Stałem przy grillu trzymając w jednej ręce piwo. Zerknąłem na Nathana, który bajerował jakąś głupiutką panienkę.
Ludzie zgromadzeni wkoło nie wiedzieli jeszcze jaka czeka ich krwawa rzeźnia.
Ślinka napływała mi do ust. Gardło miałem wysuszone jak pustynie. A oni wszyscy tak cudownie pachnęli... Szczególnie jedna, brunetka, która mi się od dłuższego czasu przyglądała.
- Nat, łap - mój przyszywany braciszek odwrócił się błyskawicznie i złapał w pędzie lecącą w jego stronę puszkę piwa.
Publika oczywiście zaklaskała.
Po mojej prawej stronie zmaterializował się Dante.
- No, braciszku? Kiedy kończymy sielankę? - uśmiechnął się szeroko, a jego kły odrobinę się wysunęły.
Prychnąłem i mruknąłem mu do ucha.
- Nie bądź taki popędliwy. Trzeba troszkę... otumanić gości - uśmiechnąłem się lekko.
Dante zmarszczył nos i spojrzał na grilowane mięso.
- Ale to śmierdzi.... Jak oni wszyscy mogą za tym przepadać.
Wzruszyłem ramionami.
- Grunt to aby zadowolić naszych gości przed ostateczną minutą - mrugnąłem do niego.
Emilie nie było. Wyjechała w jakiś sprawach służbowych do Sydney. Zostaliśmy sami. I mieliśmy całą chatę wolną na weekend.
Moi bracia byli tacy jak ja. Elise twardo trzymała się zasad. Była drobna, nieśmiała i skromna. Nie rozumiała nas, ale darzyła dużym szacunkiem i kochała. Nie chciała żeby stała nam się "krzywdę" ale gdy przyszło co do czego kryła nas przed Emilie.
Ale dziś nie musiała. Wyjechała z matką. A my już wystarczająco długo żywiliśmy się miśkami i kociakami...
Po chwili ludzkie żarcie było gotowe. Wszyscy zbiegli się z talerzami. Z obrzydzeniem patrzyłem, jak jakiś tłusty przedstawiciel gatunku ludzkiego zażerał się kiełbasą. Jego na pewno nie wypije...
Po wyżerce ludzie znów zaczęli się bawić. Postanowiłem dołączyć do nich. Jak szaleć to szaleć...
Zobaczyłem Nathana w oknie u boku jakieś ładnej przyziemnej. Zacząłem się wygłupiać, a jego cichy śmiech dla uszu ludzkich, dotarł do mnie ze zdwojoną siłą.
Wyszczerzyłem się i wskoczyłem do basenu.
No ludzie. To wasze ostatnie godziny.
Czas jakoś leciał. Jak dla mnie było nudno. Prawdziwa zabawa zacznie się po zmierzchu.
Koło szóstej zacząłem grę wstępną. Rozmawiałem z tą apetyczną brunetką która mi się przyglądała - nie zaprzątałem sobie głowy tym jak ma na imię. Chyba Amber.... Albo Annabeth.... Nie interesowało mnie to w sumie.
Nawet nie zwracałem uwagi na to o czym z nią rozmawiałem. Parę godzin potem większość ludzi zaczęła się zbierać... A raczej wyprosił ich Dante. Nathan z paro osobową grupą starannie wyselekcjonowanych kąsków oglądał film w salonie.
Głód znowu się odezwał.
Wybiła 23. Pora na działanie.
Zamknąłem dom i podprowadziłem Amber czy Annabeth pod swoją sypialnię. Tam objąłem ją i pocałowałem.
Przez chwilę nic zupełnie się nie działo....
A potem schwyciłem ją za gardło.
Poczułem jak jej puls zamarł. Zesztywniała i zaczęła... a raczej próbowała złapać powietrze.Jej oczy gwałtownie się rozszerzyły i zaczęła bić mnie twarzy, jednak bez najmniejszego wysiłku złapałem jej ręce w powietrzu i przygwoździłem do ściany nad jej głową. Wydarła rozpaczliwy jęk.
Próbowała krzyczeć, ale tylko szarpnąłem ją za włosy i uderzyłem nią o ścianę. Krzyknęła i zwinęła się na ziemi łapiąc za gardło. Poleciała świeża, pachnąca krew....
Poczułem jak kły ranią mi wargi. Źrenice rozszerzyły się, a cudny zapach uderzył mnie w nozdrza.
Straciłem nad sobą panowanie.
Usiadłem na niej okrakiem i nie bacząc na jej krzyki które tylko mnie nakręcały wbiłem się moimi kłami w jej szyję. Wyrywała się na początku, lecz po chwili tylko mocniej przyciągnęła mnie do siebie i jęczała z rozkoszy.
Niestety przyjemność szybko się skończyła. Po paru chwilach wstałem znad trupa dziewczyny i otarłem dłonią usta ociekające krwią.
Lecz żer jeszcze się nie skończył...
Noc była długa.
I zapowiadała się bardzo ciekawie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz