niedziela, 1 lutego 2015

Od Chrissy

-Stawiać te pudła według twoich upodobań czy jak mi się chce?-Spytał odstawiając pudło gdzieś na boku. 
-Em... 
-Czyli tak jak mi się chce. -Kiwnął głową i wyszedł. 
-Wkurzasz mnie powoli... Aleee jest super.-Odparłam i poszłam do lodówki.
   Jak mama o mnie dba. Zawsze było wszystko na swoim miejscu i wyprzedzała mnie o krok.O wypełnieniu lodówki też pamiętała, o ciastkach,o jakimś torcie czekoladowym który ledwo co mieścił się w lodówce która zdecydowanie była sporo większa ode mnie. Zamknęłam ją i poszłam zobaczyć czy pudła są całe i zdrowe jak ich zawartość. Nawet nie wiedziałam co w nich jest bo kiedy wróciłam do domu mama już spakowała wszystko do nich. Tak, bardzo chciała bym została w domu jeszcze kilka minut. 
   Oparłam się o ścianę patrząc jak mój wierny sługa nosi pudła do domu. Uśmiechnęłam się lekko i dalej go obserwowałam. 
-Bawi cię to?-Uśmiechał się cały czas, co było powoli denerwujące.
-Ciebie, jak widać, bardziej niż mnie.
-Dobrze, że chociaż udało ci się mnie rozśmieszyć.
-Czy ja wyglądam jak błazen?
   Zmierzył mnie i roześmiał się kładąc ostatnie pudło. 
-Dzięki, jak będę chciała coś przenieść poproszę ciebie o pomoc. 
-Psa też mam przenieść?
-On ma nogi, a pudła nie, Einsteinie.
-Bo zacznę cię podrywać.
-Dobra, w takim razie wolę się zamknąć. 
-Pomóc ci w czymś jeszcze?
-Co ty taki pomocny?-Zdziwiłam się odbierając klucze. 
   Do drzwi rozległo się pukanie. Spojrzałam na Ethana a on otworzył drzwi, chociaż wiedział, że nie o to mi chodziło. Spojrzałam mu przez ramię a przed nami stała Annalice. Przestraszyła się Ethana z niewiadomych powodów, przytuliła swojego różowego króliczka Aidena, jak sądziłam. 
-Co ona tu robi, Chrissy?-Spytał już innym tonem Ethan. 
   Przegryzłam wargę i dopchałam się do małej. 
-Co tu robisz?-Kucnęłam koło Annalice.-Skąd wiesz, że tu mieszkam?
-Aidena nie ma... Zniknął. Przez tych łowców, coś mu zrobili. No i mnie. Nie mam swojej mocy. 
-Jak to nie ma z tobą Aidena?-Zdziwiłam się. 
-Nie możesz jej pomóc.-Powiedział Ethan.
-Czekaj.-Szepnęłam do niego. 
-On jest martwy.-Wskazała na króliczka.-Aidena w nim nie ma. 
-Dobrze, że jesteście oddzielnie... Nie stanowi zagrożenia dla otoczenia. 
-Ale ja bez niego jestem nikim. 
-Jesteś wampirem, musisz sobie dać radę. 
-Łowcy mnie nie ścigają, ale wiem, że jeden z nich nadal chce mnie złapać...
-No i świetnie, życzę mu powodzenia.-Odezwał się Ethan.-Nie rozmawiaj z nią!
-Dlaczego?!-Wstałam i spojrzałam na niego. 
-Bo ona jest zła, nie rozumiesz?! Może to mała dziewczynka na zewnątrz ale w środku to podstępna mała... 
   Dźgnęłam go w bok by się zamknął. 
-Annalice, idź do domu. 
   Spojrzała na Ethana z lekkim przerażeniem i zniknęła tuląc do siebie różowego króliczka. Wróciłam do domu i naciągnęłam na nadgarstki rękawy bluzy by zasłonić ugryzienie. 
-Co to miało być?Czy ty w ogóle wiesz, kim ona jest i znasz jej przeszłość?
-A ty znasz?
-Słyszałem coś tam kiedyś. Nie ważne. Dlaczego tak ją lubisz? Nie znosisz wampirów podobno!
-Ale ona jest mała, potrzebuje pomocy...
-Ma siedemdziesiąt lat, Chrissy! Co jeszcze się działo przez ten czas kiedy...
-Mnie olewałeś gdy ja cię przepraszałam?-Dokończyłam.
-Nie, to ty...
-Cicho bądź.-Uciszyłam go.-Chodzi o to...-Usiadłam na białym fotelu.
   No tak, powiedzieć mu... o tym?
-No?
-Chodzi o nic nie znaczącą sytuacje która miała miejsce ostatnio... Mój kumpel Mike, jest łowcą. Zakochał się w wampirzycy w ogóle nie mając pojęcia kim jest. Kiedy ją złapali Mike pozwalał na to by ją przebijano kołami i... inne rzeczy. Zabrali też Annalice, chciałam jej pomóc... Kiedy byłam sama tam gdzie więzili obie... Naomi potrzebowała krwi... Dałam jej się napić ze mnie ale... Odkryłam niedawno,że kiedy ktoś pije ze mnie krew, boli mnie to tak, jakbym miała powoli... ucinaną rękę. Rozrywane mięśnie... Wtedy tylko prośbą mogłam sprawić by Naomi przestała ze mnie pić. Okazało się, że moja krew leczy rany wampira po przebiciu kołkami i po werbenie. Odzyskała siły a potem... musiałam wypuścić tylko jedną z nich. 
-Oszalałaś, dając komuś swoją krew? 
-Ale potrzebowała jej. 
-Robisz za bohaterkę a tak naprawdę od tego możesz zginąć, skoro tak bardzo to przeżywasz!
-Naprawdę chciałam jej pomóc! Potrzebowała mojej krwi. Potem jeszcze... jakoś dwa tygodnie temu zjawił się Damon i ugryzł mnie w szyję. Wypił prawie wszystko... Gdyby nie łowcy byłabym martwa. Teraz zniknął, boi się czegoś... Nie wiem gdzie jest, w sumie to nawet lepiej, że go nie ma.
   Nawet nie patrzyłam na minę Ethana. Nie wiedziałam co myślał, co jego mina pokazywała, jak na to wszystko reagował... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: