Wróciwszy do domu od razu zaczepił mnie ojciec. Gdzie byłam, co robiłam i takie tam. Westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę.
-Tato, jestem już pełnoletnia...
-A ja jestem twoim ojcem jak zauważyłaś. Gdzie byłaś?
-Ehm...Eee... U... U Allie bo... musiałam zrobić zadanie z biologii. Bardzo trudne.
-Dobrze. Ale następnym razem napisz albo coś córcia.
-Oczywiście.-Kiwnęłam głową.
Zerknęłam na zegar. Matko, była osiemnasta. W tym lesie coś się działo i jeszcze to spotkanie z Ethanem... To było dziwne. Flynn wie co się dzieje, porozmawiam z nim przy najbliższej okazji. Ostatnio było cicho w temacie zabójstw, ale dopiero później się o tym mogłam przekonać.
Wieczorem ok. dwudziestej w wiadomościach słyszałam coś co mówiła ta sama kobieta co ostatnio. Przysłuchiwałam się robiąc sobie kanapki.
-Zwierze nie zostało jeszcze schwytane, ale pomagają nam młodzi ludzie w samym Forks gdzie wszystko się odbywa. Nie chcą odpuścić ale zapewniają obywateli, że widocznie ataki się skończyły i ludzie mogą być spokojni o swoje dzieci i o własne życie.
-To nie możliwe, żeby tak szybko zakończyć tą sprawę...-Szepnęłam patrząc przez okno mrużąc oczy.
Poszłam do pokoju i włączyłam laptopa. Trumpet położył się koło mnie stęskniony. Ostatnio nie okazywałam mu wiele uwagi i zainteresowania. Podrapałam go za uchem nie odrywając wzroku od monitora. Grzebałam wszędzie ale nic nie znalazłam. Włączyłam muzykę i napisałam do Flynna.
Po szkole musimy się spotkać, Flynn.
Dlaczego? Coś się stało Osi?
Tak, a ty musisz mi coś wyjaśnić.
Jutro po szkole... Dobra. Do zobaczenia :)
Zasnęłam o północy, a nad ranem obudził mnie Trumpet. Wstałam i spojrzałam się na niego. Czego on chciał? Piszczał przed drzwiami od balkonu i szczekał patrząc się w jeden punkt. Na przeciwko były domy a akurat od mojej strony gdzie był balkon zaczynał się las. Poszłam do łazienki i ubrałam się. Kiedy wróciłam do psa on nadal popiskiwał i skakał. Wypuściłam go na balkon ale on nie chciał wyjść. Nadal się patrzył.
Spojrzałam miej więcej w stronę gdzie patrzył się przez ten cały czas. Nic nie zauważyłam na początku, ale później... Zauważyłam coś wielkiego co śmignęło przez drzewa w głąb lasu. Było... wielkie! To było jakieś zwierze, ale nie mogłam wychwycić jak wyglądało dokładnie. Ukucnęłam przy psie i pogłaskałam go za uchem.
-Co to było, co?-Mruknęłam zainteresowana tym zjawiskiem.
Na dole byłam sama, dopiero później obudził się mój brat który zbiegając po schodach prawie wybił sobie zęby. Spojrzałam na niego i spytałam co się dzieje, a on jak zwykle pokazał mi środkowy palec i usiadł przy stoliku czekając aż ktoś poda mu coś do jedzenia.
-Śpieszę się młody więc proponuję byś podniósł swój tyłek z siedzenia i sam sobie coś wziął.
-Ale ty jesteś głupia.
-To znaczy, że niestety ale masz to po mnie Lou.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie prawda. Ty jesteś głupsza.
-Jesteś młodszy, więc ty jesteś głupszy.
-Zniżasz się do mojego poziomu mówiąc tak jak ja.-Zauważył a ja parsknęłam śmiechem i pocałowałam go w policzek.-Fu!
-Jaki ty jesteś spostrzegawczy braciszku.
W łazience nałożyłam delikatny makijaż jak to zawsze robiłam i usłyszałam swoją mamę która podśpiewując zeszła na dół.
-Cześć młodzi!-Krzyknęła.
-Hej mamo.-Odpowiedziałam jej wychylając się zza drzwi.
Mama weszła do mnie i uśmiechnęła się mówiąc jaką to ona ma piękną córkę a ja roześmiałam się i zaprzeczyłam nie pozwalając jej odpowiedzieć.
-Ale ojciec był wczoraj zdenerwowany...
-MAMO! JESTEM GŁODNY!-Krzyknął z kuchni Louis.
-A Z PATELNI CHCESZ?-Odkrzyknęła mama a młody się zamknął na chwilę.
Zaśmiałam się z mamą i ruszyła powoli do kuchni.
-Jadłaś już?
-Tak.Mamo?
-Słucham modeleczko?
-Przestań tak do mnie mówić.
-Przepraszam już nie będę.-Machnęła ręką i odwracając się prawie uderzyła w drzwi kuchni. Roześmiałam się.
-Zamknąć się młoda!-Uśmiechnęła się i posłała mi buziaka.
-Kocham cię mamo...-Szepnęłam i wyszłam z łazienki.
-Allie po ciebie przyjeżdża?
-Tak. To pewnie zaraz.-Założyłam buty i wyjrzałam przez okno.
Kiedy zakładałam lewego buta prawie się wywaliłam gdyby nie ściana. Mama zaczęła się śmiać ze mnie i nazwała mnie pechowcem. Tak, zawsze miałam w dzieciństwie pecha. Zawsze to ja wdepnęłam w gówno na spacerze, zawsze to moje łóżko i pościel obsikał Trumpet i to ja zawsze miałam połamane ręce na lodowisku łącznie z nogami. Po jakimś czasie to minęło, mam nadzieje że nie wróciło.
W szkole wraz z Allie spatkałyśmy Jessicę i Mike'a który cały czas zaczął się oglądać za blondynką która miała tak jasny odcień skóry jak jej towarzysze. Jessica trąciła go łokciem i spytała ponownie co się tak patrzy.
-Podziwiasz okna?-Odezwała się Allie.
-Tak, są bardzo ładne. Podniecają mnie okna.
-Takie wyznania trzymaj dla siebie.-Zaśmiałam się zamykając szafkę.
-Masz skomplikowany kod.-Szepnęła Jess.
-Nie gapić się na mój kod!
-Ale naprawdę, masz bardzo skomplikowany. Po co taki?
-Bo zawsze mam wszystko skomplikowane. Trudne hasło na komputer, na konta, do szafki...wszędzie.
-Nawet ty jesteś skomplikowana i uparta...-Dodała Allie.-Idziemy na lekcje.
Na lekcjach myślałam tylko i wyłącznie o dziwnym poranku i moim rozwścieczonym psie. Był taki pierwszy raz, denerwowało go to, jakby wyczuwał, że coś tam jest co nie powinno zjawiać się tak blisko mnie lub domów które były na naszej ulicy. Jego zachowanie było dziwne...
W lesie sytuacja z Ethanem tak samo mnie zdziwiła. Co tam robił? Mogłabym na jego miejscu zadać mi to samo pytanie, ale... No dziwne spotkanie. Zjawił się tam tak nagle. Jeszcze ten krzyk kobiety... Zachowywał się dziwnie, nie wiem co tak na niego wpłynęło.
Czekałam na koniec lekcji z niecierpliwością. Na lunchu siedziałam przy tym samym stoliku czekając aż moi przyjaciele wrócą. Mike wraz z Riley'em i Jess pewnie palili papierosy za szkołą a Allie widocznie gdzieś polazła. Bawiłam się włosami grzebiąc w telefonie i wypatrując Flynna. Niestety go nie zauważyłam. Miałam nadzieję, że tu był.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Powoli wypatrywałam tego kogoś. Na przeciwko mnie siedział Ethan ze swoją grupą. Kiedy spojrzałam na niego nie odwrócił wzroku tylko dziwnie się na mnie patrzył. Jakby miał dość patrzenia na mnie ale nie mógł odwrócić wzroku, jakby się nad czymś zastanawiał i to głęboko. Opuściłam wzrok unikając jak najszybciej jego.
W pewnej chwili zauważyłam wreszcie moich przyjaciół podążających w moją stronę. Jessica podskakując usiadła na przeciwko mnie a koło niej Riley z Mike'em zajęli miejsca.
-Nie patrz się tak na nią. Wygląda na kogoś z wyższych sfer nie zauważy cię.-Szepnęłam.
-Mam to gdzieś.-Odparł Mike.-Jest piękna.
Zaśmiałam się i dodałam, że jest blada jak trup ale rzeczywiście, była śliczna. Przytaknęłam mu i wypatrywałam Flynna. Na moje szczęście wszedł na salę z Allie, która widocznie mu się spodobała. Wydawało mi się że kiedy był z nią on zapominał o całym świecie w mgnieniu oka. Nie widział nic, nic nie czuł i była tylko ona. Allie wspominała, że od wczoraj widzieli się trzy razy. To niesamowite, że tak nagle się sobą zainteresowali.
Po lekcjach poszłam do lasu, gdzie miałam się spotkać z Flynnem. Czekałam na niego wpatrując się w drzewa. Może coś zobaczę? Teraz? Chociaż nie wiem czy chciałabym to coś zobaczyć właśnie w takiej chwili. To może być niebezpieczne albo coś...
Flynn doszedł do mnie szybko i z uśmiechem zapytał o co chciałabym go zapytać i co ma mi do wytłumaczenia. Westchnęłam i siedząc na kamieniu zadałam mu wreszcie dręczące mnie pytanie.
-Co ukrywasz?
On od razu odwrócił wzrok i uśmiech zniknął z jego twarzy. Dziwnie się czuł, tak wyglądał.
-Nic, o co ci chodzi?
-Nie udawaj! Wiem, że coś się dzieje. COŚ jest w lesie. Widziałam jakieś... wielkie zwierze, wyglądało jak wielki wilk...! Ogromny wilk!
Westchnął i opuścił ręce.
-Co ty robiłaś w lesie...?
-Widziałam to przed domem! Wyjrzałam przez balkon, a tu coś przebiegło między drzewami jakby... coś goniło.
Zacisnął zęby i położył mi dłoń na ramieniu. Pokręcił głową i nic nie powiedział. Dopiero kiedy strząsnęłam ją i poprosiłam o odpowiedź raczył się odezwać.
-To pewnie niedźwiedź.
-One tak szybko nie biegają! Na pewno nie! To była sekunda, może dwie, a tego już nie było... Co to jest? Proszę, powiedz mi...
-Nie mogę.
-To powiedz jak chcesz złapać to ''niby zwierzę'' dla telewizji? Hmm?
-To nie zwierzę. Nie jestem łowcą zwierząt, Osi...
-To KIM jesteś?
-Łowcą. Ale nie takim o którym się słyszy w TV czy w ogóle... Zrozum. Nie mogę ci powiedzieć i tego się nie dowiesz. Idź do domu, rozumiesz?
-Nie. To nie możliwe, jesteś... Jezu!-Machnęłam rękami i ruszyłam do miasta. Tam uda mi się jakoś myśleć logicznie o tym wszystkim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz