sobota, 24 stycznia 2015

Od Naomi

Nadeszła upragniona sobota. Choć nie wiem czy taka upragniona. Strasznie się stresowałam. Chodziłam po domu spęta i cały czas coś poprawiałam. Zadbałam o to by nie znalazł żadnej torebki z krwią czy też innych śladów świadczących o czymś nadnaturalnym.
-To nie jest dobry pomysł.-powiedział nadal niezadowolony Samuel.
-Sam!-zganiła go Katrin-Nie widzisz jaka Naomi jest szczęśliwa?
-Obiecacie mi coś?-zapytałam.
-Co tylko chcesz. Od razu mówię obiecuję. -powiedziała moja przyjaciółka.
-Obiecacie mi że nie wystraszycie go, że będziecie mili i w ogóle? Ie chce by sie spłoszył albo stwierdził że jesteśmy dziwni. No i najważniejsze.. zero wampirzych zachowań! Koniec krzyczenia na cały dom kiedy idziemy na polowanie.. w czym gustujecie i zero tym podobnych sytuacji dobrze? Na prawdę mi zależy.
-Ode mnie ni..
-Obiecujemy.-powiedziała Katrin uderzając Sama w brzuch łokciem przez co urwał w pół zdania.
-Dziękuję.-podziałałam z uśmiechem.
Nagle poczułam jego woń.
-Przyszedł.-powiedziałam.



Poszłam otworzyć mu drzwi. Zobaczyłam ze jest lekko speszony i nie wiedział zbytnio co robić.
-Wejdź.-powiedziałam.
Wszedł i rozglądał sie niepewnie. Jakby właśnie wszedł do jaskini wilków lub czegoś innego groźnego.. bo w sumie tak to właśnie było.
-Ładny masz dom.-powiedział.
-Został zbudowany w roku 1876. Potem został zburzony jednak w 1982 roku został na nowo wybudowany. Jest w mojej rodzinie od początku.
-Nie pochodzicie stąd.
-Moi przodkowie pochodzą z Ukrainy. Jednak kolejne pokolenia rozjeżdżały się po świecie.
-Dużo wiesz na temat swojej rodziny.
-Jestem dobra z historii a o rodzinie chyba warto wiedzieć dużo.
Szliśmy korytarzem.
-Jesteście bogaci?
-Emm... odziedziczyliśmy majątki po przodkach.. Moja rodzina miała od zawsze szczęście w pieniądzach. Zawsze składowaliśmy je na dobrych kontach.
-Szczęście masz w krwi?
-Nie powiedziałabym.-odparłam.
-Dlaczego?
-Em.. nie chcę o tym rozmawiać.
-Przepraszam jeśli cie uraziłem..
-Po prostu pewne rany nie goja sie tak szybko jak mogłoby sie na to zdawać.
Weszliśmy do salonu.
-Witaj Mike!-odparła Katrin.
-Cześć.
-Katherine już znasz a to jest Samuel.
Sam spojrzał sie na niego po czym wyszedł z salonu a następnie z domu.
Spojrzałam sie zdezorientowana na Katrin.



Katrin jak zwykle umiała uratować sytuacje.
-Wybacz. Pokłócił sie z dziewczyną. Pójdę z nim porozmawiać. Przechodzi trudny okres rozumiesz..
Ona także wyszła zostaliśmy sami.
-Herbaty? Kawy? A może wolisz co innego?
-Wodę. Jak można.
-Już przynoszę a ty.. czuj się jak u siebie w domu.
Poszłam do kuchni. W lodówce miałam także przygotowane jakieś przekąski. Chyba pierwszy raz korzystałam w tym domu z kuchni. To dziwne uczucie. Zawsze lodówka służyła nam tylko do przetrzymywania krwi.. to miłe uczucie skorzystać z niej w inny sposób.
Nalałam wody mineralnej w dwie szklanki i wyjęłam przekąski z lodówki. Wzięłam też jakieś ciastka które kazałam dziś rano kupić Katrin w sklepie. Położyłam wszystko na srebrnej tacy i poszłam do salonu. Oby ten dzień był udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: