wtorek, 17 lutego 2015

Od Chrissy

   Siedziałam z Allie u mnie w domu. Ostatnio częściej dzwoniła i w ogóle... Martwiła się o mnie od kiedy mama zmarła. Teraz nie było Ethana i nie zmieniał swoim darem tego, co czuję teraz po utracie mamy.
-Idziesz na bal?
-Jaki bal?
-No... Halo,Chrissy! Bal końcowy!
-Aha... No... nie wiem.-Wzruszyłam ramionami.
-Jak to nie wiesz? Jest Ethan więc jak możecie nie iść?
-Wiesz... ja raczej nie lubię balów.
-Ale ten bal kończy tą szkołę, te wspomnienia z nią! Daj spokój.
-Nie mam sukienek na bale...
-Nie?-Parsknęła,wstała i podeszła do jednej z moich szaf.
-Co ty robisz?-Zaśmiałam się kiedy zaczęła pokazywać mi wiele moich sukienek na takie okazje jak bal.
   Miałam ich wiele, prawie nie mieściły mi się w szafie.
-Są cudowne! Pożyczysz mi jedną, po co mam kupować nową...
-Jasne. I tak nie idę.
-No weeeeź!-Zawyła zła.
   Do domu ktoś wszedł z trzaskiem. Nie sądziłam, by był to Ethan. Wolałam by Allie stąd zniknęła, jednak nie mogłam jej teraz wywalić za drzwi lub przez okno. Moja przyjaciółka ucichła, kazałam jej się nie ruszać i być cicho.
   Do pokoju z uśmiechem wparował Damon, no a kto inny? Wiedziałam, że prędzej czy później wróci ale nie sądziłam, że tak szybko. Spojrzał na Allie która wydawała się być spokojna, jednak wiedziałam, że się boi... jak ja.
-Czego chcesz?-Spytałam kiedy zbliżał się do mnie bardziej.
-Nie chcę cię zabijać, jeśli to chodzi ci po tej pięknej główce.
-To w takim razie o co ci chodzi?
-Mam pewien układ...
-No... słucham?
-Skoro jesteś sama... bla bla bla... To znaczy, że każdy ma wolną rękę by cię zabić. Każdy wyczuje twój zapach. A w okolicy dowiedziałem się, że pierwotni coś kręcą... Chciałem cię... jakby... ostrzec przed nimi, bo pewnie kiedy dowiedzą się o twoich mocach... zaczną się tobą interesować.
-Tylko... że... nie mam swojej mocy.
-Jak to ''nie masz''?
-Schowałam ją w innej rzeczy... Na wszelki wypadek. Kiedy będzie mi potrzebna przywrócę ją.
   Uniósł brwi zdziwiony.
-A w ogóle... czemu chcesz mnie ostrzegać przed nimi?Naomi jest pierwotnym, nic nie powinno mi się stać.
-Właśnie, ona może najbardziej zaszkodzić. Widzisz, musisz uważać, bo jako jedyna pierwotna cię zna.-Uśmiechnął się szeroko i dodał.- A na dodatek mogą coś knuć więc... w razie potrzeby jestem.
-Czy ty... właśnie się... ze mną...
-Tak. Mimo tego, że jestem genialnym łowcą i zabójcą... tak, podaję ci rękę.
-Jakoś ci nie ufam...
-To zaufaj słońce.
   Wolałam mu nie mówić, że Ethan wrócił i mnie chroni jak tylko może. Damon od razu by się wycofał, bo nie akceptuje innych wampirów, znaczy się... zależy którego. Musi mu się przypodobać, a wątpię, że Ethan by polubił kogoś kto mnie próbował zabić.
   Nie powinnam mu ufać, jednak... no nie miałam wyjścia. Nie powinnam gardzić pomocą wampira który jest od początku świata. Jest pierwotnym, racja. Ale akurat nie trzyma się z Naomi i resztą... co świadczy o tym, że chyba nie ma złych zamiarów i stara się pomóc...
   Jestem za miła. Powinnam przestać ufać seryjnemu zabójcy zanim mnie ukatrupi. 
   Już słyszę co mówi Ethan jak mu powiem, że mam sojusz z Damonem... Boże... Wolałabym, by nie doszło między nimi do jakiegoś konfliktu. Powiem mu od razu i od razu go uspokoję.
   Tak zrobiłam. Spotkałam się z Ethanem, a kiedy wyjawiłam mu to co miałam do powiedzenia... nie powiem, wściekł się.
-Jak mogłaś to zrobić?!
-Ethan... On może naprawdę pomóc.
-Pomóc?! Chciał cię zabić! Jak możesz mu ufać?!Oszalałaś?!
-Ethan, przestać krzyczeć i mnie wysłuchaj...
   Jednak nie słuchał mojej prośby i dalej krzyczał na mnie. Tak, tego się obawiałam.
-Jak mogłaś?! Poważnie?! Zaufałaż zabójcy?! Co on ci robił!? Nie wykluczone, że spowodował śmierć twojej matki!
-Wpadła w poślizg, Ethan. Poza tym... była burza...-Starałam się mówić spokojnie.-Nie mam do niego zaufania, tylko... myślę, że może nam pomóc. A ciebie proszę żebyś tego nie spieprzył bo znając życie polecisz do niego i rozwalisz mu łeb jak miałeś to w planach wcześniej.
-Powinienem to dawno zrobić!
-Przestań myśleć o zabijaniu kogoś! Gdybym chciała by zdechł poprosiłabym cię o to!
-NIE CHCESZ ŻEBY ON ZNIKNĄŁ Z TWOJEGO ŻYCIA?! Jak możesz być tak głupia?!
-Głupia?-Westchnęłam.-Głupia?!
-Tak! Jesteś kompletną idiotką, że dałaś mu się tak omotać!
-A ty pieprzonym kretynem!-Wrzasnęłam na niego.-Może jeszcze pomyślisz, że wskoczę mu do łóżka przy pierwszej lepszej okazji?!
   Teraz go zdenerwowałam. Już czułam, że podkręciłam go na max. Jednak we mnie dalej się gotowało.
-Tak! Tak właśnie myślę. wiesz?!
   Stanęłam jak wryta. Nie wierzyłam, że to powiedział. Zacisnęłam wargi i bez słowa odwróciłam się i poszłam w drugą stronę.
-Chrissy, poczekaj... Przeprasz...
-NIE! Pieprz się! Pieprz się!Uważasz, że byłabym w stanie pójść do jakiegoś innego faceta i wskoczyć mu do łóżka?! Tak myślisz?!
-Mówiłem ironicznie...
-Świetne poczucie humoru! Cudowne!-Odepchnęłam go od siebie.-Ty to się znasz na żartach!
-Chrissy... błagam...!
-Nie!-Odskoczyłam od niego wściekła.-Idź do tej... jak jej tam... Lisy! Może z nią ci się uda i ona będzie tą szczęściarą! Nie wyczułeś ironii, sarkazmu? Śmieszne, no nie?!
   Odeszłam prędko i wsiadłam do swojego samochodu i po prostu odjechałam. Byłam wściekła, a na domiar złego jechałam za szybko, jednak miałam to gdzieś. Musiałam odreagować. Ethan dzwonił do mnie z dwadzieścia pięć razy i nie przestawał. Zacisnęłam zęby i odebrałam milcząc.
-Chrissy... Przepraszam. Nie powinienem tego mówić, wiesz, że tak nie myślę... Chrissy? Odezwij się...
   Nacisnęłam pedał gazu i wjechałam w ostry zakręt. Zacisnęłam zęby ale odezwałam się, mimo, że tego nie chciałam.
-Jestem,Ethan.-Powiedziałam chłodno.
-Gdzie jesteś?
-W drodze.
-Gdzie?-Zdziwił się.
-Będę w Seattle...
-Czemu tam...
-Bo mam dość Forks. Muszę odpocząć...
-Będę tam zaraz. Porozmawiaj ze mną...
   Pomyślałam chwilę nad tym.
-Dobrze.-Szepnęłam.
   Ethan się rozłączył. Niedługo będzie w Seattle...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: