-Jest z wampirami i odebrała moce Mike'mu.
-I tak ci się uda. -powiedział Roland.
Siedziałam w jego gabinecie na biurku. Gdybym była niższa mogłabym pomachać bogami ale miałam 170 cm wzrostu. Jak na 800 lat temu kiedy się urodziłam to byłam wysoka i to bardzo.
-Kiedy mogę zacząć działać? Nie mogę cały czas uśmiechać się do tego całego Mike'a.
-Ale to zrobisz. Ja ci powiem kiedy nadejdzie czas a teraz załóż to.
Podał mi pudełeczko.
-Co to?
-Soczewki. Wcześniej miałaś błękitne oczy a teraz masz praktycznie czarne i świecą w ciemności jak u kota. Widziałaś swoje źrenice? Masz kocie oczy! Trzeba to ukryć a pod ty.i soczewkami nikt ich nie zobaczy.
-Dobrze.
Poszłam do łazienki i szybko je założyłam. Sprawiały że czułam dyskomfort jednak co Roland uważał za słuszne to takie musiało być.
****
Kolejnego dnia w szkole unikałam Mike'a. Na przerwie zobaczyłam że Chrissy jest sama. Podeszłam do niej udając szczęśliwą. Pocałowałam ją w policzka i przytuliłam.
-Jejku jak tęskniłam!-powiedziałam.
Ona patrzyła się na mnie jakby zobaczyła ducha.
-Jak to możliwe?
-Serio? Ty i Mike nie możecie chociaż trochę bardziej się postarać przywitać mnie?
-Przepraszam ale przecież ty nie żyjesz...
-Wiem. Umarłam ale.. zanim zabrałaś Mike'mu magie on starał się mnie przywrócić do życia. Myślał że mu się nie udało i pochował mnie a ja po prostu byłam w można powiedzieć śpiączce. Ale wróciłam. Teraz szukam Katrin i Sama oraz pragnę naprawić wszystko zło które wyrządziłam. Na łożu śmierci przemyślałam troche i musze się zmienić by muc dalej "żyć".
Mówiłam z uśmiechem.
Zobaczyłam Mike'a.
-On cierpi. Żałuje tego co zrobił tobie i mi. Wiem co czuje. Ja także żałuje wielu rzeczy.
Poczułam że mi uwierzyła. To dobrze.
-Idę do Mike... może spotkamy się dziś? Mam ci tyle do opowiedzenia!!!
-Dobrze. O 16 w kawiarni?
-Pasuje. To do zobaczenia.
Odeszłam w strone Mike i pocałowałam go. Dzień był udany..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz