Byłam bardzo zła. Na dodatek zmęczona uciekaniem przed nim cały czas oparłam się o fotel i patrzyłam na jezdnie. Znów jechał błyskawicznie pustą szosą jak to w Forks. Milczałam trzymając się za kostkę która cały czas bolała.
Jadąc nagle na drogę wyskoczył wielki wilk. Ogromny, liczył z dwa metry jak nie więcej. Wystraszyłam się i wbiłam paznokcie w fotel a Ethan zahamował gwałtownie przy czym gdyby nie pasy moje ciało leżałoby dawno na drodze kilka kroków dalej.Moją głowę od szyby dzieliły zaledwie centymetry a pas wpijał mi się w brzuch.
-Cholerny...-Mruknął pod nosem i urwał w połowie przypominając sobie, że ja jestem z nim w samochodzie.
-Czy to był... wilkołak...?-Szepnęłam wpatrując się w brązowego wilka który ruszył dalej analizując kto siedzi w samochodzie.Zobaczył mnie, a kiedy zauważył Ethana jakby zwiał.
-Wiesz też o wilkołakach, tak?
Kiwnęłam głową.
-Nic ci nie jest?-Spytał a potem jakby chciał walnąć się w głowę zamilkł.
-E... Nie... Chyba...
Bez słowa ruszył dalej a ja tylko patrzyłam czy jedzie coraz szybciej. Kiedy zauważyłam, że przyśpieszał spojrzałam na niego wbijając paznokcie w siedzenie.
-Wolniej..-Szepnęłam.
-Przecież nic się nie stanie.-Mruknął pod nosem.
-Boże, zwolnij.
-Nie. Zaraz i tak będziemy.
-Tym bardziej zwolnij!
Zrobił to po chwili ale i tak dojechaliśmy do (jak się domyśliłam) jego domu. Zacisnęłam zęby patrząc na niego zła. Nie zamierzałam ruszać się z tego siedzenia do póki nie da mi pójść do domu.
-Na co czekasz?-Spytał patrząc się na mnie z uniesionymi brwiami.
-Na to aż mnie puścisz...
-Nie licz na to.-Zaśmiał się a ja przywarłam do fotela.-Mam cię wziąć siłą, tak?
-Skrzywdzisz kalekę?
-No... Możliwe.-Wzruszył ramionami.
-Co cię obchodzę w ogóle? Daj mi spokój. Naprawdę, fajnie że ktoś ratuje mi dupę przed wampirzym psychopatą ale poważnie nie chcę pomocy od nieznajomych.
-Jesteś naprawdę grzeczną dziewczynką, chcesz medal?
-A ty chcesz nim w twarz?
Roześmiał się i złapał mnie za rękę.
-Wstań.
-Rany, nie wstanę!
Szarpnął mnie. Bolącą kostką uderzyłam o drzwi które Ethan zamknął przed chwilą. Wyrwałam mu się i oparłam o samochód łapiąc za bolące miejsce.
-Chodź...-Przerwałam mu podnosząc rękę.
-Przestań...chociaż... traktować mnie... jak rzecz...-Szepnęłam.-Bo te ''rzeczy'' mają uczucia i dla jednej rzeczy z całego wszechświata możesz zrobić wyjątek i nie sprawiać jej bólu.
-Co ja ci zrobiłem?
-Moja kostka... Za mocno mnie szarpnąłeś...
-P...P... So...Sorry.-Wycedził.
Pokręciłam głową i kiedy zdałam sobie sprawę, że do domu wrócą za dwa dni moi rodzice przeszył mnie dreszcz.
-Moi rodzice wracają niedługo, Ethan. Może to mało cię obchodzi a nawet wcale, ale nie zostawię ich tam kiedy czekać na nich może Damon.
-Oj przestań, on poluje na ciebie a nie na twoich starych. Zresztą z tego co wiem twój ojciec podobno nie bardzo cię obchodzi.
-Mówiłam tak, ale to w gruncie rzeczy mój tata...
-Jasne...Chodź.
Po jakimś czasie ktoś wszedł do domu, jakaś kobieta. Zdawało mi się, że to jego mama aczkolwiek przysłuchiwałam się rozmowie siedząc w odosobnionym pokoju z własnej woli.Wolałam się nie wychylać ani nic.
-Co tak pach...
-Cicho!-Krzyknął Ethan.
-Co...
Po chwili do pokoju weszła jakaś kobieta. Uniosła brwi patrząc na mnie zdziwiona i zerknęła na Ethana.
-Nie wiem... Co mną kieruje.
-Czemu ona tu jest?
-Bo jest w mieście wampir który na nią poluje.
-Żartujesz?
-Nie.-Pokręcił głową i spojrzał na mnie.
-Pogadamy później. Mam nadzieję, że twoi bracia się choć trochę opanują.
Nie wiedziałam o co chodziło, ale postanowiłam, że nie będę wnikać. Wieczorem leżałam na łóżku i odkryłam bandaż. Rana nie goiła się a minęły dwa tygodnie. Wyglądała gorzej. Krwawiła i wyglądała strasznie.
-Cholera...-Syknęłam i zabandażowałam z powrotem.
Na mój telefon zadzwoniła mama. O rany... Co ja jej powiem? Może już wrócili? Odebrałam wsłuchując się w głuchą ciszę w słuchawce.
-Mamo...?-Szepnęłam.
-Chrissy! Myślałem, że się nie dodzwonię!-Damon...-Heh, widziałem że ktoś cię zabierał spod szkoły, ciekawe... Miałem nadzieję, że zjawisz się w domu ale robi się późno a ciebie nie ma... Twoja mama wróciła wcześniej i nie wiem czy mam zaatakować, czy czekać aż przyjdziesz bo nie mogę cię wyczuć co bardzo mi się nie podoba.
-Em... Ee...
-Gdzie jesteś?
-N... Nie wiem...
-Twoja mama właśnie kładzie się spać. O, twój brat też... Sprawdze co u niego.
-Nie! Czekaj... Czekaj. Em... Jezu... Nie wiem gdzie jestem. Zostaw mamę! W szkole będę. Tam mogę po szkole...
-Po szkole to już będziesz martwa a z tobą twoja rodzina słoneczko.-Rozłączył się. Cisza.
Siedząc po ciemku w pokoju nie wiedziałam co mam robić. Zeszłam na dół a tam siedział Ethan,Elise,Dante i Nathan o ile się nie myliłam. I ta dziwna kobieta która na poczatku mnie pierwsza spotkała.
-Czujesz jak ona pachnie?!-Krzyknął Dante.-Mmm...
-Ona nie jest do jedzenia.
-Ona nie jest do jedzenia?! Ha! Co z tobą, Ethan?
-Zamknij się.-Powiedział zdenerwowany.
Kiedy pojawiłam się zatrzymując w progu wszyscy popatrzyli na mnie. Zacisnęłam warki i wpatrywałam się znacząco na Ethana. Spojrzał się na pozostałych i podszedł do mnie.
-Co...
-Damon chyba jest w moim domu, chce zabić moją mamę i brata, ma na nich oko, w szkole jutro ma mnie zabrać a pewnie razem ze mną rodzice będą już martwi ja nie...-Przerwał mi uciszając mnie. Za szybko mówiłam... to racja. Ale byłam pewna że wszystko zakodował.
-Nie idziesz jutro do szkoły...
-Oszalałeś?!-Szepnęłam.-Moi rodzice są dla mnie ważni, nie rozumiesz tego?! Mam tylko ich, żadnej bliższej osoby, nikogo! To moja rodzina nikogo więcej nie mam.Kocham ich, nie mogę ich tak zostawić na pożarcie dla jakiegoś wampira!
-Eeeeeethaaaaan!-Krzyknął przeciągle Nathan.
-Coś wymyślę. -Szepnął mi na ucho.
-Ale...
-Spokojnie Chrissy.
-Ethan, kto to?-Oblizał się Nathan a ja zesztywniałam.
-Eee...-Szepnęłam a Ethan stanął lekko przede mną.
-Nie, Nathan.
-Czemu? To po co tu jest?
-Nat...-Szepnęła dziewczyna bawiąca się z jakimś szczeniakiem z tyłu.-Uspokój się. To gość Ethana.
Uniosłam brwi i spuściłam wzrok.
W TV mówili znów o martwej dziewczynie w lesie. To ta którą widziałam wtedy kiedy uciekałam przed Damonem...
-O wampir widzę szaleje. -Mruknął Dante.
-Wiedzą...?-Spytałam Ethana a on kiwnął głową.
-Wszyscy tu wiedzą... tak jakby.
-Tak jakby?-Spytałam lecz nie dostałam odpowiedzi.
-A nasz gość wie o wampirach?-Spytał uśmiechnięty Dante.
-Tak.
-O! A wiesz jak są niebezpieczne te istoty?
-Poniekąd...
-Mają wyczulony węch.
-O co ci chodzi...
-A ty pachniesz cudownie... Dziwnie przyciągasz..
-Czekaj,skąd to wiesz...?-Cofnęłam się kiedy Dante zaczynał dziwnie się zachowywać.
Miał czarne oczy, jak czarna dziura.
-Wyjdź. Idź do pokoju.-Powiedział Ethan patrząc na resztę znacząco.
-Ale...-Nie zdążyłam nic powiedzieć, Dante zaczął biec w takim samym tempie jak Damon wtedy w lesie. Biegł prosto na mnie.
Jednak reszta zareagowała szybko.
-Idź stąd! Teraz!-Krzyknął Nathan.
Pobiegłam zszokowana do pokoju. Usiadłam na ziemi opierając się o łóżko plecami. Skuliłam się z przerażenia. Wszędzie są wampiry... Po co mnie tu wziął?! Po co Ethan mnie tu zabierał?!
Kiedy wszedł właśnie on, odsunęłam się od niego kiedy kucnął koło mnie.
-Zostaw... mnie... w spokoju...
Westchnął patrząc na mnie. Czułam że się na mnie patrzy.
-Przepraszam cię... za niego...
-Zostaw...-Strząsnęłam jego rękę z ramienia.-Kto jest jeszcze wampirem? Ty?! No?Kto jeszcze chce mnie zabić?! Po co mnie tu zabrałeś?! Żeby ON mnie wpieprzył?!
-Nie wiedziałem...
-CZEGO?! ŻE mieszkasz z wampirem?-Szepnęłam powoli uspokajając się.-Dlaczego tu jestem... Mogłabym być w domu albo... leżąc, umierając w lesie kiedy Damon wysysałby ze mnie krew...CO to znaczy że jakoś pachnę? O co chodzi...-Pokręciłam głową.-Podobno wilkołaki też mnie czują chociaż to nie możliwe...
-Skąd to wiesz, że cię czują?
-Łowca mi powiedział.-Szepnęłam i schowałam głowę w dłoniach.
Miałam tego dość... Prawie zostałam zaatakowana ponownie przez wampira. Teraz mam siedzieć pod jednym dachem z jakimś wampirem? Boże... Ilu ich jeszcze jest?!Byłam naprawde przerażona bardziej niż Damonem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz