Rozmyślałam jak by sie wydostać. Kiedy wilkołak zbliżył sie do klatki z pistoletem na wodę w którym była werbena prędkością wampira znalazłam sie obok krat i chwyciłam go za szyję. Zaskoczony nie zdążył zareagować. Przytrzymałam go przy kratach.
-A teraz mnie wypuścisz.-powiedziałam dusząc go.
-Nie..-powiedział ledwo słyszalnie starając się nabrać powietrza.
Miałam ochotę skręcić mu kart jednak kajdanki mi przeszkadzały a w dodatku nawet z wyłączonym człowieczeństwem nie mogłabym kogoś zabić. Puściłam go a ten odwrócił sie do mnie i strzelił mi w głowę. Drewniany nabój wbił sie w czaszkę.. "umarłam" po raz kolejny.
***
"Wróciłam do życia" parę godzin później. Ból w czaszce był potworny. Wyjęłam kule i wytarłam czoło. Dopiero wtedy dotarło do mnie że nie jestem już w celi a w jakimś domu w sypialni. Co jest?
Wstałam i już miałam wyjść z sypialni kiedy nagle ktoś sie odezwał.
-Lepiej tego nie rób.
Odwróciłam sie gwałtownie i zobaczyłam na kanapie jakiegoś mężczyznę. Wydawał mi sie znajomy tylko nie wiedziałam jeszcze dlaczego. To tak jak chce sie coś powiedzieć ale ma sie to słowo na końcu języka.
-Kim jesteś? I co ja tu robię?
-Nie poznajesz mnie?-powiedział zaskoczony a ja zmrużyłam oczy.-Twoi "koledzy" już cie nie będą niepokoić.
-Co zrobiłeś?
-Ten wilkołak jak i inne które były w budynku i w pobliży nie żyją. Rozszarpane lub maja skręcone karki. Dwa lub trzy zabiłem pod postacią wilka. Zadziorne bestie.
-Czemu to zrobiłeś?
-A czy ojciec nie powinien dbać o swoje dzieci?
-Nie rozumiem...-nagle przerwałam.
Otworzyłam oczy szerzej .Dotarło do mnie. O cholera!
-Tata?-powiedziałam niepewnie.
-A kto inny? No pewnie że nie.. jak to sie teraz mówi.. listonosz?
-Ale.. jak? Przecież widziałam twoje ciało..
-Nasza rodzina została nakarmiona siłą krwią wampira po czym wymordowana. Odrodziliśmy się.
-Rodzina? Wszyscy?-powiedziałam to z nadzieją.
Nie wiem.. może szok sprawił że.. włączyłam człowieczeństwo przez co zaczęłam płakać.
-Tobias, Klaus, Yury, Emanuel, Isis i Sofii żyją jednak nie Zacarias. Zac nie dokończył przemiany nie chciał sie przemienić.
-A ich żony, mężowie i dzieci? A mama?
-Wszyscy zostali wymordowani. Co do nich miałaś racje sądząc że nie żyją.
Łzy nie spływały mi już po twarzy. Nie płakałam. Przestałam. Wiedziałam że rodzina jest martwa.. tylko informacja że żyją sprawiła że wcześniej płakałam ze szczęścia.
-Dlaczego odezwałeś sie dopiero teraz? Szukaliście mnie w ogóle?
-Nie .Cały czas wiedzieliśmy gdzie jesteś.
-Co? To dlaczego dopiero teraz przybyłeś?!
-Miałaś kłopoty. Nie mogłem siedzieć na miejscu i patrzeć jak cie zabijają.
-Ale patrzeć jak żyje sobie sama nieszczęśliwa to mogłeś? -Byłam zła!-Prawie 800 lat żyłam ze świadomością że zginęliście przez mnie! Wiesz jakie to uczucie?! A tu po setkach alt wracasz jakby nigdy nic i oznajmiasz "Witam córeczko jednak żyje! Ja jak i twoje rodzeństwo!" Wolałam chyba żyć dalej w nieświadomości! Nienawidzę cie! I ich!
Otworzyłam drzwi i już miałam wyjść jednak w drzwiach wpadłam na..
-Noemie.-powiedział wampir łapiąc mnie za rękę.
-Roland?-zamarłam.
On sie uśmiechnął. Byłam przerażona. Wampir który mnie przemienił.. stał właśnie przede mną.
-Zmieniłaś się. Pamiętam jeszcze jak z trudem przyszło ci sprzeciwienie się woli rodziców a teraz pyskujesz. Nie ładnie.
-Zostaw mnie!
Wyrwałam sie jednak on złapał mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
Pierwsze wampiry były najsilniejsze, nie można było ich zabić zwykłym kołkiem lecz tylko tym z drzewa które rosło w czasach kiedy zostali przemienieni. Dodatkowo mogą zahipnotyzować, wpłynąć na wolę innych wampirów.
-Będziesz już grzeczna i nie będziesz uciekać. Jesteś jedna z nas i należysz do mnie. Zrobisz wszystko co ci rozkażę. Jesteś bardzo ucieszona faktem iż jesteś z nami i wiesz że twoja rodzina żyje. Marzyłaś o tym.
Patrzyłam mu sie prosto w oczy. Nagle zamrugałam.
-Roland!!!-powiedziałam i przytuliłam go.
To był najlepszy dzień w moim życiu! Moja rodzina wróciła jak i mój niedoszły mąż! Byłam prze szczęśliwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz