Byłam zdenerwowana
tym wszystkim. Tyle wiadomości mnie zaszokowało. Mała dziewczynka
jest jakimś niebezpiecznym wampirem który zabija swoją matkę i
nagle jest w nowej rodzinie, ma na imię Annalice i ma niewidzialne
stworzenie o imieniu Aiden który prawie mnie przejechał, jakimś
cudem uruchomił samochód pozbawiony kierowcy... To było chore i
nie logiczne. Musiałam się uspokoić. Rodziców nie będzie, więc
muszę pozbyć się Damona i tej młodej dziewczynki. A raczej jej
jakoś pomóc a potem dopiero zająć się wampiryzmem.
Głupio mi było
potem za swoje zachowanie, pierwszy raz byłam aż tak nie miła dla
kogoś, kto w sumie dla mnie zrobił tyle ile mógł. Próbował mnie
chronić przed wampirem... Co się ze mną działo? Byłam inna,
dziwna, poddenerwowana i jeszcze odepchnęłam Allie,Jessicę,Rileya
a Mike w ogóle zmienił się jeszcze bardziej. Odstawał od nas
bardziej niż kiedykolwiek...
Chciałam
przeprosić Ethana, jednak nie pójdę do niego teraz. Po 1. mieszka
za daleko, po 2. nawet nie wiem jak tam dojść ani dojechać...
Nawet nie miałabym transportu. Położyłam się na kanapie i
schowałam głowę w poduszkę. Westchnęłam głęboko i po
dziesięciu minutach wstałam zbierając się do kupy. Jutro szkoła,
więc trzeba się poucz... A w dupie ze szkołą! Raz mogę sobie
odpuścić...
Usłyszałam
pukanie do drzwi. Pobiegłam w ich stronę mając nadzieję, że to
Ethan któremu zdecydowanie należą się przeprosiny. Boże... było
mi tak głupio...
Jednak w drzwiach
stanęła ta dziewczynka. Annalice podniosła głowę i weszła bez
pytania do domu. Zajęła miejsce w kuchni gdzie miałam zamiar robić
coś do jedzenia. Miała czerwone oczy jak we śnie i wtedy na ulicy.
Była z tym różowym króliczkiem pluszowym – Aidenem.
-Poszedł
już.-Odezwała się kiedy zaczęłam wyjmować z lodówki co nieco.
-Kto?-Zdziwiłam
się.-Aiden?
-Nie, ten facet
który tu był.
-Kto...? Ach...
Ethan...A co z nim nie tak?
-Nie widzisz tego,
ale ja tak. Wyczuwam ich. Ale jeszcze ktoś tu jest.
-Czekaj, sama mi
mówiłaś, że nie możemy się widywać ani...
-Wiem. Ale przyszłam
tu bo widziałam Damona. Wie, że tu jestem. Potrzebuję pomocy.
-Nie mogę ci pomóc,
Annalice. Jak człowiek może pomóc wampirowi ? Jak mam cie obronić?
-Przemienię cię.
Potrzebuję kogoś kto by mnie chronił. Masz dar, ale nie mogę
rozszyfrować jaki... Ciekawe. Czuję cię z daleka. Jesteś taka
kusząca. Cudownie pachniesz, ale nie mogę cię zabić.
-Dlatego atakuje
mnie Damon?
-On to normalne.
Jednak każdy wampir w mieście cię wyczuje. Słyszałam, że
wilkołaki też.
-Ale jak to...
-O nie... Muszę
iść..
-Czekaj!-Odeszłam
od blatu i nagle coś odrzuciło mnie na ścianę.
Spojrzałam na
dziewczynkę. Annalice siedziała na swoim miejscu i miała zamknięte
oczy, z nosa leciała jej krew. Trząsła się dziwnie, a w kuchni
noże uniosły się do góry w moją stronę. Runęły na mnie,
prosto w moją stronę leciały ostrza, a ja nie mogłam się ruszyć.
Nie zdążyłabym wstać, gdyby nie w tym przypadku wejście Damona.
Zdziwił się lewitującymi nożami które w tem upadły na ziemię
przy mojej twarzy. Jedynie jeden zdążył mnie drasnąć w policzek
rozcinając małą część skóry. Niespodziewany gość kucnął
przy mnie i spojrzał na Annalice która nadal była w dziwnym
transie.
-Annalice...-Szepnął.-Jesteś
cudotwórcą, Chrissy. Dzięki tobie ta mała wredna wampirzyca
wreszcie jest w moich rękach.
-Zostaw ją...
-Próbowałam się podnieść. Jednak na próżno.
-No coś ty...
Och... Twoja krew jest cudowna.-Zbliżył się do mnie i wziął na
palec z policzka krew.
Odsunęłam się
od niego lecz on zatopił zęby w mojej szyji i pił. Nie wiem ile
minęło, lecz dopiero po całej akcji zjawił się Mike,Flynn,Simon
i Harry. Jednak Damonowi udało się uciec. Moje cierpienie było nie
do opisania. Od chwili kiedy zatopił we mnie kły... Czułam ból.
Zwijałam się, nie odzywając. Jeden z nich wstrzyknął mi coś, a
potem nic już nie widziałam ani nie słyszałam...
Obudziłam się w
pokoju pełnym łowców. Razem z Mike'em rozmawiali o mnie,
najwyraźniej. Czułam się dziwnie... Osłabiona i to bardzo. Ledwo
co mogłam się podnieść, a Mike stanął koło mnie jakiś nie w
sosie, jednak próbował to ukryć.
-Jak się
czujesz,mała?
-Źle... Co mi się
stało?
-Inaczej odczuwasz
wysysanie krwi przez wampira. Bardziej boleśnie. Im więcej tracisz
krwi tym bardziej boli.Normalne, że ci słabo.
-Czemu cię nie
widziałam? Co się działo?
-Nic...Po prostu
miałem małe problemy.
-Mike, co się
dzieje. Rządam odpowiedzi.
-Naomi... Jest inna,
niż mi się wydawało...
-Jest wampirem...
tak?
Kiwnął głową.
Bolało go to. Widziałam to, ale nie rozumiałam mojego przyjaciela
jak nigdy wcześniej.
-Ale... co za
problem? Miałeś odejść, a jeśli nawet, to chyba coś do niej
czułeś... Mike, miłość jest ważniejsza niż obowiązek i
przeszłość zmarłego ojca.
-Nie mieszaj mu w
głowie.-Odezwał się Flynn.
-To wy mu
mieszacie!-Próbowałam krzyknąć, jednak na marne. -To co
zrobiliście z nim jest straszne! Kocha Naomi, a wy... chcecie go
zabić! Nie możecie tak robić.
-Gdybyś kochała
wampira będąc łowcą, co być poczuła? Byłaś okłamywana.
-Ale robiła to, by
cię nie stracić idioto.-Mruknęłam.-A teraz wyjść.
-Jest poniedziałek,
Chrissy. Zawieziemy cię do szkoły sama nie dasz rady dojść.
-Dobrze. Ale potem
odczepicie się ode mnie, zgoda?
Wzruszyli
ramionami i pojechaliśmy.
Mieli rację. Nie
byłam w stanie chodzić, ledwo co udawało mi się to. Dzięki
Mike'owi mogłam normalnie w miarę funkcjonować w szkole. Słabo
oddychałam, ciężko mi było. Brakowało mi krwi, przez Damona. Nie
zjawił się w szkole co bardziej mnie przeraziło. Co się stało z
małą Annalice i Aidenem? Żyją w ogóle?
W szkole tylko
wypatrywałam Ethana. Dopiero na lunchu udało mi się przy wejściu
go dopaść. Jednak on próbował odejść.
-Ethan... Nie mam
siły za tobą biec. -Szepnęłam.
-Czego chcesz?
-Przepraszam Cię...
Za wczoraj. Nie chciałam tego powiedzieć. Zrobiłeś dla mnie dużo,
a szczerze powinnam ci podziękować za to. Nie wiem czemu tak
powiedziałam... Nie jesteś taki jak oni. Proszę Cię, nie ignoruj
mnie... Przepraszam.
Zacisnął zęby
i po chwili odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz