo kogo, a dobrze się złożyło bo akurat Dante był w jej typie no i wiedziała o wilkołakach i wampirach dość by im ufać.
-To twoja sprawka?-Uśmiechnęła się Elise wpatrując z niedowierzaniem w brata.
-Nie.-Pokręciłam głową z rozbawieniem.
-Dziś też idziesz do tej wiedźmy?-Spytał Ethan.
-Tak. Muszę umieć jak najwięcej i być lepsza.
-Dobrze kochanie, że masz takie ambicje tylko czy nadmiar magii nie szkodzi?
-Podobno czasem tak ale mi się to nie zdarzy. Wiem co robię.
   Mike wszedł na salę, czyli żyje i jest cały i zdrowy. No, jeszcze. Nie obronię go swoimi mocami bo wiem, że trzeba mu oddać, sama bym to zrobiła ale... Nie odbiorę Ethanowi tej przyjemności chociaż takie myślenie jest do mnie nie podobne... Wiem, że należy mu się i tyle. A to że był moim przyjacielem... bo teraz zrozumiałam jaki był w stosunku do mnie.
   Mike bał się patrzeć w moją stronę, było mu głupio i miał do siebie wielki żal. Riley także, bo wiedział co się z nim działo na pewno jako przyjaciele wiedzieli o sobie wszystko. Ethan obejrzał się w jego stronę i już wiedziałam, co chce  zrobić.
-Możesz...-Szepnęłam.
-Co?
-Należy mu się... Mike'owi.
-Czy ty się dobrze czujesz?-Zdziwił się.-Od kiedy pozwalasz mi zabijać swoich przyjaciół?
-Był moim przyjacielem. Po tym co zrobił nie może być nim dalej. A zasłużył na... nauczkę tylko go nie zabij.
-Wiedziałem, że jest jakiś haczyk.
-Haczyk?-Zaśmiałam się i pocałowałam go.
-Och i ach, jesteście tacy słodcy zaraz zwymiotujęęę.-Skomentował Nat.
-Ojej bo spotka cię taki sam los jak z Allie i...
-Dobra, po prostu lubię was denerwować.-Zamknął się Nathan.
   Na lekcji wyglądałam przez okno mając gdzieś co mówi nauczyciel. Zauważyłam flagę która wisi przed szkołą, skupiłam się i zatrzymałam wiatr. Flaga się zatrzymała i opadła. Odwróciłam wzrok na nauczyciela kiedy ten zwrócił mi uwagę.
-Howl, czyżbym cię zanudzał?
-Skądże.-Obudziłam się.
   Kiedy zorientowałam się, że miał zadać mi pytanie zamilkł i odwrócił się, usiadł przy biurku ku zdziwieniu całej klasy a następnie nastała cisza. Do dzwonka tak było, dzięki mnie. Dziesięć minut siedzieliśmy a Ethan obserwował mnie poddenerwowany. Nauczyciel wpatrywał się w długopis jak zahipnotyzowany a po dzwonku czar narzucony na nauczyciela historii zniknął. Kazał nam wyjść i tak też zrobiliśmy.
   Ethan złapał mnie za rękę i zatrzymał. Oczywiście, nie widziałam w swoim zachowaniu nic złego, raz na jakiś czas mogłam odpuścić lekcje.
-Oszalałaś? Nie możesz tak robić. Nie nadużywaj tych mocy, one są tylko do obrony Chrissy.
-Daj spokój, uważam, że to nic złego kochanie.
-Nic złego? Zaczarowałaś nauczyciela by lekcja minęła bez zapytania cię. Odpowiedziałabyś na każde pytanie z łatwością.
-Chciałam zobaczyć czy każde zaklęcie działa.
   Był na mnie trochę zły. Nic nie odpowiedział tylko podążyłam za nim do samochodu. Odwiózł mnie i powiedział, że będzie wieczorem bo z rodziną będzie na polowaniu. W domu zjadłam kanapki i rzuciłam torbę na fotel. Usiadłam w fotelu i napadł mnie mój pies. Widocznie mama już go przywiozła. Nie poświęcałam mu dużo uwagi ale nie miałam wyjścia. Rzadko bywałam w domu a jeśli już to byłam zajęta nauką.
   Wieczorem jak Ethan zjawił się tak jak obiecał. Wszedł przez okno kiedy siedziałam na łóżku. Usiadłam na nim i zaczęłam go całować. Boże... jak można być tak przystojnym, tak cudownym...? Czułam, że nie mogliśmy się opanować, brnęło to coraz dalej i dalej. Kiedy miał mi zdejmować koszulkę zniknął z łóżka i stał pod ścianą. Pokręcił głową... jakby się nie zgadzał na coś.
-Nie mogę...
   Wpatrywałam się w niego zupełnie go nie rozumiejąc. Poprawiłam rozczochrane włosy i odgarnęłam na bok.
-Zrobię ci krzywdę.-Szepnął dysząc ciężko.
-Mój zapach...?
-Cała ty... jesteś cudowna, tylko... przez to nie mogę się opanować, mogę przestać się kontrolować a wtedy mógłbym cię skrzywdzić.
-Nie skrzywdzisz.
-Skrzywdzę, znam siebie, nigdy nie czułem czegoś tak silnego jak do ciebie. Mogę się w tym zatracić, przestanę się kontrolować...
   Podeszłam do niego i przejechałam dłonią po jego bujnych gęstych włosach. Spojrzałam w oczy z uśmiechnęłam się lekko.
-Ufam ci. Nie zrobiłbyś tego.
-Ale stracę kontrolę nie rozumiesz?
-Rozumiem, tylko nie wierzysz w siebie dość by wiedzieć że dałbyś radę. -Pocałowałam go i znów ta sama sytuacja sprzed kilku minut się powtórzyła...
-Kocham Cię...-Szepnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: