niedziela, 22 lutego 2015

Od Chrissy

   Obudziłam się rano w pustym łóżku zakryta pościelą. Włosy zasłaniały mi twarz a ja dopiero otworzyłam oczy po zetknięciu się z silnym letnim światłem które przez powieki już raziło moje oczy. Odwróciłam się na drugi bok niechętnie zbierając się do wstania. Zerknęłam na budzik... czyli już jedenasta?
   Niedługo musiałam się zbierać...
   O cholera...
   Gdybyście zobaczyli jak wyglądał pokój w którym spędziłam noc z Ehtanem... był w opłakanym stanie, boże... Pióra z pościeli były wszędzie. Zaśmiałam się, byłam zadowolona z siebie, że udało mi się przełamać Ethana. Ha! Zawszę dopnę swego... właśnie, gdzie on jest?
   Podniosłam się z łóżka zbierając resztki ubrań po pokoju. Tak... chyba nie założę bluzki i tych spodni... I tego stanika też... Miałam szczęście, że miałam ze sobą ciuchy w torbie. Przebrałam się i rozejrzałam po pokoju. Teraz prezydencki wyglądał jak rudera... A raczej łóżko wyglądało jak po bombardowaniu.
   Ethana nie znalazłam w salonie ani w korytarzyku. Pewnie załatwia sprawy z hotelem, oby jakaś laska się do niego nie przysunęła bo ja ją przesunę, że zęby z podłogi będzie zbierać przez dwa tygodnie.
   Jednak kiedy wszedł ja byłam spakowana i gotowa do wyjścia. Boże... jaki on jest cudowny! Mogłabym na niego patrzeć cały czas i podziwiać go z każdej możliwej strony. Był mój. Całkowicie mój...
-Miałem nadzieję, że zobaczę cię jeszcze bez ubrań...-Mruknął niezadowolony.
   Roześmiałam się i założyłam torbę na ramię.
-Kiedy chcesz,na twoje słowo mogą one zniknąć ze mnie w kilka sekund.-Uśmiechnęłam się i minęłam go ruszając do recepcji.
   Tam siedziała inna pani, znajoma mojej mamy. Czerwonowłosa przemiła kobieta która ani trochę się nie zmieniła. Tępiła klientów i poprawiała makijaż w lusterku z boku przy komputerze, a kiedy zobaczyła mnie z uśmiechem powitała mnie z otwartymi ramionami. Wstała z krzesła i przytuliła mnie jak swoją starą dobrą znajomą.
-Kopę lat Chrissy!Zmieniłaś się...
-Ty też, Saro. Przytyłaś, ale dodało ci to uroku!
   Pokazała mi piękny pierścionek na środkowym palcu uśmiechając się szeroko zerkając to na mnie to na srebrny pierścionek.
-Wychodzę za mąąąż.-Zaćwierkała.
-W...w...Wow...!-Wykrztusiłam.-A przysięgałaś, nigdy faceta!
-Ty też, dotrzymałaś obietnicy?
-Nie zupełnie.
-Gdzie ten twój pinkny, chcę go zobaczyć...-Urwała w połowie kiedy Ethan zszedł i ruszył w naszą stronę.-Kto to...?
-To jest... Ethan. Mój chłopak.
-O jasssna cholerrraaa.-Syknęła.
-Saro, mogłabym zapłacić za pobyt w hotelu?
-Zostań jeszcze!
-Nie mogę. Ethan woli wrócić do Forks...
-Przeklęta gadzina.-Rzuciła w stronę roześmianego Ethana.
-Do zobaczenia, Saro.-Uśmiechnęłam się.
-Odwiedzę twoją starą ruderę jak tylko uda mi się wyjść z tego pieprzonego hotelu dla kretyńskich biznesmenów.
-Dobrze.-Zaśmiałam się i wyszliśmy.
-Przyjemna kobieta.
-Jest moją pierwszą najlepszą przyjaciółką jaką spotkałam.
-Ma trzydzieści lat... i jest wiedźmą.-Wzruszył ramionami wsiadając do samochodu.
   Zaśmiałam się i klasnęłam w dłonie dumna.
-Co jest?-Ruszył... do Forks.
-Nareszcie udało mi się ciebie przekonać żebyśmy wylądowali w łóżku.
-Właśnie... Chrissy...
-Cicho bądź z tymi swoimi uwagami, było cudownie...
-Tylko, że Chrissy...
-Ethan, naprawdę... nic mi się nie stało...
-Chrissy!-Zamilkłam.-Zrujnowałem cały pokój...
-Sara da wymówkę...
-Widziałaś, ile siły włożyłem w zniszczenie tego łóżka... Jak przyjedziemy będziesz musiała sprawdzić, czy nic ci nie zrobiłem poważnego.
-Ethan...-Mruknęłam.-Nic mi się nie stało, na sto procent. Czułabym to...
   Nagle w środku lasu Ethan zahamował gwałtownie, zauważyłam jego wyraz twarzy który nagle się pojawił, pokazywał wściekłość,nienawiść...
   Ja nic nie dostrzegłam, ale on tak.
-Zaczekaj tu.-Powiedział pod nosem i wyszedł, a ja za nim.-Oczywiście, po co mnie słuchać.
   Bez słowa poszłam z nim.
-Chrissy.-Usłyszałam głos Damona za plecami.
   Odwróciłam się zdziwiona.
-Czego chcesz?-Zobaczyłam, jak Ethan się coraz bardziej denerwuje i napina mięśnie.
-Spokojnie...-Szepnęłam.-Słucham Damon?To coś ważnego?
-Tak...-Za nim stała jakaś dziewczyna która... była... taka jak ja. Tylko miała pokręcone włosy... i rozszarpaną szyję.
-Spotkałem ją i wiedziałem, że to Katherine. Jedyna w swoim rodzaju, twój sobowtór.
-Wiedziałam, że coś takiego jest,ale...
-Tylko nie liczni mają sobowtórów. Ona nie jest zła, ani dobra. Była przyjaciółką Naomi. Dowiedziałem się rzeczy których się byś po swojej ''przyjaciółeczce'' nie spodziewała.
-Co takiego?Damon! Ona... ona ma rozszarpaną szyję...
-Ona to wampir, nie boli ją to.
-Zostawiam ci ją. Lepiej, żebyście były razem.
-Dlaczego?
-W najbliższym czasie wszystko ci powiem.
   Zniknął, a zostałam tylko ja Ethan i ta Katherine. Była najwyraźniej smutna i przerażona.
   Wymieniłam spojrzenia z Ethanem i zrozumieliśmy sie bez słów. Zabrać ją do mnie, chociaż mój ukochany nie za bardzo ufał i Damonowi i tej dziewczynie która była jak ja.
-Co Naomi ukrywa?-Spytał nieufny Ethan.
-Więzili mnie... w... strasznym miejscu...-Mówiła przerażona.-Ciemne pomieszczenie,klatka... jedno światło w rogu, jedno niewygodne łóżko... potem tylko tortury, raz w tygodniu...
-Uspokój się, z nami nic ci nie grozi Katherine...-Uspokoiłam ją.
-Nie wrócę tam... ale Naomi... Ona... tam jest...
-Przecież widziałam się z nią, rozmawiałam... wszystko jest dobrze...
-Ona nie jest jak kiedyś! Muszę znaleźć Samuela...
-Spokojnie, Kat... Ethan... skombinujesz dla niej trochę krwi?
-Nie ma sprawy.
-Dziękuję.-Szepnęła do Ethana Katherine.
-Robię to dla niej, nie dla ciebie.
-Wyłączyłam człowieczeństwo po utracie Naomi.-Opowiadała mi Kat.-Jej brak... śmierć... to było okropne... Ten ból... zabiłam ludzi, potem wróciłam do Forks... Damon mnie znalazł i powiedział, że z tobą będę bezpieczna... włączyłam człowieczeństwo bo już dłużej nie mogłam... zmieniłam się po włączeniu człowieczeństwa...
-Damon ma racje, jesteś ze mną bezpieczna, nic ci nie grozi. Jutro opowiesz mi co Naomi...
-Nie ufaj jej, obiecaj mi to.
-Nie mogę... to moja przyjaciółka.
-Widziałam... widziałam ją! To miejsce to zło. Robią tam różne, dobre i złe rzeczy, ale często złe. Torturują nas, ale Naomi nie. Ona... ona jest inna...
-To znaczy?
-Nie wiem dokładnie, ale... wiem jedno. Nie ufaj jej. Bądź ostrożna, nigdzie nie daj się jej zaprowadzić. Boją się jego.
-Kogo?
   Spojrzała znacząco na Ethana.
-Dlaczego?
-Bo nie jest zwyczajny.-Podkreśliła.
-Jak to nie jestem zwyczajny?-Zatrzymaliśmy się pod jego domem.
-Ethan, mieliśmy być u mnie...
-Nie zostawię cię z nią samą, u mnie są trzy wolne pokoje na dodatek Elise wytrzasnęła łóżko więc masz gdzie spać.
-Z tobą wszędzie.
-Ach... zakochani...-Westchnęła Katherine.
-Nathan pokaże ci gdzie masz pokój...
-A pan, pokaże mi mój.-Szepnęłam i pocałowałam go.
Zaczyna robić się dziwniej i ciekawiej... Katherine to nowa znajoma, bezpieczny wampir, znaczy - sojusznik. Wie o Naomi dziwne rzeczy... Ethan ''nie jest zwyczajny''... co to oznacza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: