Tęsknie za dawnym życiem, normalnością, udawania wrednej i skwaszonej, przerażonej do granic możliwości tego, co będzie kiedyś, zaraz... W tym momencie boję sie cały czas, a wtedy chociaż miałam Mię, Mamę, tatę, taniec i dziwnego nieznajomego francuza o imieniu Luc który działał mi potwornie na nerwy
Ale w takich okolicznościach mogłabym tęsknić nawet za swoim najgorszym koszmarem, który w sumie stał się codziennością. Teraz mam co chwilę kłopoty, co chwilę coś zagraża mojemu życiu albo mojej rodzinie, moim przyjaciołom...
Rano zeszłam na dół w czerwonej krótkiej koszuli nocnej zdrapując z kciuka czerwony lakier. Miałam tak długie paznokcie, że mogłabym pomóc i kopać rowy gdzieś na wsiach i miastach Polskich... No właśnie, tęsknię za Krakowem... Ale co ja poradzę, skoro tutaj jest moje miejsce od kiedy zaczęła się sprawa z sobowtórem i całą dziwną organizacją w którą wmieszał mnie Sebastian.
Na dole nie było śladu Lee, z początku zaczęło mnie to cieszyć. Fajnie, nareszcie nie jestem z kimś w wielkim domu, mogę pozwiedzać ten ''moloch'' niczym muzeum. Tak, było tu czysto. Obstawiam, że nawet Seth tu rzadko zagląda. Czystość można wypatrzeć gołym okiem, a kurze na pewno sprząta jakaś jego sprzątaczka albo ktoś inny do tego przeznaczony. Za domem był basen, leżaki i barek. Czułam się jak na wakacjach, ale także byłam celem Filli... To takie ciężkie i skomplikowane...
Odgarnęłam włosy z twarzy, nachylając się przy lodówce wypatrując coś do zjedzenia. Nic nie znalazłam, więc poszukałam czegoś na półkach. Same talerze... A na blacie, za mną, jak Boga kocham za mną była miska truskawek. Aż się oblizałam po czym strzeliłam sobie liścia w czoło. Jak mogłam ich nie zauważyć?
Zajadałam się nimi, aż tu nagle zza rogu wyszedł Lee. Przestraszyłam się, bo zobaczyłam go dopiero kiedy się odwróciłam.
-Przestraszyłeś mnie...
Nie odezwał się, tylko wpatrywał we mnie co wzbudziło moje podejrzenia o coś gorszego.
-Lee..?-Spytałam drżącym głosem.
Zbliżył się do mnie powoli i niebezpiecznie przewiercił wzrokiem.Złapał za gardło a ja upuściłam momentalnie miskę truskawek. Szkło wbiło mi się w stopę i jęknęłam cicho.
-Wydałaś mnie policji.
-Co...?-Wykrztusiłam a on podniósł mnie trzymając za szyję nadal.
-Wydałaś mnie, nie ładnie. Musze zrobić z tobą porządek...
-Lee! Na litość boską!-Upadłam na rozbite szkło sprawiając sobie jeszcze gorszy ból.-Jezu! Lee, zobacz, kogo krzywdzisz! Jak ona ma na imię? Powiedz jej imię.
-Fillia.-Szepnął.-Trzeba ją zabić Seba!
-Nie,nie. To jest Ana. Wiesz kto to... Annabeth...
-Ana...-Powtórzył Lee.
-Tak. Otrząśnij się,bracie.
Lee spojrzał na mnie leżącą na szkle. Pomógł mi wstać Sebastian a ja ledwo stałam na nogach. Cała krwawiłam. Szkło... Ból... krew.
-Co to miało być?-Spytałam.
On wyglądał, jakby się przebudził z jakiegoś transu. Nie wiem co to miało znaczyć, ale byłam w szoku.
-Chcę wyjaśnienia!-Wrzasnęłam po chwili nie wytrzymując bólu i napięcia.
-Idź z nią do pokoju.-Nakazał Sebastian.-Powiesz jej co się działo. Posprzątam ten bałagan.
Lee wziął mnie na ręce, bo widział, że raczej nie pójdę do pokoju sama na trzecie piętro po śliskich krętych schodach.
-Przepraszam...-Szepnął tuląc mnie do siebie jak małe dziecko.
-Boli...-Szepnęłam.-Bardzo boli...
-Będzie dobrze, obiecuje. Wyjaśnię ci to...
Milczałam i próbowałam wytrzymać ból, to zaraz się skończy... chwilę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz