Byłam zdziwiona wizytą Naomi, szczególnie, że Mike po kolejnym spotkaniu z nią przestał jej robić krzywdę. Puścił ją i odszedł. Kazał mi siadać na fotel i spojrzał na Naomi spod byka. Był rozdarty, coś w nim siedziało i próbowało dotrzeć do niego.
-Po co tu przyłazisz?-Warknął.
-Bo mi na tobie zależy...
-Nie. Stop.-Podniósł dłoń.-Jest jeszcze inny powód. Powiedz mi jaki to powód. I tak wyciągnę to z ciebie.
Spuściła wzrok, wzięła głęboki oddech i powiedziała.
-Mój były Roland chce z jakiegoś powodu ciebie. Kazał mi cię przyprowadzić do siebie, ale...boję się o ciebie, kocham cię... Mam dość Rolanda i jego sztuczek... On ma nade mną władzę. Nie daje mi spokoju i powodów do szczęścia.
-Hmm... Wiedział, że będę miał te moce.-Zaśmiał się.-Nie wpadł na to, że usunę serce i mocy mi nie odbierze... Powiedz mu, żeby przyszedł tutaj.
-Ale... ona...-Wskazała na mnie.-Jej zapach... ta bariera... Ona też może być interesująca...
-Ja jestem bardziej dla niego drogocenny.Moje moce, umiejętności i cały ja to dla niego zagadka. Może chcieć mnie po coś innego ale i tak mimo tego że jest pierwotnym mogę w razie zagrożenia nagle zmienić jego krew w werbenę. Wypali go pięknie...
-Mike...-Szepnęłam.
-Czego?
-Kochasz... Naomi?
Zamilkł i nic nie odpowiedział. Widziałam na jego twarzy mieszaninę uczuć i myśli. Nie wiedział co ma odpowiedzieć ani jak w ogóle przemówić.
-Odpowiem, kiedy pozbędę się tego całego Rolanda. Działa mi na nerwy. A ty zostajesz tu.-Zwrócił się do mnie.
-Chcę z wami.-Zerwałam się.-Chcę wiedzieć co i jak...
-Niech będzie.
Złapał nas za ramiona i zjawilyśmy się przy jakimś domu. Mike spojrzał na Naomi która stała obok mnie. Była naprawdę wysoka... I ładna...
-Zawołałabyś go tu?
-Już idzie...-Szepnęła i odsunęła mnie na bok.
Ten Roland wyszedł sam, podszedł do Mike'a, a z kolei on patrzył na pierwotnego z pogardą i wyższością.
-No, czegóż to chciał pierwotniaczek?-Klasnął w dłonie uradowany cyniczny Mike.
-To ja cię przemieniłem, więc to mnie powinieneś się słuchać.
Mike roześmiał się głośno.
-Jak już to ty powinieneś usługiwać mnie i chodzić jak zegarek.
Roland złapał Naomi i chwycił za jej szyję, zmierzając do skręcenia karku.
-Chcesz bym ją zabił? Podobno się kochaliście... Słodko. A teraz jest ci obojętna?
-Jak ją chcesz, to sobie ją weź. Mnie obchodzi tylko magia i to żeby usunąć cię z Forks.
-A mnie obchodzisz ty.
Jego ręka prześwidrowała miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Ku jego zdziwieniu nie było go tam. Mike z uśmiechem odepchnął Rolanda na bok. Mike'a wcale to nie zabolało. Rana zagoiła się szybko, w mgnieniu oka zniknęła.
-Nie mam serca, ojej... I teraz powiem wprost pierwotniaczku.-Stanął przed nim luźno.-Jeśli usłyszę, że robisz coś złego Naomi, będziesz miał do czynienia z rozwścieczonym wampirem z mocami które skończą twoje życie raz na zawsze.
Ja i Naomi byłyśmy zaskoczone. Taka zmiania u Mike'a była niespodziewana. Przecież... nie możliwe... Jak to? TEN Mike tak powiedział?
-Teraz ona - ciągnął - będzie wolna. Bariera która jest pod moim nadzorem została nałożona w tym momencie. Coś spieprzysz, przejdę się do ciebie i skopię tyłek twojej rodzinie i nawet cała wasza pieprzona rodzinka nic nie zdziała.
W domu po tym jak zdjął Naomi zauroczenie, Mike także jakoś... jakby wróciło mu coś z jego dawnego ludzkiego życia. Jednak czułam że był taki sam jak zwykle - zły.
-Mike...-Szepnęła Naomi.
-Zrobiłem co chciałaś, jesteś... szczęśliwa. Teraz pomieszkasz tu z Chrissy, a ja na jakiś czas muszę się usunąć z tego obszaru. Jesli ktoś z pierwotnych tu wpełznie, ja się zjawię od razu i ich zabiję. Nie ruszacie się stąd. Zrozumiano? Jeśli coś zrobicie nie tak jak kazałem to wrócę i to ty- wskazał na Naomi - przywitasz się ponownie z kołkiem a ty - teraz kolej na mnie...- z bolesnymi doświadczeniami moich zaklęć i mojej siły.
Kiedy zniknął odetchnęłam.
-Czemu taki jest?-Spytała zmartwiona.
-Moce,przemiana... chęć bycia najsilniejszym... chce żyć wiecznie, pokochał siebie... Nie ma już dla niego nic. Jedynie ty jakoś na niego wpłynęłaś. Groźba Rolanda ruszyła jego... martwe serce które jest nie wiadomo gdzie... Nie przejmuj się tym za bardzo...-Westchnęłam smutna. -Chociaż ty masz jakieś życie i jest ktoś o kogo masz możliwość walczyć.
-A... Ty? Coś się stało?
-Długa historia... to boli... bardzo..
-Opowiedziałabyś mi?
Zgodziłam się. Opowiedziałam jej miej więcej o Ethanie i że odszedł... Boże, jak w tym momencie moje serce bolało. Wszystko zabolało.
-... od tamtej chwili nie mam ochoty żyć. Moje życie nie ma sensu... Odszedł... i... nie mam z nim, z jego rodziną żadnego kontaktu. Nie pozostało mi po nim nic. Odszedł na zawsze co... boli... z każdym dniem jest gorzej i obwiniam się o to, że w ogóle pozwoliłam na to by doszło do zaproszenia do jego domu. Gdyby nie ja zostałby tu i mogłabym nadal siedzieć z nim, słuchać jego wkurzających tekstów i marudzić na każdą sytuację w której mnie próbował obronić...
Naomi uniosła brwi zdziwiona.
-Niespotykane... Taka miłość u wampirów i ludzi jest strasznie rzadka. W moim długim życiu spotkałam się z takimi ledwo... kilka razy. Mogłabym ci jakoś pomóc...?
-Nie.-Pokręciłam głową.-Chciałabym... żeby po prostu tu był. Żeby słuchał tego jak marudzę, jak mam do niego żal o to, że zniknął, chciałabym... wypłakać się w jego ramię nadal winiąc go o to,że doprowadził mnie do takiego stanu swoim odejściem... Brakuje mi go... bardzo brakuje...-Otarłam łzy.
Nie wyobrażałam sobie bez niego ani chwili. Musiałam sprowokować Mike'a, albo innego wampira. Albo sama się zabiję. Nie umiałam wytrzymać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz