Siedziałem z Dante na kanapie i piłem już któryś kieliszek wódki. Zamroczyło mnie lekko. Gdy do środka weszła Chrissy na powitanie podniosłem filiżankę.
- Pijecie wódkę z filiżanek? Niezły zgon - zauważyła ze śmiechem i usiadła naprzeciw.
Dante zasępiony spytał nagle.
- Co u Allie?
Chrissy chrząknęła i spojrzała mi porozumiewawczo w oczy. Dante to zauważył i rozdrażniony spytał.
- O co chodzi?
Westchnąłem i opadłem na kanapę ściskając sobie nozdrza.
- Głodny jestem.
- Ja też - weszła nagle Katherine do salonu.
Chrissy drgnęła i posłała jej uśmiech. Znałem ją na tyle dobrze, że wiedziałem że jest fałszywy.
- Muszę dziś wybrać się na polowanie - powiedziałem poważnie patrząc jej w oczy.
Przygryzła wargę, ale nic nie powiedziała, tylko skinęła głową.
- Ja się chętnie dołączę - powiedziała Kat z uśmiechem.
Nie musiałem używać swoich mocy, żeby wiedzieć jak zdenerwowało to Chrissy. Szybko powiedziałem więc.
- A ty Dante nie dołączyłbyś się?
Spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem, a potem powiedział wyrwany z zamyślenia.
- Tak tak... Chętnie, dawno nie byłem na polowaniu...
Poczułem, że Chrissy trochę ulżyło... Ale tylko troszeczkę.
Postanowiłem, że wykombinuję tak, aby wybrać się na polowanie bez Kat... Jednak nie chciałem jej urazić, dlatego to zadanie było skomplikownane.
- A Nathan nie wybrałby się z nami? - zaświergotała słodko.
- O, jasne - zareagowałem żywo.
- Jak już wszyscy tak się wybieracie - syknęła Chrissy - To może ja też mogę?
Wszyscy zamarli czekając na mój wybuch gniewu, bo każdy wiedział jaki jestem drażliwy w tym temacie. Ja natomiast odparłem tylko spokojnie.
- Nie ma takiej opcji.
- Bo?!
- Bo to niebezpieczne - syknąłem usiłując zakończyć tą bezsensowną dyskusję.
- Postoję z boku, popatrzę...
- ... poczekam na szybką śmierć - dokończyłem naśladując ironicznie jej głos.
Zacisnęła usta.
- Niby czemu?!
- A temu, że podczas polowania tracimy panowanie nad sobą i jesteśmy naprawdę niebezpieczni - odezwała się niespodziewanie Katherine.
Zostało to wypowiedziane mądrze, ale... przez niewłaściwą osobę. Spięła się jeszcze bardziej.
- Choć kochanie na górę - pociągnąłem Chrissy za rękę.
- Na górę - powtórzył nagle rozbawiony Dante, a ja przewróciłem oczami.
Gdy już byliśmy sami w pokoju usiadłem na skraju łóżka i pociągnąłem na swoje kolana Chrissy.
Westchnęła.
- Wiesz, że nie chce żebyś tam poszedł z... no...
- Idę polować, a nie podrywać atrakcyjną wampirzycę.
Chrissy cała się zjeżyła.
- Atrakcyjna...?! Jak...
Roześmiałem się ku jej dezorientacji.
- Atrakcyjna, bo wygląda jak ty. Ale tak między nami, charakter ma paskudny - zakończyłem i pocałowałem ją w usta.
Gdy ściągnąłem jej bluzkę szepnęła.
- Co za miła odmiana...Nareszcie nie ja zaczynam.
- Stwierdziłem, że i tak nie ma sensu stawianie się, jeśli postawisz na swoim... Nie chce mi się wiecznie odmawiać takiej małej przyjemności...
- Małej?! - oderwała się od moich ust na chwile.
- Duużeej - mruknąłem i na powrót ją pocałowałem.
Gdy już skończyliśmy, Chrissy dostała głupawki i śmiała się bez powodu.
- Z czego się śmiejesz? - spytałem rozbawiony.
- Bo wyobrażam sobie twoją minę, jakby nagle wtargnął tu Dante.
Też się roześmiałem.
- Chybabym go potem zabił - mruknąłem - I ON DOBRZE O TYM WIE - celowo podniosłem głos, aby mnie na pewno usłyszał.
Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę i żartowaliśmy, aż wreszcie zgasiłem światło i pocałowałem ją w usta.
- Idź już spać.
<oczywiście marudziła, że nie chcę, ale w końcu zasnęła>
I tak kolejny dzień dobiegł końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz