Obudziłam się rano i nie było przy mnie Ethana. Może być na mnie zły za wczoraj... Że nasiliłam zapach... Nie było go, kiedy zeszłam na dół. Allie weszła do domu, bo teraz ona tu za mnie mieszkała kiedy Ethan postanowił, że musi mieć oko na mnie i Katherine...
Allie olała mnie tylko wręczyła prezent do ręki i odeszła na górę. Może jest zła za to, że nie było mnie wczoraj na balu szkolnym? Mnie to raczej nie obchodzi, a Allie uwielbia takie bale. Może... też jest zła na to, że musiała iść z kimś innym a nie z Dante? Przecież są razem, a musiała iść z kimś, nie z osobą którą kocha. Tak, jest zła i na mnie i na Dante...
Nie było w ogóle sensu z nią gadać, zaszyła się w pokoju robiąc swoje rzeczy, a ja postanowiłam umówić się z Katherine. Nie zachowałam się co do niej dobrze, a powinnyśmy się polubić, nie boczyć na siebie. Kiedy odebrała, próbowałam być miła. Przecież to ja jestem zazdrosna o Ethana bez powodu...
-Kat... Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie. Nie chciałam... po prostu jestem zazdrosna...
-Nie masz o co. Gdzie wczoraj zniknęłaś?
-Wiesz... Nie trudno się domyślić.-Katherine zaśmiała się.
-Jasne...-Szepnęła.-Przeprosiny łaskawie przyjmuję, ale weź następnym razem nie odstawiaj takiej akcji zazdrości bo to nie tak jak myślisz.
-Przepraszam o to z sobowtórem. Ty jesteś pierwsza na świecie, w sumie nie wiem jak działają te... sytuacje z sobowtórami... Powinnam ci być wdzięczna za wszystkie informacje dotyczące Naomie. No i nie chciałabym mieć z tobą na pieńku. Wolę żyć w zgodzie, i naprawdę przepraszam za wczoraj.
-Nie ma problemu.
-A czy... Ethan wrócił do domu?-Spytałam zaniepokojona.
-Tak, ale wszedł i nie schodzi na dół. Kłótnia?
-Nie... Nawet nie rozmawialiśmy...
-Uuu, to rozumiem czemu oboje zniknęliście.-Zaśmiała się.
-Będę u was za jakąś godzinę, muszę ogarnąć kilka rzeczy w domu... odwiedzić ojca... brata... tak, to zajmie mi więcej niż godzinę.
-Dobrze.
-Jeszcze raz cię przepraszam...-Szepnęłam.
-No mówię ci, nie ma sprawy, tylko następnym razem się ogarnij.
-Oczywiście,jasne. To do zobaczenia.
Rozłączyłam się i poszłam do kuchni. Był tu wielki syf najwidoczniej po imprezie, pewnie sprzed kilku dni. Allie nic nie posprzątała, zaczęła studia i nie ma czasu na opierdzielanie się, raz w miesiącu zrobi imprezę... Ja na nie nie przychodzę, bo nie mam ochoty.
Sprzątałam talerze i opakowania po pizzy, butelki po piwie i takie tam. Byłam zła na nią, ale nie czas na poważne rozmowy o higienie w moim domu... znaczy się, w naszym domu.
Odwróciłam się i kontynuowałam długo zapowiadające się sprzątanie kiedy poczułam chłód, ale nie ten który znałam doskonale. Ten był inny. Silniejszy, a ponadto zapach jakiś męskich perfum od razu mnie oświecił, kto za mną stoi.
-Po co przeszedłeś,Damon?-Spytałam sprzątając śmieci.
-Chciałem spytać, czy podobał się prezent.
-Tak, jest cudowny, mogę ci go oddać?-Mruknęłam pod nosem ironicznie.
-Oddać?Prezentów się nie oddaje.
-Oddaje, jeśli tego prezentu powinno się nie dostawać. -Poprawiłam go.
-Dobra, jestem tu... tak na poważnie... bo na razie Naomie nigdzie nie widziałem. Ale zaginął Samuel, ten kumpel Katherine i (kiedyś) Naomie.
-Katherine wie?
-Nie, wymazałem jej pamięć...
-Pierścień... łańcuszek, cokolwiek co mogłoby...
-Sprawdziłem wcześniej, podziałało. Nie wiem czy chciałaby go pamiętać. Wolę, by miała spokojne życie z tobą i resztą, bo tego teraz potrzebuje. Wiele przeszła w tym zakładzie, czy jak to się nazywa, w czym pracuje Naomie.
-Ja tez mam nadzieję, że będzie jej z nami dobrze.
-No i jeszcze jedno.-Szepnął.
-Słucham?-Wyrzuciłam właśnie ostatnie butelki.
-Allie ci nie mówiła?
-Czego?
-Sama jej spytaj.
-Powiedz mi, co z Allie?-Milczał.-Damon, kazałam ci mieć na nią oko przez czas kiedy będę dla niej nieosiągalna.
-A ten Dante?
-Uważam, że on raczej nie ma wystarczająco czasu dla niej.
-Po czym tak uważasz?
-Po tym, jak Allie wystroiła się dla Dantego, czekała na ten wieczór... A on został z nami, Allie musiała iść z jakimś innym kolesiem. Bez par nie wpuszczają.
-Posrana szkoła...
-Co z Allie?
-Jest w ciąży.
-Słu...Słucham?-Wycedziłam.
-Sama ją o to spytaj.
Byłam wściekła. Poprosiłam Damona o posprzątanie reszty śmieci, było ich mało więc nie narzekał i wykonał moją prośbę. Poszłam do Allie a ona leżała w łóżku. Spojrzałam na białą kopertę która była oparta o zdjęcie jej mamy. Chrząknęłam, a ona się ocknęła z drzemki. Łatwo było ją obudzić.
-Czego chcesz Chrissy?-Odwróciła się do mnie.
-Ty mi powiedz co u ciebie? Może jakieś nowinki,nowości?
-Nie, mogę iść spać?Jestem zmęczona, rzygałam całą noc.
-Po czym wymiotowałas?-Spytałam niewinnie.
-Po imprezie, a po czym?
-Jak możesz mnie tak okłamywać? A może rzygałaś bo jesteś w ciąży!
-Co...skąd...
-Nie ważne. Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?!
-Nie zamierzałam nikomu o tym mówić!
-Dlaczego?! Czemu to ukrywasz?!
-Bo nie chcę żeby ktokolwiek wiedział, a teraz wiesz ty i...
-I co?! Koniec świata? Zawaliło ci się wszystko?! Nie chciałaś mieć dzieci...
-Nie planowałam tego!
-Kto jest ojcem?-Spytałam utrzymując ostry i stanowczy ton.
-Nie powiem.
-KTO JEST OJCEM?
-Dante...
-Spaliście ze sobą? Tak? I z dupy pojawił się dzieciak?
-Tak to działa...
-Zamknij się i bądź na chwilę poważna.-Warknęłam i usiadłam na podłodze.-Kiedy mu powiesz?
-Nie powiem mu o dziecku.-Powiedziała płaczliwym tonem.
-Czemu?
-Bo mnie zostawi... Albo coś... I tak nie poszedł ze mną wczoraj na bal szkolny...
-Przeżywasz.-Parsknęłam.
-Chcę tylko żeby był przy mnie...
-Od kiedy wiesz o ciąży?100 procentowa pewność jest?
-Tak! Zrobiłam test... wymiotuję od tygodnia... Od drugiego dnia poszłam do apteki i...-Zaczęła płakać.
Zmiękłam. Nie potrafiłam być dla niej tak oschła. Przyczołgałam się do niej i usiadłam na podłodze.Przytuliłam ją i otarłam łzy.
-No dobrze, nie chcesz to nie mów... Ale co z tym zrobisz?
-Usunę ciążę...
-Nie rób tego.-Pokręciłam głową.-Oszalałaś!
-Nie chcę tego dziecka! Nie mogę! To przekreśli moje studia... mój związek z Dante...
-Skąd wiesz, że cię zostawi?
-Może urodzę je i oddam komuś... wiele rodzin chce... dzieci ale nie może ich mieć...
-Nie kombinuj.-Warknęłam.-Pokochasz to dziecko czy tego chcesz czy nie, tak jest zawsze.
-Skąd to wiesz?! Co byś zrobiła na moim miejscu?!
Uniosłam brwi i wstałam. Położyłam się koło niej i westchnęłam ciężko.
-Zawsze zadajesz mi trudne pytania na które nie mam odpowiedzi. Ale... masz rację. Myślałabym tak samo, tylko wiem, że pokochasz to dziecko.
-Miałyśmy razem iść na medycynę... iść do akademika... a tym czasem masz mnie gdzieś, moja mama nie chce mnie widzieć i Dante mnie olał...
-To list od twojej mamy?-Spytałam wskazując na nocną szafkę.
-Tak. Kiedy jej powiedziałam... wściekła się na mnie.
Nie dziwiłam się jej, że potrzebowała wsparcia. Dante nic nie wie... Ja nie mam prawa mówić komukolwiek o tym jak i Damon. Nic nie powiemy dopóki ona sama nie zdecyduje, że tak trzeba. Tylko boję się o to, że rzeczywiście może usunąć ciążę albo kiedy Dante ją zostawi... Nie wiadomo jak na to zareaguje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz