Nie było łatwo podjąć mi decyzję. Nadal zastanawiałam sie czy dobrze postanowiłam. Czekałam aż przyjedzie pogotowie po Chrissy. Czas mijał a ona krwawiła. Chodziłam niespokojnie po pomieszczeniu. Jej krew... Wiedziałam co muszę zrobić. Podeszłam do niej i ugryzłam sie w nadgarstek. Dałam jej odrobinę swojej krwi. To ją nie przemieni za nic a tylko trochę uzdrowi. Krew przestała lecieć jednak rana nadal była. Mimo wszystko już nie umrze. Mike mógł w każdej chwili wrócić. Nerwowo podeszłam do okna. Nie widziałam go. Wcześniej leżał na chodniku ale najwyraźniej już sie ocknął i zniknął. Podjechała karetka. Podniosłam Chrissy i przerzuciłam jej rękę przez bark. Sprowadzę ja na dół. Mogłabym ja z łatwością wziąć na ręce jednak.. co by sobie pomyśleli ludzie? Nie wyglądałam na taka która by aż tyle udźwignęła. Kiedy zabrała ja karetka wróciłam do własnego domu. Niepokoiłam sie o Katrin i Sama. Gdzie oni byli i dlaczego nie dawali znaku życia? Spróbowałam po raz setny dodzwonić sie do nich. Zmienili numery. Cholera! Już drugi raz kiedy ich potrzebuje to ich nie ma! Nagle poczułam czyjaś obecność za sobą. Dopóki sienie odwróciłam sądziłam ze to Mike jednak.. zobaczyłam Rolanda. Zaatakował mnie i teraz przytrzymywał przy ścianie.
-Myślałam ze kiedy Mike ci zabronił przychodzić..
-Mnie to co ten smarkacz powie nie obchodzi. Może sobie te swoje moce wsadzić gdzieś. Przez parę dni zastanawiałem się... nad czymś i wiem co zrobić by go złamać. Mozę i nie ma serca i nie pamięta tego co czuje do ciebie jednak wyczuwam że szybko sobie o tym przypomni.
-Co chcesz zrobić?
-Uderzyć w jego czuły punkt który miał jeszcze zanim stał sie wampirem jak i teraz. Odbiorę mu ciebie.
-On cie zabije.
-Nie zrobi tego. Ja też mam parę asów w rękawie. Znam parę czarownic.. które praktykują dłużej od niego i maja silniejsze moce. Nic mi nie zrobi. A nawet jak jakoś mu sie uda chuć to nie możliwe.. niech tylko mnie zabije a już ciebie nie odzyska.
-To na nic. Mike'mu już na mnie nie zależy.
-Przekonamy się.
Obrócił mnie i przytrzymał jedna ręką. W drugą sie ugryzł po czym przystawił mi ja do ust. Krew spływała mi do gardła. Nie chciałam pić jedna zaczęłam się dławić. Musiałam przełknąć. Smakowała ohydnie. Czułam sie dziwnie. Zawsze jak piłam krew.. zyskiwałam siłę a teraz.. czułam ja ja tracę. Kiedy mnie puścił upadłam na kolana.
-Słyszałaś o tym że krew pierwotnego jest trucizną dla wampira? Powoli będziesz tracić siły, twoje ciało będzie umierać... nie martw sie zadbam o to być dostawała co jakiś czas dodatkowe porcje mojej krwi. Czuj sie zaszczycona.-powiedział i zniknął.
Zaczęłam płakać. Czułam jak krew pierwotnego płynie mi w żyłach i zabija wszystko po drodze. To było tak bolesne jak przemiana. Tylko przemiana trwa krótko a to.. cięgnie sie cały czas. Dodatkowo przerażał mnie fakt że na to nie było lekarstwa. A przynajmniej nikt kogo poznałam w swoim długim życiu nie wiedział co jest lekarstwem. Każdy mówił że takiego nie ma.
Zapadł zmrok a ja siedziałam w kacie swojego domu .Nie mogłam w to uwierzyć że zaledwie parę tygodni temu byłam tu z moja Katherine i Samuelem.
Nagle przede mną "pojawił się" Klaus.
-Braciszku..-powiedziałam.
-Cicho!-warknął.
Nie rozumiałam. On wziął mnie na ręce i wyniósł z domu po czym położył w samochodzie na tylnym siedzeniu. Sądziłam ze Klaus chce mnie zabrać w bezpieczne miejsce. Zawiodłam sie kiedy zawiózł mnie do willi Rolanda po czym wyciągnął z samochodu i zawlekł do piwnicy.
-Klaus..-powiedziałam jednak on tylko na mnie spojrzał i zamknął drzwi. Oparłam sie o ścianę i zaczęłam płakać. Usiadłam pod ścianą i czekałam. Ciało mnie niemiłosiernie bolało jednak teraz już mogłam to znieść.
Minęło parę godzin zanim Roland sie zjawił. Dał mi kubek z krwią.
-Czas na posiłek.
-Nie.. proszę...
-Słuchaj.. Taka ilość która wypiłaś za pierwszym razem nie była wystarczająca. Jeśli teraz wypijesz wystarczająco dużo będziesz wolna. Twoja siostrzyczka doniosła mi że Mike kręcił sie w pobliżu szpitala. Nie jest zadowolony. I nie bedzie jak mu podrzucę twoje ciało.
Znów zmusił mnie do picia swojej krwi .To tak jakby.. dać zwykłemu człowiekowi pić kwas. Kiedy wypiłam upadłam. Byłam ledwo przytomna. Roland wziął mnie na ręce. Straciłam przytomność.
Ocknęłam się na łóżku w swoim pokoju w domu w którym mieszkałam z Katrin i Samem. Widziałam jak Roland wychodzi z pokoju. Nie miałam siły nawet mieć otarte oczy. Zasnęłam. Umieram? Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz