piątek, 6 lutego 2015

Od Chrissy

   Leżąc w szpitalu czułam jak umieram. Straciłam zbyt dużo krwi, a skoro prawie zeszłam na sali jak mówił lekarz to rzeczywiście było ze mną źle. Na prośbę mojej mamy lekarz nic mi nie mówił, chociaż chciałam wiedzieć z jakiego powodu umrę. Chociaż to chciałabym wiedzieć. Byłam blada, bledsza niż zwykle, a to naprawdę było coś skoro mój odcień skóry podchodził pod kolor zwykłej białej kartki. Mama nie często ze mną siedziała, bo pracowała i nagrywała filmy a ja kazałam jej się nie przejmować... jednak lekarze mówili jej rzeczy o moim stanie które sprawiały, że płakała. Między innymi dlatego chciałabym wiedzieć co ze mną nie tak, że płacze. Albo były to łzy szczęścia (mało prawdopodobne) lub rozpaczy i złości. Stawiałam na to ostatnie.
   Allie bywała tu częściej niż mama, Jessica wraz z moją przyjaciółką przychodziły tu i kontrolowały czy ''nadal żyję'' i co ze mną. One nie mogły wiedzieć o moim stanie bo nie były nikim bliskim z rodziny, były tylko przyjaciółkami według lekarzy, chociaż pragnęłam by ktokolwiek powiedział mi czemu moja mama płakała i dlaczego mam nie wiedzieć o swoim stanie zdrowia. Moje przyjaciółki dziś się nie pojawiły, jak na razie. Obie były w szkole, a pewnie później idą do pracy do kawiarni, no i na końcu jest ''czas dla umierającej Chrissy'' jak ja to nazywam. Allie tego nie przyjęła, była oburzona moim ''humorkiem'' i że w sumie cieszę się, że umieram. Była na mnie wkurzona, a ta złość nadal jej nie minęła choć próbuje być miła i czasem dogryzać złośliwymi uwagami, a Jessica zawsze ją dźga w bok łokciem, by przestała to robić. Chociaż one są ze mną...
   Nadal nie mogłam w nocy spać, płakałam i ubolewałam nad utratą Ethana. Nie mogłam się z tym pogodzić. Pragnienie go tutaj było zbyt silne i uporczywe bym dała temu spokój. Nie mogłam od tak o nim zapomnieć, choć mogłabym prosząc wampira o wymazanie pamięci o nim... Jednak moja bariera jest nie do zniszczenia, hipnoza czy zauroczenie wampira na mnie nie podziała. Na początku o tym myślałam, ale kiedy pojawił się Mike żądny wykorzystania mnie do swoich planów i odebrania mi mocy a także życia... było to nie do zrealizowania po informacji, że zaklęcia,czary i zauroczenia na mnie po prostu nie zadziałają. 
   Ale za Ethanem tęskniłam dalej i marzyłam o tym, że w pewnym momencie niedługo przed moją zbliżającą się śmiercią się pojawi, bo nie myślałam o niczym innym. Żałowałam każdych złych słów o nim i jego rodzinie, każdej złej myśli... Jednej, nawet tej malutkiej nic nie znaczącej. Gdyby teraz stanął w drzwiach miałabym ochotę wstać i go zabić, choć nie mam sił by nawet wstać z tego okropnego szpitalnego łóżka którym mogę się bawić pilotem bym mogła obniżać i zniżać wysokości. Najgorsze było to, że go po prostu tu nie było no i nie będzie. 
   A co z Naomi? W sumie uratowała mi życie, dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Mike nadal nie przypomina sobie nic z dawnego życia kiedy był niewinnym człowiekiem który błądził wśród łowców pragnących tylko katować i mordować wampiry i wiedźmy. Może Mike'owi odbije na odwrót i zacznie mu zależeć na tej dziewczynie, bo poważnie zasługują na wspólne szczęście... A Mike to psuje za każdym razem chcąc tylko mnie i mojej śmierci. Czeka tylko, aż umrę. Pomyśleć, że był to niegdyś mój najlepszy przyjaciel do którego nadal mam malutkie zaufanie, zależy mi na nim bo był dla mnie jak starszy brat... Nigdy nie pozwoliłby mnie skrzywdzić a teraz sam to robi... 
   Grałam w jakąś beznadziejną grę na telefonie pisząc z Allie i Jessicą które właśnie siedziały na drugiej lekcji w szkole a miały jeszcze siedem. Kiedy miały w-f zrobiły przerwę w pisaniu i poszły na dwugodzinną gimnastykę a ja słuchałam muzyki rozkoszując się spokojem. Odwróciłam się do wielkiego okna znów płacząc za Ethanem i marząc o szybkiej śmierci która niedługo nadejdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: