czwartek, 29 stycznia 2015

Od Chrissy

Byłam zdenerwowana tym wszystkim. Tyle wiadomości mnie zaszokowało. Mała dziewczynka jest jakimś niebezpiecznym wampirem który zabija swoją matkę i nagle jest w nowej rodzinie, ma na imię Annalice i ma niewidzialne stworzenie o imieniu Aiden który prawie mnie przejechał, jakimś cudem uruchomił samochód pozbawiony kierowcy... To było chore i nie logiczne. Musiałam się uspokoić. Rodziców nie będzie, więc muszę pozbyć się Damona i tej młodej dziewczynki. A raczej jej jakoś pomóc a potem dopiero zająć się wampiryzmem.
Głupio mi było potem za swoje zachowanie, pierwszy raz byłam aż tak nie miła dla kogoś, kto w sumie dla mnie zrobił tyle ile mógł. Próbował mnie chronić przed wampirem... Co się ze mną działo? Byłam inna, dziwna, poddenerwowana i jeszcze odepchnęłam Allie,Jessicę,Rileya a Mike w ogóle zmienił się jeszcze bardziej. Odstawał od nas bardziej niż kiedykolwiek...
Chciałam przeprosić Ethana, jednak nie pójdę do niego teraz. Po 1. mieszka za daleko, po 2. nawet nie wiem jak tam dojść ani dojechać... Nawet nie miałabym transportu. Położyłam się na kanapie i schowałam głowę w poduszkę. Westchnęłam głęboko i po dziesięciu minutach wstałam zbierając się do kupy. Jutro szkoła, więc trzeba się poucz... A w dupie ze szkołą! Raz mogę sobie odpuścić...
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam w ich stronę mając nadzieję, że to Ethan któremu zdecydowanie należą się przeprosiny. Boże... było mi tak głupio...
Jednak w drzwiach stanęła ta dziewczynka. Annalice podniosła głowę i weszła bez pytania do domu. Zajęła miejsce w kuchni gdzie miałam zamiar robić coś do jedzenia. Miała czerwone oczy jak we śnie i wtedy na ulicy. Była z tym różowym króliczkiem pluszowym – Aidenem.
-Poszedł już.-Odezwała się kiedy zaczęłam wyjmować z lodówki co nieco.
-Kto?-Zdziwiłam się.-Aiden?
-Nie, ten facet który tu był.
-Kto...? Ach... Ethan...A co z nim nie tak?
-Nie widzisz tego, ale ja tak. Wyczuwam ich. Ale jeszcze ktoś tu jest.
-Czekaj, sama mi mówiłaś, że nie możemy się widywać ani...
-Wiem. Ale przyszłam tu bo widziałam Damona. Wie, że tu jestem. Potrzebuję pomocy.
-Nie mogę ci pomóc, Annalice. Jak człowiek może pomóc wampirowi ? Jak mam cie obronić?
-Przemienię cię. Potrzebuję kogoś kto by mnie chronił. Masz dar, ale nie mogę rozszyfrować jaki... Ciekawe. Czuję cię z daleka. Jesteś taka kusząca. Cudownie pachniesz, ale nie mogę cię zabić.
-Dlatego atakuje mnie Damon?
-On to normalne. Jednak każdy wampir w mieście cię wyczuje. Słyszałam, że wilkołaki też.
-Ale jak to...
-O nie... Muszę iść..
-Czekaj!-Odeszłam od blatu i nagle coś odrzuciło mnie na ścianę.
Spojrzałam na dziewczynkę. Annalice siedziała na swoim miejscu i miała zamknięte oczy, z nosa leciała jej krew. Trząsła się dziwnie, a w kuchni noże uniosły się do góry w moją stronę. Runęły na mnie, prosto w moją stronę leciały ostrza, a ja nie mogłam się ruszyć. Nie zdążyłabym wstać, gdyby nie w tym przypadku wejście Damona. Zdziwił się lewitującymi nożami które w tem upadły na ziemię przy mojej twarzy. Jedynie jeden zdążył mnie drasnąć w policzek rozcinając małą część skóry. Niespodziewany gość kucnął przy mnie i spojrzał na Annalice która nadal była w dziwnym transie.
-Annalice...-Szepnął.-Jesteś cudotwórcą, Chrissy. Dzięki tobie ta mała wredna wampirzyca wreszcie jest w moich rękach.
-Zostaw ją... -Próbowałam się podnieść. Jednak na próżno.
-No coś ty... Och... Twoja krew jest cudowna.-Zbliżył się do mnie i wziął na palec z policzka krew.
Odsunęłam się od niego lecz on zatopił zęby w mojej szyji i pił. Nie wiem ile minęło, lecz dopiero po całej akcji zjawił się Mike,Flynn,Simon i Harry. Jednak Damonowi udało się uciec. Moje cierpienie było nie do opisania. Od chwili kiedy zatopił we mnie kły... Czułam ból. Zwijałam się, nie odzywając. Jeden z nich wstrzyknął mi coś, a potem nic już nie widziałam ani nie słyszałam...
   Obudziłam się w pokoju pełnym łowców. Razem z Mike'em rozmawiali o mnie, najwyraźniej. Czułam się dziwnie... Osłabiona i to bardzo. Ledwo co mogłam się podnieść, a Mike stanął koło mnie jakiś nie w sosie, jednak próbował to ukryć.
-Jak się czujesz,mała?
-Źle... Co mi się stało?
-Inaczej odczuwasz wysysanie krwi przez wampira. Bardziej boleśnie. Im więcej tracisz krwi tym bardziej boli.Normalne, że ci słabo.
-Czemu cię nie widziałam? Co się działo?
-Nic...Po prostu miałem małe problemy.
-Mike, co się dzieje. Rządam odpowiedzi.
-Naomi... Jest inna, niż mi się wydawało...
-Jest wampirem... tak?
Kiwnął głową. Bolało go to. Widziałam to, ale nie rozumiałam mojego przyjaciela jak nigdy wcześniej.
-Ale... co za problem? Miałeś odejść, a jeśli nawet, to chyba coś do niej czułeś... Mike, miłość jest ważniejsza niż obowiązek i przeszłość zmarłego ojca.
-Nie mieszaj mu w głowie.-Odezwał się Flynn.
-To wy mu mieszacie!-Próbowałam krzyknąć, jednak na marne. -To co zrobiliście z nim jest straszne! Kocha Naomi, a wy... chcecie go zabić! Nie możecie tak robić.
-Gdybyś kochała wampira będąc łowcą, co być poczuła? Byłaś okłamywana.
-Ale robiła to, by cię nie stracić idioto.-Mruknęłam.-A teraz wyjść.
-Jest poniedziałek, Chrissy. Zawieziemy cię do szkoły sama nie dasz rady dojść.
-Dobrze. Ale potem odczepicie się ode mnie, zgoda?
Wzruszyli ramionami i pojechaliśmy.
Mieli rację. Nie byłam w stanie chodzić, ledwo co udawało mi się to. Dzięki Mike'owi mogłam normalnie w miarę funkcjonować w szkole. Słabo oddychałam, ciężko mi było. Brakowało mi krwi, przez Damona. Nie zjawił się w szkole co bardziej mnie przeraziło. Co się stało z małą Annalice i Aidenem? Żyją w ogóle?
W szkole tylko wypatrywałam Ethana. Dopiero na lunchu udało mi się przy wejściu go dopaść. Jednak on próbował odejść.
-Ethan... Nie mam siły za tobą biec. -Szepnęłam.
-Czego chcesz?
-Przepraszam Cię... Za wczoraj. Nie chciałam tego powiedzieć. Zrobiłeś dla mnie dużo, a szczerze powinnam ci podziękować za to. Nie wiem czemu tak powiedziałam... Nie jesteś taki jak oni. Proszę Cię, nie ignoruj mnie... Przepraszam.
Zacisnął zęby i po chwili odszedł.
-Boże, co ja zrobiłam...-Pomyślałam i oddaliłam się ze spuszczoną głową.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: