niedziela, 18 stycznia 2015

Od Osi

-Allie, proszę! Chcę wiedzieć kto zabija tych ludzi!
-Nie! Nigdzie nie idę! Głupia jesteś?!-Wrzasnęła na mnie kiedy szłyśmy do mnie.-To niebezpieczne! Będę jedną z tych ludzi którzy zostali rozszarpani przez dzikie zwierze... Łeee...
-Ale gadasz, Allie.
-Nie wejdę do tego lasu już więcej. Nawet ciotka mnie na grzybobranie nie wciśnie!
   Roześmiałam się i odebrałam sms'a od taty, że mam być w domu za równe dziesięć minut bo inaczej zacznie mnie szukać. Był bardzo opiekuńczy od kiedy skończyłam osiemnaście lat. Uważa, że z tej okazji mogę mieć różne głupoty w głowie, ale i tak o moim problemie alkoholowym się nie dowie, ani o tym, że palę.
   Wyciągnęłam z plecaka paczkę i zapalniczkę. Allie zmrużyła oczy i wzięła od siebie z torebki okulary przeciwsłoneczne.Cały czas patrzyła na mnie dziwacznie kiedy się zaciągałam. Nie lubiła palaczy, jednak byłam jej przyjaciółką. Raz próbowała mi wybić to z głowy ale nie udało jej się. Bardziej się na nią obraziłam kiedy wywaliła mi paczkę i zagroziła, że powie to moim rodzicom. Miałabym wtedy ostro po głowie... Brak wszystkiego... Nawet Trumpet może być odebrany a wtedy znienawidziłabym ich do końca życia.
-Nie pal, na litość boską.-Mruknęła zła przyśpieszając.
-Oj no weź, przecież to już trzecia dzisiaj!
-Trzecia. Pff! Dobrze, że nie dziesiąta, wiesz?!
-Nie obrażaj się. Wiesz, że tego nie znoszę.
-Ale jak możesz płacić korporacji za kolejnego raka? Chcesz sprawić sobie drugiego? Jeszcze pijesz! Masz problem, i to poważny!
-Przestań krzyczeć...-Szepnęłam-Wiem, co robię.
-To przez tego palanta, twojego byłego... Piłaś przez niego, paliłaś a teraz nie możesz przestać.
-Nie prawda.
-Byłam przy tobie w każdej ciężkiej chwili! On cię wykorzystał i wkopał w problem który sam miał!Nie dość, że złamał ci serce, to jeszcze wkopał w to...
-Allie, nie mogę o tym rozmawiać, dobrze?
-Jasne, jasne!-Opuściła ręce i odprowadziła mnie pod dom. -Gdzie twój pysiaczek?
-Trumpet - poprawiłam ją - ochładza się w domu.
-Matko, ale upał. Widziałaś nowych w szkole?-Zaczęła.
-Tak. No i co?
-Nieźli, co?
-Niektórzy są wyjątkowo przystojni.
-Przyciągają jak magnez...-Westchnęła a ja się roześmiałam.
-Dajże spokój... Wjedziesz? Mam dwie minuty na przekroczenie progu domu.
-Tak, jasne.
   Z uśmiechem weszła do mojego domu wczuwając się w cudowny zapach przygotowywanego obiadu mamy. Od razu wiedziała, kogo przyprowadziłam. Lubiła Allie, a ona ją. Moja mama była trochę rozrywkowa, ale bardzo stanowcza i uparta.
-Nie ma taty.-Powiedziała mama widząc jak rozglądam się po salonie.
-Widzę. Nie unikam go aż tak... Chyba mu przeszło, wiesz mamo?-Usiadłyśmy przy stole a moja mama włączyła nasz ulubiony zespół Bastille. Zaczęła tańczyć robiąc jakąś sałatkę. Kiedy Trumpet usłyszał mój głos od razu przybiegł ze schodów do nas.
   Oblizał mnie całą a ja ze śmiechem go tuliłam.
-Zazdroszczę ci tego miśka.-Przekrzywiła głowę Allie.
-Tata kazał mi być w domu, wysłał dziwnego sms'a...
-Wiesz, że jest punktualny i ciebie chce tego nauczyć.-Westchnęła mama.
-Ale ty nigdy nie byłaś, zawsze spóźniałaś się na randki.
-Tak.-Kiwnęła głową.-Jak kocha to poczeka, słoneczko.
   Zaśmiałam się i przyznałam jej racje. Mama była spóźnialska, zawsze na plan filmowy przychodziła z niewielkim opóźnieniem. Dla niej ubrania i makijaż miały najmniejszą wagę, ale musiała jako ''wielka gwiazda'' ubierać się tak jak jej powiedzą styliści.
-Tata będzie za chwileczkę.
-Fajnie.-Powiedziała Allie.-Twój tata jest w porządku.
-Dla ciebie, nie dla mnie. Jestem córką producenta filmowego który chce ze mnie zrobić znaną aktorkę... Chciałabyś tak?
-Nie jedna dałaby głowę, żeby być sławną.-Uśmiechnęła się i usiadła na ziemi przytulając mojego psa.
-Pomóc ci mamo?
-Nie Osi, dziękuję.
-Idę na górę, jak coś to wołaj.
   Pociągnęłam Allie na górę. Tam przeszłyśmy przez mini salon do mojego pokoju. Rozwalony brat leżał na moim łóżku grając w gta.
-Hej Louis.-Uśmiechnęłam się.-Wyjdziesz stąd?
  Młody odłożył pilot i pokazał mi środkowe palce z zaciśniętą miną. Allie spojrzała się na mnie dziwnie a ja westchnęłam.
-Właśnie się tego nauczył... Lou, mówiłam, że nie ma grania u mnie w głupie gry.
-Spadaj bo cię zastrzelę!-Krzyknął.
-Louis, słuchaj... Mogłabym pogadać z twoją siostrą sam na sam? Obiecuję, że ją zastrzelę za ciebie.-Kucnęła przy nim Allie a mój brat jak zaczarowany od razu z rumieńcem wyszedł wyłączając grę.
-Lubi cię.-Zaśmiałam się a Allie opadła na łóżko.
   Wyjęłam laptopa, nawet nie zdążyłam włączyć przeglądarki. Od razu jak tata wszedł kazał mi zejść na dół. Allie powiedziała, że musi lecieć, wyszła pośpiesznie od razu do domu. Dostała sms'a od mamy, może coś z jej zdrowiem? Jej mama ma białaczkę, więc Allie ma dużo na głowie. Jej tata jest aktorem. No przecież nie poznałyśmy się ''przypadkiem'' prawda? Oczywiste jest to, że poznał mnie z nią nasi ojcowie...
   Jedząc obiad mama rozmawiała z ojcem na temat tej całej afery z tym zwierzęciem.Mój brat bawił się sałatką i ziemniakami robiąc kształty jakiś kosmitów, a ja wpatrywałam się w to jedząc jak zombie.
-Kochanie?-Odezwał się tata.-Słyszysz mnie?
-Ehm... Słucham?
-Dziś pod dom przyjedzie paparazzi i dziennikarze...
-No i co?-Zapytałam denerwując się coraz bardziej.
-Wyjdziesz, pokażesz się i to tyle. Może odpowiesz na parę pytań.-Westchnęła mama patrząc się na mnie błagalnie.
-Oczywiście. Dla was prawie wszystko.-Wzięłam talerz i poszłam go umyć. -Kiedy?
-Za godzinę.-Mama spojrzała na zegarek.-Odpicuj się, nie wyjdziesz tak.
-Dlaczego?
-W rzeczach, w których chodzisz do szkoły? Daj spokój. Musisz wyglądać pięknie.
-Nie chcę wcale występować przed obcymi ludźmi. Nie lubię tego.
-Proszę, kochanie.-Poprosił tata a ja pomaszerowałam do pokoju.
   Wzięłam białą bluzkę, niebieskie jeansy... a z butami będę miała wielki kłopot... Rany!Jak można to lubić? Weszłam do łazienki i od razu spojrzałam w lustro.
   No i jak się pomalujesz? Elegancko? Tak, zdecydowanie... Ale delikatnie...-Pomyślałam.
-A co z włosami...-Szepnęłam.-Rozpuszczone. Żeby ojciec się nie przyczepił a w gazecie nie wypisali bzdur...
   Malowanie zajęło mi dwadzieścia minut. Mama potem weszła i zaczęła biadolić, że to nie tak, to źle a buty to takie owakie czy siakie.
   Wiem, mama wiedziała najlepiej o tym jak się ubrać i jak pomalować, żeby dziennikarzom się spodobało i dali mi spokój, do niczego się nie przyczepili.
-Mamo, daj spokój, jest dobrze.-Szepnęłam kiedy mama poprawiała mi bluzkę i włosy.
-Masz buty.-Podała mi jakieś zwykłe czarne szpilki.
-Nie lubię na tym chodzić.-Szepnęłam.
-Masz ładne nogi, a czarne do wszystkiego pasuje. Proszę, załóż je.I tak zwrócą uwagę na twojego ojca a tobie tylko cykną fotki.
   Westchnęłam i kiwnęłam głową przyznając mamie racje. Co ja bym bez niej zrobiła...
-Teraz spójrz w lustro jak wyglądasz. Od razu zrób taką minę.-Pokazała mi.
-Czemu?
-Bo jak będziesz wychodzić do nich musisz dać wrażenie, że wiesz co robisz, nie obchodzą cię paparazzi i dziennikarze. Udawaj, że masz ich gdzieś. Wiesz, kochana córeczka. Będą cię kochać.
-Nie chcę żeby mnie w ogóle znali.
-Dawaj. Zrób tą minę i patrz w lustro.
-Wcale nie wyglądam jak ja...-Mruknęłam zniesmaczona.
-Ale ładne, co?
-Tak.-Kiwnęłam głową.
-Idź. Tata cię woła
   Na dole kiedy przekroczyłam próg domu roiło się od fleszy i dziennikarzy. Moja mina pokazywała niewzruszenie, ale denerwowałam się. Tak jak mówiła mama, zadawali mi pytanie. Nie odpowiadałam na żadne. Byłam blisko ojca, byłam na zdjęciach, niech mają. Miałam dość. Wróciłam do domu po wywiadzie ojca. Chyba naprawdę go lubili skoro tak się go czepiają. Wywiady miał kilka razy w tygodniu. Ja bym miała dość.
   Odpoczęłam wieczorem kładąc się spać i szykując do jutrzejszego dnia w szkole. Będzie męcząco. Szczególnie, jak zobaczę tego kretyna Jacka i jego bandę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: