-Naomi idziemy dziś na polowanie idziesz?-zapytała Katrin.
-Ahh... jak ja tęskniłem za smakiem wiewiórki.-powiedział z sarkazmem Samuel.
-Sam musimy sie pożywiać ale nie możemy polować na ludzi a krew z lodówki ... na sama myśl zbiera mi sie na wymioty.
-O 22 bądźcie gotowi. -powiedziałam i wyszłam z salonu.
Poszłam do biblioteki. Podeszłam do szafki z książkami a że znałam ułożenie każdej rzeczy w tym domu na pamięć a już na pewno w bibliotece nawet nie musiałam szukać swojej ulubionej książki. Wzięłam do ręki ją i usiadłam na parapecie. Poprawiłam poduszkę za plecami i zaczęłam czytać.
O godzinie 21 wraz z Katrin tańczyłyśmy w salonie a Samuel siedział w fotelu i popijając whisky śmiał sie z nas.
-Moje kochane wariatki. Nie upijcie sie bo nie dacie rady upolować nawet wiewiórki.
-Sam choć do nas!-zawołała Katrin.
Wzięłyśmy go za ręce i pociągnęłyśmy na parkiet bawialni.
O godzinie 22 wyszliśmy na polowanie. Śmieliśmy się i wampirzym tempem idąc przemierzaliśmy lasy.
-Czuję go.-powiedział Sam.
Też go czułam. Niedźwiedź był niedaleko. Zaczęliśmy biec w jego stronę a jak sie zbliżaliśmy to oczywiście zwolniliśmy.
Zaczailiśmy sie na drzewach a w końcu zaatakowaliśmy. Jego krew nie była tak smaczna jak ludzka ale nasyciła nas. Nagle poczuliśmy wilki. A dokładne wilkołaki. Biegły w nasza stronę. Byliśmy na in terytorium.
Po chwili wyłoniły sie za drzew i zaatakowały. Widziałam jak jeden atakuje Katrin.
Samuel upadł na ziemie osłaniając sie przez wilkiem. Szybko zaatakowałam wilka który próbował zabić Katrin. Nie było łatwo. Skoczyłam na niego i tym samym zrzuciłam go z Katrin.
-Uciekajcie!!!-krzyknęłam upadając.
Spojrzeli sie na mnie i zaczęli biec a wilki za nimi.
Zostałam tylko ja i ten jeden wilk.
Tarzaliśmy sie po ziemi. Osłaniałam sie przez jego szczękami.
Udało mi się rzucić nim o drzewo. Jęknął i już nie wstał. Leżał i zwijał sie z bólu jęcząc.
Spojrzałam sie na niego. O ile jego przyjaciele tu przybędą i mu pomogą to przeżyje. Ma pewnie tylko połamane parek kości.
Zaczęłam biec w tę sama stronę co moi przyjaciele.
Czekali na mnie po drugiej stronie potoku. Przeskoczyłam zgrabnie z jednego klifu na drugi.
-Już sie bałam ze cie zabił.-powiedziała Katrin i mnie przytuliła.
-Nic mi nie jest.. ałć.-powiedziałam kiedy ścisnęła mocniej.
-Przepraszam.. jejku ty krwawisz!-powiedziała moja przyjaciółka.
Spojrzałam na koszulkę. Podniosłam ją i zobaczyłam nie dużą szramę na brzuchu.
-Nic mi nie będzie. Przecież jestem nieśmiertelna co?-powiedziałam.
-No rzeczywiście. Wracajmy.
Wróciliśmy do domu. Tam poszłam sie przebrać i umyć. Zaniepokoił mnie fakt iż rana się nie zagoiła.. dziwne. W parę sekund powinna sie zagoić i nawet blizna nie powinna zostać. Może po prostu walka mnie osłabiła. Pewnie tak.
Zabandażowałam ją by nie uciapać ubrań krwią i założyłam piżamę.
W pokoju usiadłam w oknie i spuściłam nogi zza parapet. Rozwścieczyliśmy wilkołaki .Niedobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz