czwartek, 26 lutego 2015

Od Chrissy

   Rano od razu wyszłam z domu kiedy reszty nie było. Katherine siedziała w salonie i uśmiechnęła się do mnie. Przywitałam się z nią i wzięłam kluczyki od swojego samochodu. Jak ja dawno nim nie jeździłam. Tylko stał i lśnił swoją czernią a teraz zabolało mnie, że tak dawno nim nie jeździłam.
-Ładny samochód.-Odezwała się Kat.
-Wiem... i dzięki. Gdzie reszta?
-Polowanie.
-A ty nie poszłaś?
-Byłam wcześniej.-Wzruszyła ramionami. -A ty gdzie?
-Do Allie.
-Latasz do niej dosyć często, ma przecież Dante... jak dobrze słyszałam.
-No, tak... ma, tylko, że... nie mam odwagi mu tego powiedzieć.
-A co, ty adwokat jesteś tej Allie? Niech sama powie.
-Nic z tego. Reszta uważa, że lepiej by dowiedział się teraz niż później.
-Ludzie są tak beznadziejni...Ale cię lubię, jak nie jesteś zazdrosna.
-Ja ciebie też, jak mnie nie denerwujesz.
   Wsiadłam do samochodu i podziwiałam jego cudowne wnętrze. Było tu tak czysto że można było tu jeść. Pędziłam przez Forks do Allie, chociaż nie musiałam się spieszyć.
   Kiedy weszłam do domu Allie siedziała w kuchni i jadła ciasto czekoladowe. Zdziwiona usiadłam na przeciwko niej i przyglądałam się przyjaciółce z rozbawieniem.
-Jak jesz to tak szybko i nie jesteś uwalona czekoladą?
-Pycha ciasto...-Uśmiechnęła się.-Trzeba mieć klasę, żeby się nie uwalić takim cudownym ciachem.
-Lepiej ci?
-Nie... Ale jeden plus ciąży jest następujący... Mam zmianę nastrojów i cudownie jest czuć się lepiej a raz gorzej.
-Powiedz Dante o ciąży.-Nacisnęłam.
-Nie.Mówiłam już.
-Czemu?
-Bo mnie zostawi, jak większość facetów. A to wampir, po co ma się użerać z dzieckiem-wampirem przez resztę życia? A jak się dowie to będzie próbował być tak ''szlachetny'' i zacznie udawać, że go to nie rusza i chce być ze mną dalej a tak naprawdę nie będzie chciał mieć ani dziecka ani mnie.
-Pff! Ale masz wyobraźnię.
-Wyobraźnię? Stwierdzam niezbity fakt! Tak jest z większością tego gatunku.
-Przekonaj się i mu powiedz. I tak nie widzieliście się już dosyć długo.
-I to dowód, że mu się znudziłam albo coś.
-Masz wielki problem.-Westchnęłam znudzona jej narzekaniem.-Wymyślasz coś, co nie jest prawdą!
-Tak? A jak było z Ciną? Jak mu tylko powiedziałaś zwiał na dodatek cię wyśmiał. Nie chcę tego samego.
-To był błąd...
-Ale był powód byś usunęła ciążę.
-A gdzie bym indziej wtedy poszła?! Nie dałabym rady! Ciągniesz ten temat chociaż wiesz, że źle zrobiłam...
-Ale było to jedyne wyjście z sytuacji.
-Ty jednak nie jesteś sama. Ślepa jesteś?
-A ty byłaś?
-Tak. Tylko mogłam liczyć na siebie. Masz dziewiętnaście lat dziewczyno. Dasz radę z tym dzieckiem, skoro ma dobrze zapowiadającą się przyszłość.
-Dobrze zapowiadającą się przyszłość?-Parsknęła.-Dante nie chce tego dziecka i ja też nie. Jak będzie kochane jeśli je urodzę? Jakie będzie miało życie? Bez kochających go rodziców? Ta, na pewno będzie mu dobrze w życiu.
-Źle myślisz.
   Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Zdziwiłam się i to bardzo, bo przede mną stał Riley którego nie widziałam dawno.
-Riley!-Uściskał mnie a ja śmiałam się szczęśliwa, że go widzę.
-Co tu robisz?
-Miałem małe kłopoty ale jestem tylko wasz.
-A Mike?
-Nie wiem, nie widziałem go ostatnio. W ogóle nie mam z nim kontaktu.
-Co się stało, że przyszedłeś?
   Weszliśmy do przestronnej kuchni a Allie uśmiechała się w naszą stronę.
-Allie zadzwoniła i powiedziała, że trzeba się spotkać, więc jestem.
-Ale super cię znów widzieć!-Znów go przytuliłam.
-Jak się czujesz?-Spytał Riley.
-A jemu powiedziałaś?-Wybuchnęłam.
-Tak...ale...
   Wyszłam z domu i zadzwoniłam do Dante. Umówiłam się z nim w lesie więc wsiadłam w samochód i pojechałam w umówione miejsce. Powiem mu, pieprzyć konsekwencje. Wiedzą wszyscy, tylko nie on, który powinien wiedzieć pierwszy. Allie przesadza, na pewno nie będzie tak źle.
   Po wstępnej rozmowie z Dante doszłam do wniosku, że dobrze by było nawiązać temat do Allie. Ale od razu zagadałam o nią.
-Allie jest na ciebie bardzo zła.
-Nie lubię bali, szczególnie szkolnych.
-Ja też, ale... ona jest... typem rozrywkowej dziewczyny. Lubi imprezy i korzystać z życia jak najlepiej. Chciała ten wieczór spędzić z tobą a zamiast ciebie widziała typa który chciał ją do łóżka wcisnąć.
-Jak to chciał ją wcisnąć do łóżka?-Spiął się.
-Ale przyjaciel zareagował i Allie udało się wrócić... to był jedyny wieczór który mogł jej pomóc zapomnieć.
-O czym?-Spytał i wyluzował.
-O... em... o waszej kłótni. Naprawdę jest jej przykro.
-Ale nie chce nawet ze mną gadać.
-Bo... jest zła.Normalne.
-Naprawdę ją kocham... nie wiem jak mogę do niej dotrzeć. Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.-Uśmiechnął się lekko.
-Powiem ci coś, tylko obiecaj że nie zrobisz nic głupiego.
-A co miałbym zrobić ''głupiego''?
-Nie wiem, bo większość facetów na taką wiadomość reaguje różnie.
-Jaką wiadomość?
-Taką... taką... ee...-Nie mogłam przebrnąć i mu powiedzieć...!-że jak na wampira jesteś słabszy od baby człowieka.
-Chcesz mnie wkurzyć?-Zaśmiał się.
-Tak...-Nie zdążyłam nic dalej powiedzieć.
   Upadłam na ziemię delikatnie ale plecami. Zaśmiałam się.
-Słaby jak na wampira słaba istotko?
   Pomógł mi wstać i rozbawieni zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam postawić sprawę jasno... tak, teraz powinnam to powiedzieć. Zebrałam się na odwagę i wypaliłam to co miałam powiedzieć.Ale nie powiedziałam tego co miałam mówić.
-Jestem w ciąży.
-Co?-Zdębiał.
-Nie, znaczy się... boże... Nie ja... tylko Allie.-Chrząknęłam.-Nie żartuje. Nie chce się z tobą widzieć bo boi się że ją zostawisz... Całe to spotkanie jest po to żebym ci uświadomiła, że ona będzie miała dziecko. Chce usunąć ciążę, bo nie chce cię stracić. I zamorduje mnie jak się dowie że ci powiedziałam, ale musiałam. Przepraszam cię, ale teraz pójdę się spotkać z przyjacielem...
   Zniknęłam mu z oczu jak najszybciej nie czekając na to aż zbierze sie by coś powiedzieć i zadać mi milion pytań. Spotkałam się niedaleko domu Woodów z Rileyem, bo on ma bliżej do Seattle a ja do domu. Jestem ciekawa, jak to będzie z Allie i Dante... Allie mnie zabije... nie odezwie się do mnie... I trudno będzie na pewno Dantemu wejść do domu by Allie go nie zabiła. Na pewno będzie zła... i nie będzie chciała go widzieć... boi się jego reakcji... i ja się nie dziwię...

2 komentarze:


Gada teraz: