niedziela, 1 lutego 2015

Od Ethana

 W głowie miałem mieszaninę myśli. Na niczym nie mogłem się skupić. Wpatrywałem się tempo w twarz Chrissy próbując się opanować. To dlatego trochę inaczej pachniała... Bo dwaj przedstawiciele mojego gatunku zrobili z niej sobie przekąskę.
  Zdenerwowany  niespodziewanie dla siebie wybuchłem.
- I widzisz jak to z tobą jest Chrissy?! Zawsze gdy tylko spuszczę cię z oka coś ci się dzieje! Zastanawiam się jak przeżyłaś te paręnaście lat! Przyciągasz nieszczęścia jak magnez!
Wpatrywała się we mnie okrągłymi oczami.
- Nie jesteś moją opiekunką, daj sobie spokój z udawaniem superbohatera - warknęła zła, lecz po jej minie widziałem że pożałowała natychmiast swoich słów zanim jeszcze skończyła zdanie.
Co do mnie... Ugodziło mnie to do żywego.
Odwróciłem się i pchnąłem drzwi, lecz tym razem Chrissy zatrzymała mnie łapiąc za rękę i.... wmurowało ją.
Ja też się aż zatrzymałem. Trzymała nadal mój lodowaty nadgarstek otwierając na przemian usta to zamykając.
- Wiedziałam... Ja wiedziałam - szeptała i puściła moją rękę cofając się.
- Ależ o co ci chodzi Chris? - spytałem po aktorsku nie dając sobie nic po sobie poznać. Niestety w moim głosie zabrzmiała zdradliwa, nerwowa nuta.
- Niczym się nie różnisz od Annalice! Od Damona! Od swojej rodziny! - mówiła powoli patrząc na mnie z przerażająco pustymi oczami - A na dodatek mnie okłamałeś...
- O czym ty do cholery Chrissy mówisz?!  - mimowolnie podniosłem głos
- Wyjdź stąd - szepnęła - Wyjdź stąd! - powtórzyła głośniej i popchnęła mnie cofając się - Myślałam, że możemy zostać przyjaciółmi...
- Ależ Chrissy możemy! - krzyknąłem zrozpaczony.
- Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic - odparła sucho - Wiesz jak bardzo boje się wampirów... Jak ich nienawidzę... A ty... Zataiłeś to przede mną.
Poddałem się. Nie było dłużej sensu grać.
- Czy to by coś zmieniło...? - szepnąłem.
- Nie - odparła powoli - Ale mimo wszystko powinnam wiedzieć.
- Tak, jestem wampirem! Ale żywię się wyłącznie zwierzętami rozumiesz?!
Przez chwilę na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie, lecz szybko je zamaskowała.
- Zwierzętami? Pff. Dobre sobie... Wynoś się. Dobrze wiem jacy jesteście...
- Chrissy spójrz! Mam złote oczy! Nie krwistoczerwone jak wampiry żywiące się ludźmi! Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy, uwierz mi Chris - dokończyłem łamiącym się głosem.
Przez chwile milczała a potem spytała.
- Po co ty właściwie się mną interesujesz? Chcesz mieć ze mnie jakąś korzyść? Złożyć mnie w ofierze, czy coś?
Parsknąłem.
- O niczym innym nie marzę jak o tym żeby złożyć cię w ofierze, wiesz Chris?
- Nie kpij sobie ze mnie. Dobrze wiem jacy jesteście..
- No jacy?!  - niemalże warknąłem.
- Bezduszni, egoistyczni, wygodni, popędliwy...
- Dobra, dobra - przerwałem jej - Nie wszyscy.
- Nie wszyscy?
- Moja rodzina taka nie jest - szepnąłem.
- Właśnie widziałam ostatnio - parsknęła.
- To dlatego, że długo nie byli na polowaniu. Daj im szanse Chris i przyjdź do nas jutro... Proszę. Poznasz nas, nasze obyczaje z innej strony. Przekonasz się, że nie jesteśmy tacy jak reszta - przemawiałem do niej błagalnie.
- No nie wiem - po jej twarzy przemknął cień - Nie mam ochotę po powtórkę z rozrywki...
- Ufasz mi? - spytałem cicho.
Wyczułem u niej, że wahanie maleje.
- No dobra... Ale gdy tylko coś mi się stanie... To wrócę zza światów i skopie ci tyłek jasne?
Roześmiałem się z ulgą, widząc, że jest już udobruchana.
- Umowa stoi pani kierownik.
- Dobra, dobra - mruknęła z lekkim uśmieszkiem - Nie podlizuj się już i odwieź mnie do domu... Muszę nabrać sił przed spotkaniem w domu pełnym wampirów.
- I taka postawa mi się podoba - uśmiechnąłem się lekko, jednocześnie martwiąc się czy robie dobrze zapraszając ją do siebie. Niby Dante z Natem już się kontrolowali, ale gdyby jednak coś...
  Wątpliwości postanowiłem odłożyć na później i bez słowa otwarłem drzwi Chrissy.
Pożyjemy - zobaczymy.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: